Rozdział 30

656 94 19
                                    

Zasada numer trzydzieści

Jeśli nie znasz drogi, sięgnij po jego dłoń. Będzie wiedział, gdzie cię zaprowadzić.


- Świetnie - mruknął chłopak, patrząc na wyjęty organ, po czym skinął w kierunku stojącej naprzeciwko niej Sohyuny.

- Mam jeszcze wprawę - mruknęła z uśmiechem, choć nie było tego widać przez maseczkę, którą miała na sobie.

- To powinno wystarczyć. Tak sądzę - odparł, odstępując od stołu, do którego podchodzili dopiero uczący się asystenci. Guk pamiętał jak jeszcze pół roku temu to on asystował Jinowi w trakcie zabiegów. Dziś mógł robić to już sam, a kto wie? Może za kolejne pół roku sam będzie przyjmował aplikantów jak So.

- Co wpisujemy do aktu zgonu? Znowu krwotok podpajęczynówkowy?

- Zator? Bądź bardziej kreatywna - burknął Jeon, na co kobieta zaśmiała się.

- Mi mówić tego nie musisz.

Jeon skinął głową, żegnając się z nią, zanim przeszedł do przedsionka, w którym mógł zdjąć rękawice, maseczki i pozostałe akcesoria, które miał na sobie w trakcie zabiegu. Robił to w lekkim pośpiechu, ponieważ miał zaledwie parę minut, aby pojechać do swojego gabinetu, by przyjąć kolejnego pacjenta. Jego napięty grafik wynikał z dwóch rzeczy.

Pierwszą była złamana noga Jina. Starszy czuł się już lepiej, ale znacznie utrudniała mu funkcjonowanie na co dzień, nie mówiąc już o życiu zawodowym. Na szczęście Joon i Hoseok odwiedzali go nawzajem, dodając mu towarzystwa i informując go o bieżących zdarzeniach, w tym również o jego obowiązkach, które częściowo teraz spełniał młodszy. Musiał przyznać, że już dano się nie czuł tak wyczerpany, ale w sumie, to była jego wina.

Bo drugą przyczyną było to, że młodszy specjalnie próbował zmieścić swój grafik z przyszłego tygodnia jeszcze w tym. Normalnie by tego nie robił, ale po ostatniej rozmowie z Taehyungiem nie miał żadnej innej opcji. Starszy zaprosił go do domu wakacyjnego na tydzień, gdzie mogliby spędzić więcej czasu we dwójkę. Młodszy nie mógł mu przecież odmówić. 

Dziś był już jego ostatni dzień przed urlopem. Jego walizka czekała spakowana w mieszkaniu, dziadek był poinformowany o wszystkim i nawet się nie sprzeciwiał. Młodszemu wydawało się, że pewnie to przez to, że planował zaprosić do nich swojego nowego sąsiada. Nie miał ku temu nic przeciwko. Wydawało się, że staruszek znajdował jakąś drugą, a może i nawet trzecią młodość.

Jeongguk był w trakcie mycia rąk, kiedy został zaskoczony przez głośny dźwięk otwieranych drzwi. Podskoczył nieco, odwracając się w kierunku pielęgniarki, która miała nad wyraz współczujący wyraz twarzy.

- Panie doktorze, pilny pacjent.

Młodszy skinął głową, zdejmując z siebie okrycie, po czym wyszedł z pomieszczenia, kierując się w kierunku swojego gabinetu. Po drodze mijał również gabinet Taehyunga, ale nie zatrzymał się nawet na chwilkę. Wiedział, że im szybciej uwinie się ze swoimi obowiązkami, tym szybciej będzie mógł spotkać się z Kimem. 

Uśmiech pojawił się na jego twarzy na wspomnienie V, tego jak go przytulał, spał na jego piersi, trzymał jego dłoń. Nie mógł nic poradzić na to, że czuł dziwne mrowienie w dole brzucha na myśl o nim. W głowie nadal miał widok jego puszystych włosów, nieułożonych w żaden konkretny sposób, jego twarz bez makijażu, która wydawała się być bardziej twarda i ostra... i jednocześnie tak cholernie zmęczona nie tylko aktywnym i niebezpiecznym życiem, jakie prowadził, ale również traumą spowodowaną jego związkiem z Jennie.

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz