Rozdział 59

347 50 13
                                    

Zasada numer pięćdziesiąt dziewięć

Nie przerywaj ciszy 


Jeongguk miał wrażenie, że przekroczył mury Hogwartu, gdy weszli na dużą salę bankietową. Może z tą różnicą, że w środku nie było magów, a rzesze niebezpiecznych przestępców. Wszyscy wpatrywali się w niego, choć młodszy nie rozumiał dlaczego. W końcu mieli na sobie maski, więc niczego by nie zobaczyli. Najwidoczniej duże znaczenie miało to, z kim był. Taehyung też miał maskę, ale najwidoczniej ludzie rozpoznawali nawet sposób w jaki chodził. Podchodzili do niego jak najlepsi przyjaciele, niejednokrotnie puszczając zaciekawione spojrzenia w kierunku młodszego chłopaka, rozmawiając chociażby na temat kliniki Taehyunga i jego planów na przyszłość. Jeon był bardzo zaskoczony, bo większość ludzi przedstawiała mu się z imienia i nazwiska, a on ich rozpoznawał. Nie byli to tylko mordercy, handlarze narkotyków, ale i politycy, dyrektorzy szpitali i dobrze prosperujących firm, a nawet składy różnych komisji i rad. 

Oboje zostali poprowadzeni do dużego, dębowego stołu, gdzie już czekały dwa wolne krzesła. Jeon ponownie westchnął z ulgą, dostrzegając niedaleko kobietę w czerwonej sukni wraz z dziewczyną w butelkowej sukience. 

Kim powstrzymał gestem dłoni mężczyznę w masce psa, który chciał odsunąć krzesło dla młodszego. Sam zrobił to za niego, skanując towarzystwo przy stole. Po bliznach, tatuażach mógł rozpoznać kilka osób, ale była jedna osoba, której nie widział jeszcze nikt - Trelos II Tafos. 

- Proszę wybaczyć - odezwał się głos koło nich, jak tylko Taehyung zajął miejsce koło niego. Dłoń Kima automatycznie w geście obronnym wylądowała na tyle jego siedzenia, otaczając go. Jeon ponad ramieniem pracownika dostrzegł małą kapelę, która najwidoczniej po chwili przerwy na nowo zaczęła grać. Światła z małej, jasnej sceny nieco go oślepiały, dlatego spuścił wzrok, tym samym dostrzegając czarny, smukły pakunek.

- Co to?- spytał, zanim mógł się powstrzymać.

- Prezent od naszego lorda Tafosa - odparł podekscytowany nastolatek, niemal skacząc z radości. Guk nie miał pojęcia czym aż tak się cieszył, ale najwidoczniej Kim wyczuł jego spięcie, bo zacisnął mocniej dłoń na siedzeniu.- Dla ciebie i lorda Thirio.

- Zostaw to i oddal się - powiedział stanowczym głosem V.

- Dziękuję - wyrzucił jedynie młodszy, przyjmując podarunek i mimo że Kim nic nie powiedział, chwycił za pojemnik, dostrzegając drugi, leżący na nim. Na małej etykietce przypiętej do złotej kokardy był napisany pseudonim. Chłopak podał starszemu kartonik, obserwując jak ten ostrożnie otwiera kokardę, odsłaniając...

buteleczkę?

- Co to?- spytał szeptem tak, by nikt nie mógł ich słyszeć.

- Nie mam pojęcia - odparł, marszcząc brwi, choć nie było tego widać.

Jeongguk przyjrzał się małej, szklanej butelce z zieloną substancją w środku. Szyjka była ozdobiona złotym łańcuszkiem, tak jakby ktokolwiek ją projektował, chciał, by osoba nosiła ją na szyi.

Taehyung spojrzał na pudełko Jeona, pociągając za kokardę. Młodszy nieco się obruszył, ale pozwolił mu rozwiązać supeł, zanim sam uniósł wieczko i dostrzegł coś, co zmroziło krew w jego żyłach. Było to coś, co bardzo przypominało tiarę, która była dokładnie taka samo zdobiona jak mała buteleczka. 

- Och...- wymamrotał, dotykając kamieni, które prawdopodobnie musiały być jadeitami.

- Rozpieszczają cię, huh?- burknął oschle. Guk wiedział, że nie chodziło o zazdrość, a o coś innego. V był wyraźnie zaniepokojony, choć inni również mieli przy sobie swoje czarne pojemniczki. 

Killing Spree | TaekookOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz