6.Nie ma o czym mówić

618 55 245
                                    




Drogę powrotną do Londynu Jacqueline i chłopcy spędzali głównie na graniu w gargulki, wygłupach i wysłuchiwaniu płomiennych przemów Jamesa o tym jak w przyszłym roku podbije drużynę quidditcha i narzekania, że pierwszoroczni nie mogą się zgłaszać do drużyny. Jacqueline która słyszała te wywody już milion razy w którymś momencie przewróciła oczami z niecierpliwością.

-James, wiesz, że mówiłeś to co najmniej osiemdziesiąt sześć razy? - zapytała z przekąsem

-To ważne! Pierwszoroczni też powinni móc dołączać do drużyny!

-Jesteś już praktycznie na drugim roku więc co ci zależy? - prychnął Syriusz który owszem lubił quidditcha i z zapałem kibicował drużynie Gryfindoru ale nie podzielał obsesji Jamesa i raczej nie planował kiedykolwiek dołączać do drużyny.

-Od tego zależy dobro drużyny...

-W której jeszcze nie jesteś - przypomniała mu Jackie a Syriusz, Remus i Peter parsknęli śmiechem.

-Ale będę - powiedział z pewnością - Ale dobra nic już nie mówię, chociaż nie rozumiem jak można nie lubić quidditcha.

-Ale ja lubię tylko, że oglądać a nie grać.

-Skąd wiesz skoro nigdy nie grałaś? - zapytał Peter

-Po prostu dla mnie latanie na miotle to coś zbyt...magicznego - powiedziała a wszyscy trzej popatrzyli na nią z konsternacją

-Może coś mi umknęło ale chyba wszystko co robimy w szkole jest magiczne - zaśmiał się Remus

-Uhhh, nie o to mi chodzi, tak naprawdę magicznego w sensie... to jest super uczucie...

-No to przecież cały czas mówię! - wrzasnął James

-Tak James tylko, latanie jako takie to...no wiesz... największe  marzenie ludzkości  od zawsze i nie bez powodu, ja tam za bardzo się tym cieszę żeby zawracać sobie głowę piłkami które usiłują mnie zabić  - James popatrzył na nią jakby zaczynał rozumieć o co jej chodzi.

-Hmmm, nigdy tak o tym nie myślałem - przyznał

-Bo ty uważasz, że to coś normalnego a ja nie - wyjaśniła Jaqueline

- Ale zapewniam cię, że jak dołączysz do drużyny będę stać w pierwszym rzędzie na trybunach i ci kibicować - obiecała

- Wiesz, że kiedyś byłam nawet na prawdziwym meczu? Kieran zabrał mnie do Ballycastle w wakacje zeszłego roku, nawet wygraliśmy... tylko nie pamiętam z kim - przyznała

-Kieran przyjedzie po Ciebie do Londynu? - zapytał James

-Tak, chyba wrócimy do Belfastu przez kominek w Dziurawym Kotle - Jacqueline nie mogła nie zauważyć, że chłopcy popatrzyli po sobie i na chwilę wszyscy zamilkli. Wiedziała, że od dawna byli ciekawi kim jest Kieran i co w ogóle robi w jej życiu. Może nadeszła najwyższa pora żeby się przemóc i im powiedzieć, tym bardziej, że na dobrą sprawę wiele do opowiadania nie było.

-Kieran...on...

-Nie musisz mówić jeśli nie chcesz - powiedział Remus przekonaniem a James, Syriusz i Peter pokiwali głowami.

-Nie, w porządku, tak naprawdę to nawet nie za bardzo jest o czym mówić. Kieran jest jedynym czarodziejem w naszej okolicy...chyba, zorientował się, że mój...ojciec jest czarodziejem więc ja muszę być czarownicą - Jacqueline przerwała na chwilę i zaczerpnęła tchu.

- Kiedy ojciec odszedł Kieran zaczął pomagać mojej mamie jak nie potrafiłam opanować swojej mocy i coś odwaliłam i ogólnie, uczył mnie o magii - jeszcze raz przerwała i wbiła wzrok w zielone pola przetaczające się za oknem ich wagonu.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz