Jacqueline wyjątkowo w tym roku żegnała się z mamą przed odjazdem do szkoły, tydzień wcześniej niż zwykle w porcie w Belfaście. Za dziesięć minut jej prom miał odpłynąć do Cairnryan, skąd mieli ją odebrać państwo Potter.– Uważaj na siebie Jacqueline – powiedziała Deirdre, bacznie przyglądając się córce.
– To ty uważaj, mi w szkole nic nie będzie – odparła Jacqueline.
Deirdre nic na to nie odpowiedziała. Wiedziała co Jacqueline miała na myśli, ale jej akurat w tym momencie, chodziło o coś całkowicie innego.
Nie mogła, nie zauważyć, że od skończenia trzynastu lat Jacqueline coraz bardziej upodabniała się do swojego ojca, jeśli chodzi o urodę, a to zwracało na nią uwagę, której Deirdre stanowczo wolałaby jej oszczędzić. Sama nigdy nie była pięknością i nie do końca wiedziała, jak miała uświadomić córkę, że to na co powinna od teraz uważać to nie samochody-pułapki albo wojskowe patrole, ale nachalni chłopcy.
Prawda była taka, że Deirdre bardzo się bała, że uroda Jacqueline ściągnie na nią kłopoty. Dokładnie tak jak uroda Seana ściągnęła kłopoty na nią samą.
Doskonale pamiętała, jak jej własna matka ją przed nim ostrzegała - jak mówiła, że zbyt przystojnym mężczyznom nie należy ufać, wszyscy ją ostrzegali, ale Deirdre nie słuchała. Myślała, że była mądrzejsza, że panowała nad swoimi uczuciami, że potrafiła się w nich nie zapomnieć, nie stracić głowy.
Zawsze twardo stąpała po ziemi. Nie łudziła się, że gdzieś za rogiem czai się wielka miłość, nie oczekiwała jej. Może dlatego, kiedy Sean O'Hara pojawił się w ich wiosce, ze swoim błyskiem w oku, ze swoim czarującym uśmiechem, ze swoją idealną twarzą, lśniącymi włosami i przeklętą pewnością siebie, Deirdre dosłownie zwaliło z nóg. Już wtedy doskonale wiedziała, że Sean nie był odpowiednim kandydatem na męża, że związek z nim to fatalny błąd, ale mimo tego się na niego zdecydowała. Nigdy nie potrafiła nikomu tego wytłumaczyć... jak można zrobić krok do przodu z pełną świadomością, że stoi się nad przepaścią...?
Najgorszy był w tym wszystkim fakt, że nie miała pojęcia, jak by się zachowała, gdyby teraz Sean postanowił przypomnieć sobie o istnieniu żony i córki i wrócił do domu. Oczywiście kochała Colma całym sercem, był ideałem mężczyzny, lojalnym, solidnym i odpowiedzialnym, ale nigdy nie była w nim zakochana. Seana przeklinała po tysiąckroć za to, jak ją potraktował – za to, że jako pierwszy złamał serce Jacqueline - a jednak cichy głos w głębi świadomości podpowiadał jej, że gdyby wrócił, byłaby w stanie przyjąć go z otwartymi ramionami.
Jacqueline wbrew pozorom, wbrew wszelkiemu fizycznemu podobieństwu do Seana, była taka jak ona. Wydawało jej się, że jest taka mądra i rozsądna, ale jak przychodziło co do czego, kierowała się emocjami a nie głową. A z doświadczenia Deirdre wynikało, że to właśnie prosta droga do czegoś, co jej matka nazywała napytaniem sobie biedy.
Jej pociechą był fakt, że Jacqueline zdawała się, jeszcze kompletnie o takich sprawach nie myśleć oraz nadzieja, że koniec końców okaże się mieć więcej rozsądku niż ona sama. Z kolei fakt, że przyjaźniła się głównie z chłopcami, stanowił raczej dla Deirdre kolejny powód do niesprecyzowanych jeszcze bliżej zmartwień.
– Nie to mi chodzi, po prostu... Pamiętaj, żeby mieć głowę na karku, niezależnie od okoliczności – powiedziała, sama mając świadomość, że brzmi trochę nieskładnie.
Jacqueline spojrzała na nią, jakby nie do końca rozumiała o co chodzi, po czym mruknęła:
– Mhm, jasne.
Uściskały się krótko jak zwykle, po czym Jacqueline wsiadła na prom ze swoim skórzanym plecaczkiem, w którym zawsze nosiła ze sobą jakąś książkę, nieporęcznym kufrem i jeszcze bardziej nieporęczna gitarą.
CZYTASZ
Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]
FanfictionKrwawe Kłopoty w Irlandii Północnej i Pierwsza Wojna czarodziejów zaczynają się z początkiem lat siedemdziesiątych. Być może obie te wojny mają ze sobą więcej wspólnego, niż ktokolwiek się spodziewa? Oba konflikty poznaje Jacqueline O'Hara, która p...