51.Pełnia i Nów

496 38 259
                                    




– CO JEST Z TOBĄ, KURWA NIE TAK?!

Jacqueline wykrzyczała te słowa, jednocześnie z hukiem zatrzaskując za sobą drzwi do dormitorium chłopców, do którego właśnie wpadła jak bomba. Pewnie powinna była odczekać chwilę po rozmowie z Jamesem i się uspokoić. Na pewno to byłoby rozsądniejsze wyjście, ale zupełnie w tym momencie nie miała ochoty na racjonalne myślenie. Za to miała wielką ochotę urwać Syriuszowi głowę. Obiekt jej złości stał przy otwartym oknie odwrócony do niej plecami i z widoczną niechęcią odwrócił się, reagując na to niezbyt delikatne pytanie.

– Możesz mi dać spokój? – prychnął, zupełnie jakby czepiała się go zupełnie bez powodu, co tylko jeszcze bardziej rozjuszyło Jacqueline.

– Nie, nie mogę! – warknęła, dwoma krokami przemierzając dormitorium i podchodząc do niego. – Co ci do jasnej cholery odbiło!?

– Przestań na mnie wrzeszczeć, nie jesteś moją matką. – Syriusz wyrzucił z siebie to zdanie w taki sposób, jakby ciężko było mu wyobrazic sobie większą obelgę, niż porównanie do Walburgi Black. Co pewnie zresztą było prawdą. Jacqueline wprost nie mogła znieść tego chłodnego, kpiącego tonu. Zupełnie jakby Syriusz kompletnie sobie nie uświadamiał, do czego mógł doprowadzić, wyjawiając Snape'owi tajemnicę Bijącej Wierzby.

– Czy się słyszysz?! Masz kurwa cień pojęcia, co właściwie zrobiłeś, czy naprawdę jesteś tak głupi, że nie zdajesz sobie z tego sprawy?! – warknęła i odwróciła się plecami do Syriusza, bo wprost nie mogła znieść jego widoku.

Najwyraźniej ta ostatnia uwaga naprawdę go dotknęła, bo sam też podniósł na nią głos, a jego ton stracił chłodny odcień. Przeciwnie, wyraźnie było w nim słychać płonący gniew.

– ZROBIŁEM TO DLA CIEBIE!

Tego już było dla Jacqueline za dużo. Odwróciła się na pięcie i pozwalając, by gniew, który uderzył jej do głowy, przejął kontrolę nad jej ciałem, dała mu w twarz, a odgłos z jakim jej dłoń wylądowała na jego policzku, odbił się od ścian dormitorium.

– Nawet się nie waż... – wycedziła przez zaciśnięte zęby. – Nie waż się, zwalać winy na mnie.

Jacqueline była cały czas tak wściekła, że nawet wstyd, który zalał ją, kiedy tylko jej dłoń dotknęła jego twarzy, nie był w stanie stłumić tego uczucia. Właściwie to sama nie wiedziała, na co była bardziej zła. Sam postępek Syriusza, czy to, że zachowywał się, jakby nic złego nie zrobił.

– Nie robię tego – wycedził Syriusz. Nawet nie chwycił się za zaczerwieniony policzek. Gdyby nie jego płonące urazą spojrzenie, można by pomyśleć, że w ogóle tego nie zauważył. – Pytałaś, co mi odbiło, to ci powiedziałem.

– Gówno prawda. Dla mnie? Dobre sobie – rzuciła pogardliwym tonem. – Prosiłam cię o to?! Nie przypominam sobie!

Syriusz chyba usiłował coś na to odpowiedzieć, ale Jacqueline nie pozwoliła mu dokończyć. Jego sugestia podziała na nią jak płachta na byka.

– Prawda jest taka, że zrobiłeś to, bo jest rozpuszczonym gówniarzem, który nie liczy się z konsekwencjami swoich działań, bo nigdy w życiu żadnych nie musiał ponieść! Wiesz, co by czekało Remusa, gdyby Snape'owi coś się stało?

– Ja nie...

– Czekaj, niech zgadnę! Nie pomyślałeś o tym?! – zakpiła i po nietęgie minie Syriusza poznała, że dokładnie to miał zamiar powiedzieć. – To jest właśnie cały twój problem, ty nigdy nie myślisz! Po prostu robisz coś, a potem liczysz, że ktoś inny będzie się użerał z bałaganem, którego narobiłeś.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz