Jacqueline nie miała pojęcia gdzie się podział James. Jeszcze przed chwilą szedł zaraz przed nią, a teraz gdzieś go wcięło. Pewnie zauważył gdzieś Syriusza i z radością pobiegł rzucić mu się w ramiona, zostawiając ją w drzwiach do wagonu z zaklinowanym kufrem, utrudniającą jakiekolwiek ruchy gitarą przerzuconą przez ramię i skrzeczącą Morrigan. Jacqueline ze złością popatrzyła do wnętrza wagonu, ale Jamesa, ani nikogo znajomego nigdzie nie było widać.Co za bezsensowny absurd, że nawet po przekroczeniu granicy magicznego świata na peronie 9 i 3/4 nadal nie mogli używać czarów. Zanim zdążyła kolejny raz szarpnąć za przyblokowany kufer, ten uniósł się łagodnie i zawisł kilka cali nad podłogą wagonu. Jacqueline uniosła głowę i ku swojemu szczeremu niezadowoleniu, zobaczyła Mulcibera stojącego przed wejściem do wagonu z wyciągniętą różdżką. Oczywiście, ten drań był już pełnoletni, więc mógł sobie czarować gdziekolwiek mu się podobało.
– Służę pomocą O'Hara – powiedział, posyłając jej nieszczery, nieobejmujący zimnych oczu uśmiech. – Dokąd ci to zanieść?
– Odłóż to – warknęła Jacqueline. – Nie potrzebuję pomocy.
– Widziałem coś zupełnie przeciwnego. Jako gentlemen nie mogę pozwolić, żeby w moim towarzystwie kobieta się tak męczyła – powiedział, lekko posyłając kufer w głąb wagonu, co zmusiło również Jacqueline do przesunięcia się do środka.
– Nie jestem w twoim towarzystwie – sarknęła w jego stronę. Niechętnie zrobiła kilka kroków do przodu, a Mulciber ruszył za nią, lewitując przed sobą jej kufer. Jeśli nie zamierzała wszczynać bójki na środku pociągu, w której na dodatek nie mogłaby używać czarów, nie pozostawało jej nic innego niż pozwolić mu zanieść jej kufer do przedziału. Mogła jedynie mieć nadzieję, że James z Syriuszem nie usadowili się na samym końcu pociągu.
– Jak ci minęły wakacje? – zagadnął Mulciber zza jej pleców.
– Nijak – mruknęła, mimowolnie przyspieszając kroku.
– Podobno mieszkasz z Potterem, to prawda? – zapytał znowu, a Jacqueline przewróciła tylko oczami. Nie mogła się doczekać, kiedy się go pozbędzie.
– Możesz oddać mi mój kufer i sobie pójść?
– Próbuję jedynie prowadzić cywilizowaną konwersację. Nie możemy porozmawiać jak przyjaciele ze szkoły?
Jacqueline ze złością odwróciła się w jego stronę, wykręcając sobie szyję. Zauważyła, że Mulciber szybko podniósł wzrok, który najwyraźniej błądził gdzieś po jej osłoniętych czarnymi rajstopami nogach.
– Chyba nie znasz znaczenia słowa „przyjaciel". A jedyne co mogę zrobić w ramach rozmowy z tobą, to wymienić pierwsze z brzegu milion osób, z których wolałabym teraz przebywać zamiast ciebie – prychnęła.
– Masz charakterek, O'Hara, przyznaję. Ale chyba nawet mi się to podoba – powiedział powoli, a Jacqueline po plecach przebiegł zimny dreszcz.
Jej z koleji nic się w tej sytuacji nie podobało. Począwszy od rzekomej pomocy Mulcibera, przez jego dziwne teksty, skończywszy na wzroku zawieszonym na jej udach. Na szczęście w drzwiach do kolejnego przedziału zobaczyła rozczochrany łeb Jamesa, więc ta durna wycieczka mogła dobiec końca.
– Przesuń się. – Popchnęła Jamesa, który opowiadał o czymś z dużym przejęciem, zmuszając go do wejścia do przedziału. W środku zastała już wciśniętego na siedzenie przy drzwiach Petera, a po przeciwnej stronie rozwalonego na całej szerokości kanapy Syriusza. Zauważyła również nieco zdezelowany kufer Remusa na półce, choć jego samego nie było w środku.
CZYTASZ
Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]
FanfictionKrwawe Kłopoty w Irlandii Północnej i Pierwsza Wojna czarodziejów zaczynają się z początkiem lat siedemdziesiątych. Być może obie te wojny mają ze sobą więcej wspólnego, niż ktokolwiek się spodziewa? Oba konflikty poznaje Jacqueline O'Hara, która p...