34.Cisza przed burzą

432 43 275
                                    




Jacqueline nie miała pojęcia gdzie się podział James. Jeszcze przed chwilą szedł zaraz przed nią, a teraz gdzieś go wcięło. Pewnie zauważył gdzieś Syriusza i z radością pobiegł rzucić mu się w ramiona, zostawiając ją w drzwiach do wagonu z zaklinowanym kufrem, utrudniającą jakiekolwiek ruchy gitarą przerzuconą przez ramię i skrzeczącą Morrigan. Jacqueline ze złością popatrzyła do wnętrza wagonu, ale Jamesa, ani nikogo znajomego nigdzie nie było widać.

Co za bezsensowny absurd, że nawet po przekroczeniu granicy magicznego świata na peronie 9 i 3/4 nadal nie mogli używać czarów. Zanim zdążyła kolejny raz szarpnąć za przyblokowany kufer, ten uniósł się łagodnie i zawisł kilka cali nad podłogą wagonu. Jacqueline uniosła głowę i ku swojemu szczeremu niezadowoleniu, zobaczyła Mulcibera stojącego przed wejściem do wagonu z wyciągniętą różdżką. Oczywiście, ten drań był już pełnoletni, więc mógł sobie czarować gdziekolwiek mu się podobało.

– Służę pomocą O'Hara – powiedział, posyłając jej nieszczery, nieobejmujący zimnych oczu uśmiech. – Dokąd ci to zanieść?

– Odłóż to – warknęła Jacqueline. – Nie potrzebuję pomocy.

– Widziałem coś zupełnie przeciwnego. Jako gentlemen nie mogę pozwolić, żeby w moim towarzystwie kobieta się tak męczyła – powiedział, lekko posyłając kufer w głąb wagonu, co zmusiło również Jacqueline do przesunięcia się do środka.

– Nie jestem w twoim towarzystwie – sarknęła w jego stronę. Niechętnie zrobiła kilka kroków do przodu, a Mulciber ruszył za nią, lewitując przed sobą jej kufer. Jeśli nie zamierzała wszczynać bójki na środku pociągu, w której na dodatek nie mogłaby używać czarów, nie pozostawało jej nic innego niż pozwolić mu zanieść jej kufer do przedziału. Mogła jedynie mieć nadzieję, że James z Syriuszem nie usadowili się na samym końcu pociągu.

– Jak ci minęły wakacje? – zagadnął Mulciber zza jej pleców.

– Nijak – mruknęła, mimowolnie przyspieszając kroku.

– Podobno mieszkasz z Potterem, to prawda? – zapytał znowu, a Jacqueline przewróciła tylko oczami. Nie mogła się doczekać, kiedy się go pozbędzie.

– Możesz oddać mi mój kufer i sobie pójść?

– Próbuję jedynie prowadzić cywilizowaną konwersację. Nie możemy porozmawiać jak przyjaciele ze szkoły?

Jacqueline ze złością odwróciła się w jego stronę, wykręcając sobie szyję. Zauważyła, że Mulciber szybko podniósł wzrok, który najwyraźniej błądził gdzieś po jej osłoniętych czarnymi rajstopami nogach.

– Chyba nie znasz znaczenia słowa „przyjaciel". A jedyne co mogę zrobić w ramach rozmowy z tobą, to wymienić pierwsze z brzegu milion osób, z których wolałabym teraz przebywać zamiast ciebie – prychnęła.

– Masz charakterek, O'Hara, przyznaję. Ale chyba nawet mi się to podoba – powiedział powoli, a Jacqueline po plecach przebiegł zimny dreszcz.

Jej z koleji nic się w tej sytuacji nie podobało. Począwszy od rzekomej pomocy Mulcibera, przez jego dziwne teksty, skończywszy na wzroku zawieszonym na jej udach. Na szczęście w drzwiach do kolejnego przedziału zobaczyła rozczochrany łeb Jamesa, więc ta durna wycieczka mogła dobiec końca.

– Przesuń się. – Popchnęła Jamesa, który opowiadał o czymś z dużym przejęciem, zmuszając go do wejścia do przedziału. W środku zastała już wciśniętego na siedzenie przy drzwiach Petera, a po przeciwnej stronie rozwalonego na całej szerokości kanapy Syriusza. Zauważyła również nieco zdezelowany kufer Remusa na półce, choć jego samego nie było w środku.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz