63.Black i O'Hara cz.1

232 37 140
                                    


"Come along, baby, we better make a start 

You better make it soon before you break my heart"


Jacqueline musiała przyznać przed sobą, że od pierwszej lekcji obrony przed czarną magią była bezwstydnie zaintrygowana, jaką postać przybierze bogin Syriusza. Kiedy podczas poniedziałkowej lekcji profesor McKinnon wywołał go na środek klasy, ledwo była w stanie ukryć zaciekawienie. Sam zainteresowany wydawał się zupełnie nieporuszony zmierzeniem się z własnymi lękami. Wyszedł z ławki z lekko kpiącym uśmiechem, jakby nie spodziewał się, że to zadanie w jakikolwiek sposób nadwyręży jego siły.

Bogin na chwilę zamienił się w wielobarwną splątana masę kształtów i dźwięków, zanim przybrał postać... Jacqueline.

Zobaczyła samą siebie w potarganym szkolnym mundurku i porwanych rajstopach z twarzą pokrytą siniakami. Z rozciętej wargi płynęła krew, a w oczach malował się zwierzęcy strach. Bogin-Jacqueline uderzył pięściami w niewidzialną ścianę przed sobą, a głuche dudnienie rozeszło się echem po całej klasie.

– Pomóż mi! – Jacqueline usłyszała własny głos pełen przerażenia i żołądek podjechał jej do gardła. Zapewne tak właśnie musiała wyglądać w opuszczonej piwnicy w Hogsmeade. Samotna, przerażona i bezbronna. – Proszę! Proszę, pomocy! Syriusz, proszę! Pomóż mi!

Syriusz przez chwilę wpatrywał się w swojego bogina jak zahipnotyzowany, zanim uniósł różdżkę.

Revelio – powiedział, a w miejscu między nim, a boginem ukazała się kamienna ściana. Wyglądało na to, że Syriusz całkowicie zapomniał, że zmagał się z boginem, a nie rzeczywistą sytuacją.

– Black! – upomniał go McKinnon. Syriusz albo go nie usłyszał, albo zignorował.

– Proszę, pomocy!

– Panie profesorzy, wystarczy. – Jacqueline usłyszała lekko podniesiony głos Jamesa. Ku jej zaskoczeniu Potter nie patrzył na swojego najlepszego przyjaciela tylko na nią. McKinnon uciszył go gestem dłoni, nie spuszczając wzroku z Syriusza.

Bombarda!

Zaklęcie Syriusza uderzyło w kamienną ścianę, która wyrosła na środku klasy. Choć oczywiście była to tylko iluzja wytworzona przez bogina, łomot, który rozległ się w tym momencie i wzniesione w górę tumany pyłu i kawałki kamienia wydawały się najzupełniej realne. Przez wiszący w powietrzu kurz Jacqueline dostrzegła własną postać, leżącą nieruchomo na ziemi z otwartymi oczami. Zanim Syriusz zdążył zrobić cokolwiek więcej, McKinnon uniósł różdżkę, a cała klasa w jednej chwili odzyskała normalny wygląd.

– Black... – zaczął, ale Syriusz zdawał się go nie słuchać. Schował różdżkę do kieszeni szaty, odwrócił się na pięcie i bez słowa wyszedł z klasy. Jacqueline tylko przez sekundę była w stanie dostrzec jego twarz. Szczerze mówiąc, nie wydawał jej się zbyt przestraszony, raczej wściekły, choć ciężko było powiedzieć, czy był zły na McKinnona, na nią, czy na siebie. Pewnie na wszystko po trochę.

– Wszystko gra? – Jacqueline usłyszała szept Jamesa, który wychylił się e jej stronę, kiedy przeszli do tematu dzisiejszej lekcji. McKinnon w żaden sposób nie skomentował opuszczenia klasy przez Syriusza, jakby uznał to za najzupełniej normalne.

– Co? Tak, nic mi nie jest – odpowiedziała cicho.

– Na pewno? Jesteś strasznie blada.

– Na pewno, James. Serio, nic mi nie jest.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz