19.Tajemnica Puchonów

518 55 414
                                    


W multimediach zapraszam na nieco folku w polskim wykonaniu :)
Beltaine – Health to the company

Przy nutkach w tekście wrzucam również link do piosenki wspomnianej w rozdziale, polecam odpalić dla nastroju :)                          

Malinda – Scarborough Fair

– To oficjalnie najgłupszy pomysł w twoim życiu. – Jacqueline wygłosiła tę pełną życiowej prawdy myśl, jakieś dwa tygodnie po przyjeździe do szkoły.

Było po pierwszej w nocy, a ona stała z Syriuszem za cieplarnią numer pięć, która podobno służyła za osobistą pracownię profesor Sprout i do której uczniowie nie mieli wstępu. Przyszli tu ukryci pod peleryną niewidką Jamesa, by Syriusz mógł ją wtajemniczyć w szczegóły swojego – jak sam twierdził – genialnego planu.

Podczas wakacji Syriusz na jednym z przyjęć czystokrwistych rodzin, na które ciągali go rodzice, spotkał jakiegoś starszego chłopaka, który podzielił się z nim rzekomą największą tajemnicą Puchonów.

Podobno od wielu lat między uczniami Huffelpuffu krążyła legenda o halucynogennej roślinie z Europy Wschodniej, zapewniającej najlepszy, pozbawiony konsekwencji odlot, jaki można sobie tylko wyobrazić, ukrytej w prywatnej cieplarni mistrza zielarstwa – tradycyjnego opiekuna Huffelpuffu.

Tajemnicza Inula miała gwarantować kilka godzin najpiękniejszych halucynacji bez kaca, bólu głowy czy ryzyka uzależnienia.

O ile dla Puchonów ta opowieść wydawała się czymś w rodzaju miejskiej legendy, której prawdziwości nikomu nie przyszło do głowy sprawdzać, o tyle Syriusz z miejsca wziął sobie za punkt honoru zdobycie drogocennych liści.

– Będziesz mogła tak mówić, dopiero jak umrę i nie wpadnę na żaden pomysł więcej. Na razie, to co najwyżej mój najgłupszy pomysł jak do tej pory. – Wyszczerzył się do niej Syriusz.

– I to według ciebie polepsza sytuację? – dopytała Jacqueline, przewracając oczami.

– Daj spokój, Hartman wszystko mi powiedział. Trzeba wejść na drzewo, z drzewa na dach położyć się na brzuchu i przeczołgać do piątej szyby na wprost i drugiej na lewo...

– Syriusz, nie uważasz, że to trochę bez sensu? Mieliby trzymać tą zarąbiście halucynogenną roślinę akurat w miejscu, do którego można się włamać przez jedyny nieobjęty zaklęciami kawałek dachu, na który można wejść przez jedyne drzewo rosnące przy cieplarniach? Jak dla mnie to na mile śmierdzi zasadzką.

– No właśnie o to chodzi! Nie rozumiesz? – zapalił się Syriusz, a jego twarz rozjaśnił pełen pasji uśmiech jak zawsze, kiedy na coś się nakręcił.

Jego zapał był naprawdę zaraźliwy. Jacqueline, pomimo że wcale nie wierzyła nawet w samo istnienie owej rośliny ani tym bardziej w jej obecność w szkolnej cieplarni nie była w stanie mu odmówić. Jeszcze zanim tu przyszli dobrze wiedziała, że zgodzi się na każde wariactwo bo entuzjazm Syriusza był jak tornado – porywał za sobą wszystko, co stanęło mu na drodze.

– Ni cholery – przyznała.

– Zrobili to celowo. Po pierwsze zawsze najciemniej pod latarnią, a po drugie to taki... tor przeszkód – dokończył, a Jacqueline wybuchnęła śmiechem.

Na szczęście patrole prefektów i nauczycieli obejmowały tylko zamek, bo nikomu nie przyszło do głowy, że ktoś mógłby się po nocy szwendać po błoniach, więc szansa, że ktoś ich zobaczy albo usłyszy, była naprawdę niewielka.

– Uważasz, że Dumbledore wymyślił sobie tor przeszkód dla zuchwałych Puchonów, a każdy, kto go przejdzie, w nagrodę ma prawo, ujarać się jakimś mitycznym krzakiem? – Syriusz rozłożył tylko ręce, jakby chciał powiedzieć „z ust mi to wyjęłaś", a Jacqueline ukryła twarz w dłoniach, kręcąc głową. – Dobra co mi tam, zróbmy to.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz