40.Stłuczona filiżanka

367 40 298
                                    



Dla Jacqueline opuszczanie domu państwa Potter po świątecznej przerwie i powrót do szkoły, z perspektywą wiszących nad głową SUMów, było jak jedno wielkie wychodzenie spod nagrzanej kołderki w mroźny i ciemny poranek. A raczej wypadnięcie spod tej kołderki prosto do przerębla w skutym lodem jeziorze.

Co nie powinno jej dziwić, James i Syriusz wydawali się nie mieć takich odczuć. Pierwszą rzeczą, jaką zrobili w Hogwart Expressie w drodze powrotnej, było zdanie Remusowi i Peterowi szczegółowego sprawozdania na temat, jak to nazwali, gorącego uczucia, którym Jacqueline rzekomo zapałała do wujka Syriusza. Prychając pod nosem i przewracając oczami, Jacqueline pozwoliła im na snucie tych wziętych z księżyca wynurzeń, po czym zdając się na rozsądek Remusa, dokładnie zacytowała jedno jedynie zdanie, które wypowiedziała na temat Alpharda Blacka po jego wizycie. Jakże srogie było jej rozczarowanie, kiedy Remus jedynie pokiwał głową ze zrozumieniem, po czym pękając ze śmiechu, oznajmił, że jak najbardziej rozumie, że Jacqueline zakochała się w wujku Syriusza. Pozostałą część drogi Jacqueline spędziła na tłumaczeniu Jamesowi i Syriuszowi, czym są rozwielitki, wcześniej stwierdzając, że właśnie do ich poziomu intelektualnego właśnie się zbliżyli i to tylko pod warunkiem, że weźmie się pod uwagę ich obu na raz.

Przez kilka dni Jacqueline chodziła trochę jak pijana, nie mogąc przystosować się do szkolnego rytmu po świątecznym odpoczynku. Choć żartowała z tego z Kieranem i Aisling sama zaczynała coraz częściej odczuwać presję związaną z egzaminami. Choć w teorii nie miała powodów do zmartwień, bo przecież żaden przedmiot nie sprawiał jej kłopotów, to coraz częściej dopadały ją ponure wyobrażenia, jak spektakularnie zawala SUMy, a jedyna praca, jaką jest w stanie dostać to zmywak u Rosmerty i to tylko dzięki protekcji Kierana. Kiedy nieopatrznie zwierzyła się z tych lęków podczas ślęczenia nad wyjątkowo trudnym wypracowaniem na transmutację Syriusz i Remus, którzy razem z nią siedzieli przy stoliku, niemal nie pospadali z krzeseł ze śmiechu, co było nieco żenujące, ale w pewien sposób również podnoszące na duchu.

Jakiś tydzień po powrocie do szkoły, kiedy Jacqueline sądziła już, że temat Alpharda zdążył się wypalić, Syriusz przy śniadaniu dostał od niego list, który najwidoczniej przypomniał mu, o tym ostatnim temacie, którym mógł ją podręczyć. Jacqueline grzebała w swojej jajecznicy, jednocześnie usiłując czytać, co było o tyle niebezpieczne, że pani Pince zwykła grozić bolesną śmiercią każdemu, kto ośmielał się wyciągać książkę przy stole.

– Wujek pisze, że Walburgia z okazji nowego roku osiągnęła kolejny poziom nieznośności. Strach pomyśleć jakich wyżyn sięgnęłaby, gdyby miała przebywać kilka dni w moim towarzystwie – zakpił. – James, wujek kazał cię pozdrowić – dodał lekko.

– Dziękuję.

– Kazał również serdecznie ucałować moją piękną przyjaciółkę – rzucił, a Jacqueline uniosła głowę.

– Naprawdę? – zapytała i dopiero wtedy zdała sobie sprawę, że mimowolnie na jej twarz wpłynął szeroki uśmiech. Uświadomiła sobie również, że również James, Remus i Peter niby dyskretnie na nią zerkali, jakby czekając na jej reakcję. To, że Syriusz wcześniej trącił ich pod stołem albo w jakiś inny sposób dał do zrozumienia, że zamierza zrobić sobie z niej jaja, było aż zbyt oczywiste. Syriusz ryknął takim śmiechem, że nawet siedzące po drugiej stronie stołu pierwszoklasistki spojrzały na niego karcąco, nie mówiąc już o bliższym otoczeniu.

– Nie, wariatko! – wydusił, kiedy już był w stanie wyrzucić z siebie coś sensownego. Oczywiście zapewne nie pomagał mu w tym głupkowaty rechot Jamesa. Jak na kogoś, kto od czterech miesięcy zajmował się głównie dostawaniem koszta od klasowej koleżanki, dość dzielnie sobie poczynał, wyśmiewając cudze wpadki. – Naprawdę pomyślałaś, że coś takiego napisał?!

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz