Jacqueline czekała na Kierana w Trzech Miotłach, postukując o blat stolika do melodii kolęd puszczanych przez Rosmertę z olbrzymiego gramofonu, stojącego w rogu gospody. Jak zwykle pub był wypełniony uczniami po brzegi. Połowa z obecnych taszczyła ze sobą świąteczne sprawunki, przez co pomieszczenie wydawało się jeszcze bardziej zatłoczone. Jacqueline trochę się denerwowała. Nie była do końca przekonana czy to, o co ma zamiar poprosić Kierana, jest do końca legalne. Z drugiej strony nie sądziła, by miał się tym jakoś szczególnie przejmować.Kieran zjawił się w drzwiach punktualnie o jedenastej, tak jak się umówili. Po wejściu odwiesił płaszcz i kaszkiet na przepełniony wieszak przy wejściu i udał się prosto do baru, nie zauważając siedzącej w rogu Jacqueline. Jak zwykle był ubrany po mugolsku w prosty, wełniany garnitur i białą koszulę. Ku zaskoczeniu Jacqueline na jego widok na twarzy Rosmerty pojawił się szeroki uśmiech i delikatny rumieniec. Kobieta nachyliła się, wrzucając na bar swój pokaźny biust osłonięty jedynie bardzo niepasującą do pogody kaszmirową bluzeczką, a Kieran pocałował ją w oba policzki.
Jacqueline zdumiona patrzyła, jak Rosmerta szczebiocząc, nalewa Kieranowi ciemnego stoutu z idealną ilością gęstej piany. Kieran chyba w końcu przypomniał sobie, po co tu przyszedł, bo zapytał o coś Rosmertę, która wzrokiem wskazała na siedzącą w kącie Jacqueline. Jacqueline pomachała mu z miną pod tytułem „nie przeszkadzajcie sobie", a Kieran ruszył w jej kierunku, manewrując między kłębiącymi się w pubie uczniami.
Jacqueline zeskoczyła z krzesła, żeby przywitać się z Kieranem, który zamknął ją w krótkim, ale mocnym uścisku.
– Jackie! Jak dobrze cię widzieć – powiedział, siadając naprzeciwko niej – Co u ciebie, opowiadaj! – zażądał, przeczesując palcami jasne włosy, ale Jacqueline go zignorowała.
– To było wyjątkowo ciepłe powitanie – powiedziała, uśmiechając się pod nosem i patrząc w stronę baru. Ku jej zdziwieniu Kieran nie wyglądał na ani odrobinę speszonego.
– Normalne między znajomymi – uśmiechnął się do niej.
– Znajomymi? Jak dobrymi znajomymi? – podłapała Jacqueline. Tak naprawdę bardzo mało wiedziała o życiu Kierana w ogóle, a o jego życiu uczuciowym nie wiedziała praktycznie nic, więc to nagłe odkrycie bardzo ją zainteresowało.
– Znajomymi, którzy znają się ze szkoły – odpowiedział Kieran, a Jacqueline zrozumiała, że się z niej nabija.
– No co? Jestem po prostu ciekawa – wyznała, naciągając na dłonie rękawy swetra jak zawsze, gdy się czymś speszyła.
– Właśnie widzę – zaśmiał się, upijając łyk piwa – Nie musisz się tak ekscytować. Nie dość, że nic się nie wydarzyło to jeszcze dawno temu – powiedział, pokazując białe zęby w szerokim uśmiechu, a Jacqueline już sama nie widziała czy nadal się z niej nabija, czy mówi poważnie. – W każdym razie zakładam, że nie chciałaś, żebym przyjechał, żeby podyskutować o moim nieistniejącym życiu towarzyskim?
– Co? A tak... – mruknęła Jacqueline, niechętnie przypominając sobie, po co chciała się spotkać z Kieranem. – W ogóle dziękuję, że przyjechałeś – zaczęła.
– Nie ma problemu, wiesz, że dla ciebie wszystko – powiedział, a Jacqueline była pewna, że mówi szczerze. Kieran był jedną z tych osób w jej życiu, na które zawsze mogła liczyć. Upiła łyk kremowego, jakby miało jej to dodać odwagi i w końcu przeszła do rzeczy.
– Wiesz, że mama kazała mi w tym roku zostać na święta w Hogwarcie? – spytała, na co Kieran przestał się uśmiechać.
– Tak, dzwoniła do mnie. Jacqueline, nie wiem dokładnie, dlaczego tak postanowiła, jeśli o to chcesz zapytać – powiedział, jakby chciał ją ostrzec przed robieniem sobie nadziei.
CZYTASZ
Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]
FanfictionKrwawe Kłopoty w Irlandii Północnej i Pierwsza Wojna czarodziejów zaczynają się z początkiem lat siedemdziesiątych. Być może obie te wojny mają ze sobą więcej wspólnego, niż ktokolwiek się spodziewa? Oba konflikty poznaje Jacqueline O'Hara, która p...