46.Nowe perspektywy cz.2

350 45 305
                                    


Bill Brown - Shepard's Flute


Syriusz w Pokoju Wspólnym wpadł prosto na Jamesa, Remusa i Petera wijących się przed zdenerwowaną Evans, która z opartymi na biodrach dłońmi wyglądała jak policjant z mugolskich filmów. Wyraźnie żaden z nich nie był pewny co odpowiedzieć na jej pytania, które wyrzucała z siebie jak z karabinu.

– Jacqueline nic nie jest – powiedział na cały głos, a cała czwórka spojrzała na niego skołowana. – Zaraz wyjdzie ze skrzydła szpitalnego, nie ma o czym mowić.

– Skoro nic jej nie jest, to dlaczego jest w skrzydle szpitalnym? – zapytała Evans irytująco celnie. – Coś jej się stało w Hogsmeade?

Syriusz miał szczerą ochotę wypalić, żeby zapytała swojego smarkatego koleżkę, ale dał sobie spokój. Nie miał już sił na kłótnie, tym bardziej że o tym akurat Smarkerus naprawdę mógł nie słyszeć. W końcu Mulciber, Avery, Wilkes i reszta pomimo jego usilnych starań, nie traktowali go jak równego sobie. Więcej zaufania z racji urodzenia należało się Regulusowi, nawet jeśli na co dzień się z nimi nie trzymał, niż Snape'owi, który był i zawsze miał pozostać kimś obcym i gorszym. Chyba nic nie było w nim tak żałosne, jak to, jak bardzo nie zdawał sobie z tego sprawy.

– Evans, odpuść okey?

Lily spojrzała wyczekująco na Remusa, jakby oczekiwała od niego odpowiedzi i w tym momencie na jej twarz spłynął wyraz zrozumienia i przerażenia.

– Remus, wtedy jak ją widzieliśmy z Mulciberem... to on coś...?

Syriusz zaklął pod nosem. Tyle było na tyle, jeśli chodziło o niezwracanie na siebie uwagi.

– Jacqueline jest cała, pani Pomfrey powiedziała, że nie ma żadnych trwałych urazów  – powiedział Remus po chwili zastanowienia.

Lily przytknęła dłoń do ust, jakby bała się, że zaraz wyda z siebie jakiś niekontrolowany odgłos. Ciekawe, czy bała się o siebie? Jako mugolaczka, była teoretycznie na jeszcze gorszej pozycji niż Jacqueline.

– Jak ją znaleźliście? – zapytała, na co we czterech spojrzeli po sobie w milczeniu.

Syriusz również spojrzał błagalnie na Remusa, w nadziei, że ten wymyśli coś wiarygodnego. Sam czuł taką pustkę w głowie, że aż dzwoniło mu w uszach.

– To tajemnica Evans, ale obiecuję, że powiem ci po ślubie – stwierdził James, a Syriusz jęknął w duchu.

– Że co? Po jakim znowu ślubie? – zdziwiła się Evans, która chyba przez chwilę zapomniała z kim rozmawiała.

– Naszym.

– Naprawdę Potter, to już jest przesada! Nawet przez chwilę nie możesz się zachować jak dorosły?! – prychnęła, odwróciła się na pięcie i zniknęła na schodach prowadzących do dormitorium dziewcząt.

– Jak raz się z nią zgadzam – mruknął Syriusz pod nosem.

– A może byś docenił fakt, że tym sposobem zakończyłem to małe przesłuchanie? – oburzył się James.

– Powiedziałeś to celowo, żeby ją przepłoszyć? – dopytał Remus z niedowierzaniem w głosie.

– Poniekąd – przyznał James. – Powiedzmy, że zaakceptowałem chwilowe straty na froncie. Ale naprawdę powiem jej po ślubie.

Tego stwierdzenia już żaden z nich nie skomentował. Syriusz po prostu ruszył w stronę dormitorium, a pozostała trójka ruszyła za nim. Syriusz zerkając na zegarek, ze zdumieniem stwierdził, że ledwie dochodziła północ. Miał wrażenie, jakby nie spał od trzech dni, tyle się wydarzyło, od kiedy profesor McGonagall podeszła do nich podczas kolacji.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz