Syriusz planował opuścić klasę obrony przed czarną magią zaraz za Jacqueline (choć oczywiście nie miał zamiaru za nią iść), ale Remus zatrzasnął mu drzwi przed samym nosem.
– Czekaj – powiedział powoli, wyraźnie dając mu do zrozumienia, że nie wykręci się od usłyszenia tego, co Remus chciał mu powiedzieć.
Po zobaczeniu tego, co zobaczył i kłótni z Jacqueline, ostatnie na co miał ochotę to pogadanka od Remusa, ale nie bardzo wiedział jak się od niej wyłgać.
– Co? – rzucił, udając głupiego.
Oczywiście Remus dał im do zrozumienia, że słyszał ich kłótnię, ale zawsze istniała szansa, że przesadzał dla osiągnięcia lepszego efektu. Zresztą przecież nie powiedzieli nic aż tak oczywistego. Tak mu się przynajmniej wydawało, bo szczerze mówiąc, nie bardzo panował nad tym, co wywrzaskiwał do Jacqueline. Nadal czuł pulsujący w czaszce gniew, który uderzył go z całą mocą, kiedy zobaczył jej wspomnienia odbite w dziwacznym lusterku.
Uczuć, które go ogarnęły, na widok Jacqueline bezskutecznie szukającej wyjścia z ciemnej piwnicy, czy wijącej się z bólu, nawet nie był w stanie nazwać. Każdy strach czy gniew, który wcześniej w życiu odczuwał, każda fala złości czy nienawiści, była niczym, w porównaniu z tym, co czuł patrząc na cierpienie Jacqueline.
Za to tego, co poczuł, kiedy wspomnienie cofnęło się jeszcze dalej, ukazując Jacqueline, z tym całym, pożal się Merlinie bibliotekarzyną, nawet nie chciał identyfikować. Określenie wszystkich emocji, które kompletnie nim zawładnęły i odebrały resztki rozumu, przez co zaczął wygadywać te wszystkie głupoty, mogłoby prowadzić do konkluzji, której wcale nie chciał formułować.
– Musimy pogadać. Wiem, że to nie moja sprawa i naprawdę długo nie chciałem się wtrącać, ale przeginasz – oznajmił Remus.
– Niby w czym? – mruknął, odwracając wzrok i ponownie siadając na jednej z ławek. – Ile słyszałeś? – zapytał.
– Wystarczająco – odrzekł Remus spokojnie. – Zresztą nie chodzi tylko o dzisiaj. Od dawna podejrzewałem, że coś jest między wami, a ostatnio nabrałem pewności.
– Nie mam pojęcia, skąd ci się wziął taki pomysł – odburknął Syriusz.
– Pomyślmy... – zakpił Remus, siadając centralnie naprzeciw niego, zapewne po to, by Syriusz nie mógł uciec przed jego spojrzeniem. – Może dlatego, że ostatnio zawsze jak was widzę razem, to albo ją obmacujesz, albo wyglądasz, jakbyś właśnie miał zamiar to zrobić.
– Nikogo nie obmacuję – zaprzeczył Syriusz, starając się zbytnio nie roztrząsać, ile prawdy mogło być w tym spostrzeżeniu.
– Syriusz... – westchnął Remus. – Daj spokój. Przecież to żadna niespodzianka, zanosiło się od lat...
– Co ty bredzisz? Na nic się nie zanosiło! Nadal się nie zanosi, bo nic się nie dzieje – rzucił lekko, reflektując się, po początkowej gwałtownej reakcji. – To, o czym rozmawialiśmy, to tylko... to było w wakacje... nic takiego... – zaczął się plątać. – Merlinie, nie patrz tak na mnie! Raz się pocałowaliśmy i tyle – pękł w końcu, nie wytrzymując spojrzenia Remusa.
– Mhm, a dlaczego tyle, jeśli mogę spytać?
– Słucham?
– Dlaczego tylko tyle? – powtórzył spokojnie Remus. – Wiesz... jak patrzysz na nią, kiedy ci się wydaje, że nikt nie widzi, to właśnie tylko ci się wydaje – zaśmiał się lekko.
Syriusz przymknął lekko oczy, zastanawiając się, czy zaprzeczanie miało jeszcze jakikolwiek sens. Chyba nie za bardzo.
– Z daleka widać, że jesteś w niej...
CZYTASZ
Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]
FanfictionKrwawe Kłopoty w Irlandii Północnej i Pierwsza Wojna czarodziejów zaczynają się z początkiem lat siedemdziesiątych. Być może obie te wojny mają ze sobą więcej wspólnego, niż ktokolwiek się spodziewa? Oba konflikty poznaje Jacqueline O'Hara, która p...