57.Star of the County Down cz.1

282 34 149
                                    


– Zmieniłam zdanie. To będzie mój najmniej ulubiony przedmiot.

Jacqueline z ciężkim westchnieniem opadła na fotel obok Remusa po przytarganiu do Pokoju Wspólnego całego stosu ciężkich ksiąg na temat okulumencji, medytacji, rozpoznawania iluzji i walki z dementorami. Do wniosku że lekcje z profesorem McKinonnem mogą być zupełnie czymś innym, niż oczekiwała, doszła już podczas jego kilkunastominutowego powitania, podobnego do tego, którym trzy lata wcześniej zaczął pierwszą lekcję starożytnych run. Jacqueline spodziewała się, iż profesor będzie ich uczył zaawansowanej magii ochronnej z wykorzystaniem run i starożytnej magii. Niestety, zgodnie z jego zapowiedziami miały być to jedynie tematy dodatkowe i głównie dla chętnych. Zasadniczą część zajęć miała stanowić szeroko pojęta ochrona umysłu przed działaniem czarnej magii.

Zdaniem McKinnona o ile patrząc na wyniki ich sumów, jakoś tam byli w stanie bronić swoich ciał, to jeśli chodzi o obronę własnych umysłów, byli rzekomo bezbronni jak dzieci. Po odsianiu tych, którzy nie zdali sumów oraz tych generalnie rozczarowanych przedmiotem, z jego nieustającymi zmianami nauczycieli, została ich bardzo niewielka grupka podzielona jeszcze na mniejsze klasy po dwa domy każda. Szczęśliwym zrządzeniem losu szóstka Gryfonów (z dziewczyn tylko Lily zdecydowała się na kontynuowanie obrony) wylądowała na zajęciach z czwórką Krukonów, więc chociaż na okoliczność umysłowych ataków nie zostali zamknięci w jednym pomieszczeniu z grupą od dawna zantagonizowanych Ślizgonów. Profesor McKinnon poinformował ich, że zrobił to celowo by móc skupić się na bardziej indywidualnej pracy z każdym z nich. O zgrozo, zapowiedział również serię idywidualnych spotkań w drugim semestrze, choć jeszcze nie wyjaśnił, na czym dokładnie będą one polegać.

Przedstawiony przez niego plan na najbliższe dziesięć miesięcy wydawał się zarówno imponujący, jak i nieco przerażający. Mieli wrócić do walki z boginiami, co poruszali wprawdzie w trzeciej klasie, ale zdaniem McKinnona, boginy zwykle zmieniały się w okolicach piętnastu czy szesnastu lat, a musieli się przygotować na walkę z czymś więcej niż dziecięce lęki. Po przejściu przez teoretyczne podstawy każde z nich miało również nauczyć się przywoływać patronusa, chroniącego przed dementorami i częścią innych czarnomagicznych zaklęć. Poza tym zapowiedział im, że na zajęciach będą używać różnych artefaktów – niektóre miały imitować działanie Imperiusa, inne przywoływać bolesne wspomnienia lub tworzyć przy ich udziale iluzje. Docelowo mieli w ten sposób nauczyć się rozpoznawać osobę pod wpływem czarnej magii oraz zwalczać podobne zaklęcia siłą umysłu. W tym celu pierwszą lekcję poświęcił na teoretyczne zapoznanie się z zagadnieniem okulumencji, a ich codziennym zadaniem domowym miało być oczyszczanie umysłu przed snem ze wszelkich myśli.

Podsumowując, tegoroczne zajęcia obrony przed czarną magią niebezpiecznie zbliżyły się do czegoś, co Jacqueline nazywała „babraniem się" we własnych żalach i słabościach, zamiast zostawić je za sobą i ze wszelką cenę ignorować. Osobiście uważała, że jej głowa miała się najlepiej, jeśli ją zostawić w świętym spokoju i przeczuwała, że lekcje z McKinnonem mogą jej przynieść więcej szkody niż pożytku.

Ostatnio miała problem z zaśnięciem i bez uprzedniego dokonywania skomplikowanych operacji myślowych. Już pierwszego dnia szkoły po powitalnej uczcie Margaret zaczęła się rozwodzić nad tym, jak to Syriusz przez wakacje „przypakował" i jej zdaniem wyglądał jeszcze lepiej niż wcześniej, co rzekomo miało nie być możliwe. Jacqueline zapytana, czy wie coś na temat źródła owej zmiany, rzuciła jedynie, iż „logika podpowiada, że nosił coś ciężkiego", po czym zaszyła się za kotarami własnego łóżka. Miała na końcu języka, że Margaret powinna żałować, że nie widziała Syriusza w obcisłym podkoszulku na szelkach. Rozważania dziewczyny, trwające jeszcze długo po tym, jak Jacqueline wyłączyła się z rozmowy, podniosły jej ciśnienie tak, że przez pół nocy nie mogła zasnąć, walcząc z pulsującym bólem głowy i jednoczenie starając się odpędzić od siebie obraz Syriusza wychodzącego z warsztatu w pełnym słońcu. W końcu postanowiła już sobie, że wszelkie tego typu rozważania nie mają sensu i należy ich natychmiast zaniechać.

Irish (bad) Luck [Syriusz Black x OC]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz