ROZDZIAŁ 54

719 16 0
                                    

OLIVIA

Miesiąc potem

Kiedy miesiąc temu po nieudanej próbie porwania mnie Caden zaproponował abyśmy się pobrali byłam w szoku. Dopiero się zaręczyliśmy, a on już chciał brać ślub. Marzyłam o tym, że kiedyś to nastąpi, ale nie w ciągu 4 tygodni, jednak po krótkiej dyskusji i lekkiej panice jak my to ogarniemy zgodziłam się i nie żałuję. Miałam w związku z tym jedna prośbę do niego- chciałam polecieć do Polski, ale zarówno on jak i reszta płci brzydkiej w tej rodzinie stanowczo mi tego zabroniła. Byli przewrażliwieni na punkcie mojego bezpieczeństwa, dlatego dwa tygodnie temu moi adopcyjni rodzice wzięli urlop i przyjechali do Nowego Yorku. Niestety pierwszy dzień po przylocie był dla wszystkich ciężki, bo postanowiliśmy powiedzieć im prawdę o porwaniu mnie, jako dziecko i czym zajmuje się moja rodzina oraz mój narzeczony. Anna i Robert z początku byli przerażeni i widząc ich miny miał wrażenie, że uciekną jak najszybciej, ale po kilku godzinach spokojnej rozmowy zaakceptowali wszystko to, co się dowiedzieli i od tamtej chwili jest spokojnie i świetnie się dogadują z nami wszystkimi. Dziewczyny wraz z mamami zrobiły mi wieczór panieński w rezydencji wyganiając wszystkich mężczyzn z domu. Nie piłyśmy dużo, tańczyłyśmy oglądaliśmy wyciskacze łez i biłyśmy się poduszkami. Było wesoło i głośno a nasze "biedne" sprzątaczki z sama rana miały niezły bajzel do uprzątnięcia.
- OLI !! WSTAWAJ!!TRZEBA SIĘ SZYKOWAC!!
- Mamo daj mi jeszcze pospać 5 min, nie spóźnię się do szkoły.
-Oj chyba ktoś jednak wczoraj za dużo wypił. Wstawaj kochana, bo czas goni.
Do mojego pokoju wpadła z krzykiem Majka budząc mnie pięknego snu.
-To nie mama tylko ja a ty wstawaj szybko koniec lenistwa!
Tak dzisiaj jest mój wielki dzień zostanę żoną przyszłego bossa Nowego Yorku, ale przede wszystkim człowieka, którego kocham cała sobą ze wzajemnością. Moja suknia wisi w garderobie wraz z leżącymi obok wszystkimi dodatkami a ja wyleguje się jeszcze w łóżku jak na razie spokojny. Ceremonie mamy zaplanowana na 15 w małym kościółku. Zerkam na zegarek stojący na komodzie i jest dopiero 8.
- Majka! Czyś ty oszalała jest jeszcze wcześnie. Mamy jeszcze dużo czasu do przygotowania się.
- Nie mamy czasu! Ruszaj pod prysznic, bo zaraz przyjdzie reszta kobiet z twojej rodziny.
Mówiąc to podeszła i brutalnie ściągnęła ze mnie cieplutką kołdrę tym samym zmuszając mnie do wstania.
- Dobrze mamo…i zemszczę się …hahahaha
Niechętnie ruszyłam pod prysznic marząc jeszcze o ciepłym łóżeczku. Zamknęłam za sobą drzwi i zrzuciwszy z siebie piżamę weszłam pod letni prysznic, który pomógł mi się obudzić i dodał sił. Umyłam ciało i włosy, po czym ubrałam szlafroczek i wyszłam z łazienki, ale zamiast grupy kobiet w pokoju zastałam swojego narzeczonego z bukietem frezji.
- Co ty tu robisz?
- To tak witasz męża?
- Męża za kilka godzin.
Podeszłam do niego i namiętnie pocałowałam a on wręczył mi bukiet.
- Tak witam jeszcze narzeczonego.
- Stęskniłem się żono.
- Przyszła żono - przyszły mężu
Kochałam się z nim drażnić i robiłam to jeszcze chwilkę. Po chwili Caden spoważniał i odsuwając mnie tak, aby widzieć moją twarz zadał pytanie, którego się nie spodziewałam, nie dzisiaj.
- Olivio…miesiąc temu, kiedy przywieźliśmy cię z lotniska do domu zasypiając powiedziałaś „przepraszam", ale za co?
Zastanawiałam się, czemu nie poruszył tego tematu od razu i tak długo czekał, aby się tego dowiedzieć. Przez cały ten okres męczyło mnie to, chociaż ukrywałam to jak widać skutecznie, bo nie chciałam sama poruszać tego tematu a drugim wyjaśnieniem było dla mnie to, że po prostu nie usłyszał. Jednak słyszał i zapytał właśnie teraz a ja byłam mu winna wyjaśnienie zanim się pobierzemy.
- Caden…przepraszałam za to, że postawiłam cię przed faktem dokonamy na temat mojego wyjazdu nie rozmawiając o tym z tobą wcześniej i przez moja lekkomyślność naraziłam was na niebezpieczeństwo. Przeze mnie doszło do tej sytuacji i czuję się winna temu.
- Kruszyno nie masz, za co przepraszać. Nikt nie podejrzewał Dereka o zdradę i że coś takiego się zdarzy i przede wszystkim to ty byłaś najbardziej zagrożona a nie my. Zapomnijmy o tym.
- A teraz moja przyszła żono ja znikam i do zobaczenia o 15 przed ołtarzem. Kocham Cię do końca Świata i jeden dzień dłużej.
-Do zobaczenia już przyszły mężu. Kocham Cię do końca Świata i jeden dzień dłużej.
Na pożegnanie dostałam gorącego buziaka i jeszcze mój narzeczony ruszył do drzwi i gdy tylko je otworzył do pokoju wpadła moja damska ekipa. Czyżby podsłuchiwały pod drzwiami? Przepuścił tą szaloną grupę i puszczając mi oczko zamknął za sobą drzwi. Stałam na środku pokoju z bukietem szczerząc się od ucha do ucha.
-Koniec tego dobrego zabieramy się do roboty.
Krzyknęła moja przyjaciółka i pociągnęła mnie w stronę toaletki zabierając mi bukiet.
Po kilku godzinach skakania koło mnie miałam piękną fryzurę. Luźny kok nad karkiem z plecionym z boku warkoczem i kilkoma luźno wyciągniętymi kosmykami. Nie chciałam żadnych błyskotek w nim, więc dziewczyny ozdobiły go frezjami z mojego bukietu i wyglądał pięknie. Majka zrobiła mi delikatny makijaż i wygoniła do garderoby, zajmując się resztą pań. Była w tym dobra i każdy jeden był bardzo ładny.
Stałam ubrana już w białą koronkową bieliznę i przypinałam pasem pończochy, aby następnie wsunąć niebieską podwiązkę. Teraz przyszedł czas na moją koronkową suknię. Rozpięłam zamek od pokrowca i wyciągnęłam ją. Stałam przed i przypatrywałam się jej delikatnemu wzorowi, kiedy do garderoby weszła Sophia.
- Pomóc ci z suknią córeczko?
- Tak...Proszę…
- Denerwujesz się ślubem?
- Nie ślubem, bo jestem tego pewna i kocham, Cadena, ale boję się, że nie poradzę sobie w tym świecie i nie będę odpowiednia podporą dla męża.
- Dziecko on cię kocha jak nikogo. Nie było cię 15 lat i wychowałaś się z dala od tego wszystkiego, ale te kilkanaście miesięcy, które tu jesteś pokazało, że odnajdujesz się w tym wszystkim i dasz radę. Będziesz wspaniałą żoną dla niego i matką dla waszych przyszłych dzieci, bo jesteście dla siebie przede wszystkim przyjaciółmi a to jest ważne w związku jak i małżeństwie i zawsze możecie na siebie liczyć.
- Dziękuję…mamo.
Popatrzyłam na nią a jej oczy się zaszkliły. Wiedziałam, że długo czekała, aby ponownie usłyszeć to jak do niej tak mówię a ja poczułam, że to już czas. Przytuliła mnie najmocniej jak umiała. Odwzajemniłam ten gest i poczułam się wtedy, kiedy ostatni raz przytulałam ją, jako 3 letnia dziewczynka.
- Ok, bo się rozmażemy. Na łzy szczęścia będzie czas potem a teraz chodź pomogę ci z suknią.
Po 15 min stałam przed ogromny lustrem w garderobie podziwiając swoje odbicie.

Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz