ROZDZIAŁ 66

749 14 0
                                    

OLIVIA

Udało się nam wydostać z domu, ale Jacek zajechał nam drogę.Teraz stoimy w połowie drogi do lasu a on celuje do nas z broni. Przytulamy się z Ksenią i jesteśmy przerażone. Ja myślałam, że porwanie to jest coś strasznego, ale to, co ta dziewczyna przeżywała z nim to jest… brak słów na opisanie tego. Nikt tak nie powinien być taktowany a przede wszystkim brutalnie wykorzystywany. Usłyszałyśmy nadjeżdżające auta, aby po chwili je zobaczyć. Z każdego jednego wysiadło mnóstwo uzbrojonych ludzi i on… mój mąż. Chłopaki kierują pistolety na Jacka a Caden z nim rozmawia, ale nie wiem, o czym bo nie dociera do mnie nic. W tym momencie dla mnie jest ważne to, że jest tutaj … że mnie odnalazł. Z mojego stanu wyrywają mnie słowa byłego przyjaciela, które są wykrzyczane wręcz w moją stronę „ŻEGNAJ PTASZYNO”. Przeniosłam mój wzrok z Cadena na Jacka i zobaczyłam jego perfidny uśmiech, po czym poczułam jak coś wbija się w moje ciało a w tle słyszałam wystrzały z pistoletów. Złapałam się momentalnie za brzuch i poczułam coś lepkiego na rękach… krew… moją krew. Popatrzyłam w stronę bruneta czując jak słabnę i upadam na kolana. Złapał mnie zanim całkiem zderzyłam się z ziemią a ja zamknęłam oczy nie mając siły trzymać ich otwartych. Czując ciepłe ramiona Cadena znalazłam siły, aby je jeszcze raz otworzyć i podniosłam rękę dotykając jego twarzy. Musiałam go przeprosić za to, że go zostawiam i powiedzieć, że bardzo go kocham.
- Kochanie przepraszam. Kocham cię i będę kochać do końca świata i jeden dzień dłużej…
Już nie miałam więcej siły… chciałam tylko odpocząć i na chwilkę zamknąć oczy czując ciepło jego ramion, bo było mi bardzo zimno…

***************************************
Spałam? Krążyłam miedzy życiem a śmiercią?...Nie wiem, ale tam gdzie obecnie się znajdowałam nie czułam nic Żadnego bólu, strachu, miłości czy szczęścia …

***************************************
Słyszałam wokół siebie pikanie, gdy nie znajdowałam się w tej cudownej nicości, słyszałam wypowiedziane do mnie słowa, mimo że nie wiedziałam, kto mówi a wszystko trwało sekundy, po czym znowu powracała ciemność. Podczas tych krótkich momentów nie umiałam się ruszyć, nie umiałam nic powiedzieć i otworzyć oczu…, chociaż chciałam. Nie wiedziałam ile czasu znajduje się w takim stanie zwieszenia… tak można to nazywać …stan zawieszenia, w ale w pewnym momencie poczułam się lepiej… byłam gotowa się obudzić i uciec ciemności.
Czułam na sobie jakiś ciężar i słyszałam bardzo dokładnie wszystkie dźwięki wokół siebie. Podjęłam próbę otworzenia oczu, ale nie umiałam.Miałam wrażenie, że są z ołowiu i nie mogę ruszyć powiekami, ale nie poddałam się tak łatwo.Odczekałam parę sekund i ponowiłam próbę. Bardzo powoli udało mi się je podnieść. Na początku obraz był zamazany, ale po chwili mój wzrok się wyostrzył. Miejsce, w którym byłam było ciemne rozjaśniane tylko przez jakąś chyba lampkę stojąca niedaleko mnie a przez duże okno nieśmiało zaglądał księżyc. Chciałam się poruszyć, aby sprawdzić gdzie jestem, ale nie umiałam tak jakby coś mnie trzymało. Popatrzyłam w dół mojego ciała zauważyłam przyczynę mojego bezruchu, Oprócz mnóstwa jakiś kabelków i rurek przy mojej ręce mój mąż leżał przy mnie obejmując mnie swoim wielkim ramieniem w tali. Zaczęłam przypatrywać się jego twarzy, na której było widać zmęczenie i lekki zarost, który dodawał mu uroku, ale naprawdę było mi ciężko i chciałam się ruszyć.
-Kochanie…
Powiedziałam, a raczej starałam się powiedzieć, bo mój głos był bardzo cichy i zachrypnięty. Strasznie chciało mi się pić, więc zebrałam wszystkie siły jaki miałam w sobie i powtórzyłam nieco głośniej.
- Kochanie czy możesz mnie puścić? Nie mogę się ruszyć.
To wystarczyło, aby on to usłyszał i zabrał swoją rękę.
- Olivio?! Kruszyno?!
Momentalnie podniósł się i siadając obok zaczął oglądać mnie z każdej strony a na jego twarzy było widać zaskoczenie, ale i szczęście.
- Obudziłaś się kruszyno. Już wszystko będzie dobrze… Kocham cię… kocham was. Idę po lekarza.
Dostałam buziaka w czoło i wybiegł nawet nie dając mi możliwości zapytania o cokolwiek. „Kocham was", –kogo on ma na myśli, bo przecież leżę tutaj sama i nawet nie wiem gdzie. Poczekam jak wróci i zapytam go, o co mu chodziło jak tylko będę mogła już normalnie mówić. Nie musiałam długo na niego czekać. Wrócił po paru minutach z jakimiś ludźmi, którzy ku jego niezadowoleniu wyprosili go z sali.
- Pani Olivio nazywam się dr. Harry Smith i jestem pani lekarzem prowadzącym. Czy wie Pani, co się stało i gdzie się znajduje?
- Tak… Ale…. Nie… wiem…
- Rozumiem. Proszę się nie męczyć teraz mówieniem. Pielęgniarka poda wodę a ja pani powiem.
Lekarz zaczął mi tłumaczyć a pielęgniarka miedzy czasie podała mi szklankę z wodą i pomogła mi się napić a moje gardło zalał przyjemny chłód.
- Jeśli mogę to będę mówić ci po imieniu.
Siknęłam głową na zgodę i gdy starsza kobieta odpinała mi zbędne urządzenia ja słuchałam jego.
- Zostałaś postrzelona i twój mąż przywiózł cię w krytycznym stanie. Miałaś przeprowadzoną operację, po której byłaś w śpiączce. Jesteś w szpitalu już kilkanaście dni. Zaraz wykonam wstępne badania, a z racji tego, że jest noc dzisiaj nic więcej nie zdziałamy. Jutro rano przyjdzie mój zastępca i zabierzemy cię na szczegółowe badania i jeśli się okaże, że jest w porządku za 2-3 dni wypiszemy cię do domu.
Kiwnęłam głową na zgodę a on pożegnawszy się ze mną zaczął wychodzi z sali.Przy samych drzwiach obrócił się do mnie i powiedział jeszcze ginekolog, a ja wychrypiałam zdziwiona.
- Ginekolog?
W tym samym czasie, kiedy dr Harry trzymał otwarte drzwi do pokoju wszedł, Caden i uśmiechając się jeszcze do mojego męża wyszedł zostawiając nas samych. Popatrzyłam na niego i powtórzyłam ledwo swoje pytanie patrząc w jego oczy.
- Ginekolog?
Caden nic nie odpowiedział tylko szeroko się uśmiechnął i podszedł do mnie biorąc mnie w ramiona.
- O BOŻE…

Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz