ROZDZIAŁ 20 (1/7)

1.2K 33 0
                                    

Zapraszam na maraton ;) (7 rozdziałów :)) Niestety są niesprawdzone do końca mogą wieczorem ulec małym zmianą.

                      ************************************************

OLIVIA

Jak on mógł mi to powiedzieć?!Gdy usłyszałam jego krzyk na korytarzu natychmiast wstałam z łóżka, aby wyjść i pokazać mu, że jestem i nigdzie nie uciekłam…jeszcze, ale on o tym akurat nie musi wiedzieć. Kiedy mnie zobaczył podszedł do mnie szybko a widząc jego minę przestraszyłam się i w pewnym momencie myślałam, że gest, który wykonał ręką spowoduje, że mnie uderzy. Nie zrobił tego.Podniósł ją tylko do góry i darł się na mnie dalej. Don Greyson stanął w mojej obronie po czy dołączył do niego jak mi powiedzieli mój ojciec i zasłaniając mnie swoimi ciałami w geście ochrony zasłonili mnie przed tym furiatem. Nie wiem nawet, kiedy pojawiła się obok nas żona Franka, podobno moja matka, która chciała mnie przytulić, ale ja na jej gest cofnęłam się wpadając na Majkę. Widziałam jak na mój ruch zrobiło się jej przykro, ale nie chciałam, aby mnie dotykała. Była dla mnie „obca” tak jak reszta tej „dziwnej" rodziny. Oprzytomniałam i powróciła stara Olivia, która nie pozwalała się nikomu tak traktować a nagromadzone we mnie emocje od paru dni musiały znaleźć ujście. Podniosłam głos tak samo jak on na mnie niestety zdradzając to, czego nie chciałam. Gdy wypowiedziałam ostatnie zdanie: „…ANI JA ANI MAJKA TU NIE ZOSTANIEMY!!!” Wszyscy obecni skierowali na mnie swój zszokowany wzrok. Brunet, jeśli było to możliwe jeszcze bardziej poczerwieniał na twarzy na to, co usłyszał i uderzył z całej siły pięścią w ścianę zostawiając w niej dziurę. Już otwierał usta, aby pewnie się na mnie ponownie wydrzeć, kiedy wszedł mu w słowo mój ojciec.
-Olivio uspokój się.Musimy wszyscy się uspokoić i porozmawiać na spokojnie, aby wyjaśnić, co miało teraz miejsce i nie tylko. W złości nie dojdziemy do porozumienia i nic nie uzgodnimy…
-CO PAN CHCE UZGADNIAĆ?!ZOSTAŁAM PORWANA Z PRZYJACIÓŁKĄ Z ULICY. ZABRANA OD ŻYCIA, KTÓRE MIAŁAM POUKŁADANE I ZNAŁAM PRZEZ OSTATNIE 15 LAT.TEN PALANT ZABRAŁ MNIE JAK UWAŻA DO MOJEJ RODZINY, KTÓRĄ WY NIBY JESTEŚCIE I JAKBY TEGO BYŁO MAŁO ON TWIERDZI, ŻE BĘDĘ JEGO ŻONĄ!! A GDY WYSZŁAM Z POKOJU, ABY ZNALEŹĆ RÓWNIE PRZERAŻONĄ PRZYJACIÓŁKĘ, KTÓRY SWOJA DROGĄ BYŁ OTWARTY, TO ROBI MI AFERY, BO NIC NIE POWIEDZIAŁAM!
-DAJCIE MI KURWA WSZYSCY SPOKÓJ!!!
Wykrzyczałam wszystko, co mnie gnębiło i cofnęłam się bardziej do pokoju. Stali oniemiali nie wiedząc jak zareagować, a ja, aby pokazać moją złość z całej siły trzasnęłam im wszystkim drzwiami przed nosem zamakając na klucz. Na dobijanie się do nich nie musiałam oczywiście długo czekać. Między waleniem w nie usłyszałam jak Caden krzyczy żeby je otworzyć. Odsunęłyśmy się z Majką od nich bojąc się, że zaraz je wywarzy i polecą na nas. Usiadłyśmy na łóżku tuląc się do siebie i obserwując. Nastała chwila ciszy, po której usłyszałam kolejny męski głos.
-Olivio proszę otwórz te drzwi. Jestem twoim starszym bratem i mam na imię Michael. Chciałbym z tobą porozmawiać na spokojnie. Z tobą i twoją przyjaciółką oczywiście.
- NIE!
-Proszę Cię, nie zrobimy ci krzywdy. Jesteśmy twoją rodziną i chcemy tylko porozmawiać.
- NIE!!
Gdy po raz kolejny usłyszeli moją przeczącą odpowiedź przestali dobijać się do drzwi. Siedziałyśmy w ciszy nasłuchując, co się dzieje. Oni nie byli za to spokojni i wśród zamieszania na korytarzu usłyszałam coś o kluczu do pokoju i ewentualnie o wyważeniu drzwi. Popatrzyłam na Majkę stwierdzając, że tak łatwo się nie poddam. Przyłożyłam palec do ust wskazując jej tym samym, aby była cicho a następnie pokazałam na okno. Najciszej jak umiałyśmy podeszłyśmy najpierw do jej garderoby po jakiś buty a następnie do okna. Obok rosło ogromne drzewo, po którym bez problemu udałoby się nam zejść. Nie musiałyśmy nic mówić do siebie, bo obydwie pomyślałyśmy w tej samej chwili o tym samym. Majka otworzyła okno a ja obserwowałam drzwi, pod którymi było słychać teraz ich rozmowy. Wychyliłyśmy się przez nie i upewniając się, że nikogo nie ma w pobliżu Majka wyszła pierwsza na szeroki parapet a następnie na grubą gałąź. Dzięki temu, że regularnie ćwiczymy na siłowni nie miałyśmy żadnych problemów. Kiedy była już bliżej pnia ruszyłam za nią zatrzymując się parapecie, aby przymknąć okno.  Szczęście nam sprzyjało i zejście po drzewie wyszło nam sprawnie. Po paru minutach niezauważone czaiłyśmy się pod płotem szukając jakiegoś punktu żeby przez niego przejść. Ogrodzenie okalające dom było wysokie i solidne, ale z tym też sobie poradziłyśmy. Majka z moją pomocą przeszła pierwsza zahaczając koszulką o jakiś kamień lekko raniąc sobie bok, ale rana nie była groźna. Po chwili ja przeskakiwałam już na drugą stronę. Nie przewidziałyśmy tylko tego, że otaczać nas będzie tylko las a żadna z nas nie miała najlepszej orientacji w terenie i nie wiedziałyśmy gdzie iść.
-Oli, co teraz? Nie mamy telefonów, jedzenia ani picia.
-Damy radę Majka, bo jesteśmy razem. Pójdziemy prosto przed siebie i prędzej czy później dotrzemy do drogi a tam poszukamy jakieś pomocy.
Prawda była taka, że nie była pewna swoich słów i cholernie się bałam, ale nie chciałam tego po sobie pokazać. Jak to mówią nadzieja umiera ostatnia, a ja ją miałam. Miałam nadzieję, że uda się nam jakoś z tego wyjść. Przyjaciółka przytaknęła mi na zgodę i trzymając się za ręce, aby się nie zgubić ruszyłyśmy wprost przed siebie w las.

CADEN

Co za dziewczyna! W jednej chwili stoi przerażona, aby zaraz wybuchnąć jak wulkan.Ojciec miał rację ze niesłusznie na nią naskoczyłem i w ten sposób tylko prawdopodobnie ją do siebie zraziłem. Frank chciał załagodzić sytuację, ale to tylko przyniosło odwrotny skutek. Gdy tylko powiedziała, że nie mają zamiaru tutaj zostać ponownie się we mnie zagrzało z złości. Z jej braćmi wiedzieliśmy już jak raz wybuchła, gdy ja tylko powiedziałem do niej „kochanie”, ale teraz wyglądała tak jakby wpadła w jakiś szał, a gdy dodała na sam koniec, że mamy dać jej spokój zatrzaskując nam drzwi przed nosem a nas po prostu zamurowało. Michael, jako pierwszy otrząsnął się z „szoku” i zapukał do drzwi próbując załagodzić sytuację. Jednak cokolwiek by nie powiedział padała odpowiedź „NIE!”.Sophia kazała przynieść  młodszemu synowi  zapasowy klucz do pokoju, a ja byłem gotowy wywarzyć te cholerne drzwi aby się do nich dostać. Na korytarzu było głośno, bo każdy coś miał do powiedzenia na temat dostania się do nich. W pewnym momencie uciszyłem ich i starałem się wsłuchać w to, co dzieje się u dziewczyn. Było cicho…za cicho, co wydało mi się podejrzane jednak nie było możliwości żeby uciekły. Więc co tam się działo? Pokój znajdował się na piętrze a jedyne drzwi, przez które można było wyjść były zamknięte. Co prawda obok okna rosło duże drzewo, ale raczej nie mogły po nim zejść, a nawet jeśli jakimś cudem im się to udało to przy bramie stała ochrona a dom był otoczony płotem wyższym od nich. Kiedy wrócił Tony z kluczem próbowaliśmy je otworzyć, ale nie dało rady, bo przecież tkwił w nich klucz z drugiej strony i nikt wówczas nie wpadł na to, że nie ma sensu przynosić zapasowego. Pozostała nam próba wywarzenia ich lub przestrzelić zamek. Zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że dziewczyny mogą się przestraszyć, ale na chwilę obecną to był najszybszy sposób, aby dostać się do tego pokoju. Wyciągnąłem swoją broń i strzeliłem w zamek a drzwi od razu się otworzyły a my weszliśmy do …pustego pokoju.
- Gdzie one są?
Zapytał Michael rozglądając się po pomieszczeniu a jej ojciec polecił przeszukanie każdego kąta włącznie z łazienką i garderobą.
Zaglądaliśmy w każdy kąt, ale ich nigdzie nie było i wtedy mnie olśniło. W momencie, kiedy strzeliłem nie było słychać żadnego krzyku z pokoju a na pewno by się przestraszyły, więc ich tu nie ma a mój wzrok automatycznie przeniosłem na okno, kt�re było niedomknięte. Podszedłem do niego natychmiast i otworzyłem patrząc najpierw w dół a potem przed siebie.
-NIEMOŻLIWE!
Wszyscy przerwali swoje czynności i popatrzyli na mnie nie wiedząc, o co mi chodzi.
-One zeszły po tym cholernym drzewie!
Don Frank od razu wyciągnął komórkę i zadzwonił do jednego z ochroniarzy, którzy zajmowali się monitoringiem w domu każąc cofnąć się około 15 min wstecz. W tym samym czasie przybiegł do niego Liam.
- Don!Dziewczyny uciekły do lasu!
- Zbierz ludzi i musimy je znaleźć zanim się zgubią. Jak one to zrobiły?
Ale to pytanie było bardziej skierowane do nas niż do jego zastępcy, a ja z chęcią sam bym poznał odpowiedź na nie. Myślałem, że to, co powiedziała to tylko słowa wypowiedziane w złości, ale ona mówiła poważnie i uciekła razem z przyjaciółką. Na dole już zebrali się wszyscy ludzie Dona gotowi do poszukiwania uciekinierek. Mieli latarki i broń. Po wydaniu poleceń chłopakom podzieliliśmy się na grupy. ja w raz z Tonym i kilkoma chłopakami ruszyłem wzdłuż ogrodzenia. Idąc powoli zauważyłem kawałek jakieś szmatki. To było miejsce, przez które przeszły i widocznie któraś z nich musiała zahaczyć o wystający kamień rozerwać koszulkę. Musiały być naprawdę wysportowane skoro najpierw udało im się zejść drzewa a następnie przeskoczyć płot, który był wyższy nawet ode mnie. Daliśmy innym znać, w którym miejscu przeszły i ruszyliśmy biegiem do bramy. Po paru minutach staliśmy po drugiej stronie ruszając przed siebie, zakładając, że tak właśnie one zrobiły. Powoli się ściemniało i robiło zimno. Mimo że był początek sierpnia, noce tutaj były chłodniejsze zwłaszcza, że dom był otoczony lasem. Aby do niego dojechać trzeba było pokonać 10 km do głównej drogi. One pewnie błądzą po lesie nie zdając sobie z tego sprawy gdzie są i jak daleko jest do drogi a tym bardziej, że do miasta jest z stąd 30 km. Jakby było tego mało przypuszczam, że uciekły w tym, co miały na sobie, czyli niewiele, a któraś z nich mogła być ranna –cholera musimy je szybko znaleźć. Kręciliśmy się po lesie już z godzinę czasu.Na dworze robiło się coraz ciemnej, co utrudniało nam poszukiwania. Zacząłem się zastanawiać czy może udało im się przejść, chociaż do drogi, kiedy usłyszałem jakiś hałas po prawej stronie. Nie wiedząc, kto lub co mogło go wywołać wyciągnąłem broń i wyłączyłem latarkę. Bardzo powoli zacząłem skradać się w tamtym kierunku. Skryłem się za wielkim drzewem i wychyliłem się w kierunku hałasu. Zobaczyłem dwie leżące postacie niedaleko mnie. To były one ledwo przytomne leżały pod drzewem tuląc się do siebie.






Odzyskana (Zakończona)Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz