KLAUS
Gdy światło na piętrze się zapaliło, mi udało się zapalić to na dole.
Odrazu zacząłem się rozglądać za Hayley i Katie.
Zauważyłem wikołaczyce która leżała na ziemi. Chciałem ruszyć w jej stronę ale przyniej odrazu pojawił się Elijah.Zirytowało mnie to.
Nawet bardzo.Co jeszcze bardziej mnie zdenerwowało to to, że nigdzie nie wiedziałem Katie. Na szczęście po chwili zauważyłem ją schodzącą z piętra.
Domyśliłem się, że to ona zapaliła światło. Ona jedyna z tych wszystkich zgromadzonych była wstanie pomyśleć o innych.
Nawet poświęcając samą siebie.Katie przed zgaszeniem światła stała z tyłu, zaraz przy wyjściu. Wszyscy inni którzy też tam stali uciekli, no oprócz jej chłoptasia.
Zapatrzyłem się na nią i zauważyłem, że ona naprawdę ucierpiała.
Chciałem do niej podejść ale nie wiedziałem czy mogę. Bo ona nie była już moja.
W końcu zdecydowałem się tam iść, podeszłem do nich.
Dylan trzymał i oglądał jej rękę.- Dlaczego się nie goi?- zapytaliśmy jednocześnie.
A ona zdezorientowana spojrzała najpierw na mnie potem na niego.- Nic mi nie jest. Wyluzujcie.- zabrała od niego rękę.- Serio, bo ta sytuacja robi się dziwna.
- Dlaczego to się nie goi?- ponowniłem pytanie tym razem bez zbędnego wsparcia.
- Nie wiem. Po prostu ostatnio tak jest i tyle.- oznajmiała lekko i wzruszyła ramionami.
- Jak?- zapytałem.
- No czy ja muszę wszystko tłumaczyć?- zirytowała się.
- Moje rany goją się wolniej albo wcale.- Dlaczego nic o tym nie mówiłaś?- zapytałem, trochę mnie to zmartwiło. Bo to nie jest normalnie i nie zwiastuje niczego dobrego.
- Bo to nic ważnego.- stwierdziła przewracając oczami.-Radzę sobie sama. Nie ma tragedii, póki żyję...- tu przerwała na chwilę, chyba zastanawiając się co dokładnie powiedzieć.- to żyje. Więc nie dramatyzuj.- stwierdziła posyłając mi spojrzenie, które chyba miało mnie uspokoić.
- Czy ty słyszysz co ty w ogóle mówisz, Katie?- zapytałem zirytowany jej postawą.
- Uwierz mi, że doskonale zdaje sobie sprawę z tego co mówię i jak postępuje. Nie martw się.- dodała i chciała już odejść.
- Jak mam się do cholery nie martwić skoro nawet nie przejmujesz się swoim stanem. A kierujesz się tym, cytuję " Jak umrę to umrę i trudno." Bardzo odpowiedzialne i dojrzałe podejście. I teraz ja mam się nie martwić, tylko liczyć na to, że jeszcze cię zobaczę.
- stwierdziłem a ona zdziwiona na mnie spojrzała.– Bardzo wykonalne.- Ale ty teraz masz do mnie problem, czy jak?- zapytała oburzona.- To chyba trochę nie na miejscu. Bo wybacz ale jestem w stanie sama decydować co jest dla mnie dobre a co nie. A to, że się martwisz to nie moja wina.
- dodała po chwili.- Nie twoja, to w takim razie czyja?- zapytałem.- Interesujesz mnie ty, a nie nikt inny. Więc to raczej ty decydujesz kiedy się martwię, a kiedy nie.- oznajmiałem już lekko zirytowany.
- To zajebiście. Ale jeżeli tak wygląda to, że się martwisz to dobrze ci radzę przestań. Bo już nie musisz się mną interesować.- stwierdziła, a ja spojrzałem w jej oczy. Złapałem z nią kontakt wzrokowy. W jej oczach widziałem ból, ale i nienawiść.
Nienawiść do mnie.
-To już nie działa! To, że na mnie spojrzysz nie znaczy, że zrobię to co chcesz.- powiedziała, odwróciła się i wyszła.

CZYTASZ
Back To Pain. •Klaus Mikaelson
FanfictionKate Quinn, 801-heretyczka, z traumatyczną przeszłością co wywołało zmianę na zimną dziewczynę która ukrywa swoje emocje. Ma ona opinie wśród innych że nie jest zdolna "kochać" i nie zna znaczenia słowa miłość. Poznaje na swojej drodze rodzinę Mikae...