KATIE
Z tego co się dowiedziałam wczoraj przyjechała Rebekah.
Dlatego właśnie tam zmierzam, co prawda jest już ciemno a zegar wskazuje 22³⁰ ale trudno wcześniej mi się nie udało.Gdy doszłam pod ich dom, zobaczyłam, że cała trójka stoi przed domem a obok nich leży sterta ciał. Podeszłam do nich i widziałam, że coś nie gra.
- O Katie. W samą porę kotku, zapraszamy.- powiedział Klaus ale było słychać, że coś jest nie tak i że jest bardzo wściekły.
Przez chwilę nawet zastanawiałam się czy nie cofnąć się i wrócić do swojego spokojnego domu.
Ale dziwnie było mi zostawić ich tu i sobie po prostu iść. Dlatego uśmiechnęłam się nerwowo. I weszłam za nimi.Gdy już udało nam się wejść do domu. Ja, Rebekah i Hayley'i stałyśmy tyłem do drzwi w jednej prostej linii jak na jakimś zebraniu. Chociaż ja stałam nieco bardziej z boku, mając na nich wszystkich dobre pole widzenia. A pierwotny stał dosyć daleko, przodem do nas. I w tym momencie naprawdę żałuję, że nie zawróciłam się kiedy jeszcze byłam przed domem. Coś się wydarzyło a ja nie mam pojęcia co, jak i dlaczego.
Trochę frustrujące.Nagle zaczął pierwotny.
- Ktoś ma jakieś pytania?- zapytał, a odpowiedziała cisza. Chciałam coś powiedzieć, ale stwierdziłam, że i tak jestem tu przypadkiem więc lepiej nie.
–Nie? To dobrze, ja mam pytanie. Do Hayley'i. Co robiłaś wieczorem w centrum dzielnicy francuskiej?- spytał bardzo pretensjonalnie.
Wiedziałam o co może w połowie mu chodzi. Wilkołaki nie mają wstępu do dzielnicy francuskiej, a każdy wamipir Marcela ma prawo a wręcz obowiązek go zabić.- Zostaw ją...- Rebekah nie zdążyła dokończyć bo przerwała jej Hayley'i.
- Chcesz wiedzieć co tam robiłam?- spytała podchodząc bliżej pierwotnego.- Kupiłam truciznę. Żeby oszczędzić twojemu dziecku okrutnego losu. - Tego się nie spodziewałam. Naprawdę chciała pozbyć się dziecka?
Trochę mnie to zabolało.Minęło kilka sekund a Klaus przycisnął ją do ściany i zaczął ją dusić.
- Klaus przestań! Opanuj się.- powiedziałam ale ten nie zwracał na mnie żadnej uwagi. Rebekah również coś mówiła, ale nie wiem co dokładnie.
Po kolejnych kilku sekundach Rebekah odepchnęła go na ścianę i chwilę tam przytrzymała.
Ja z kolei podeszłam do Hayley'i. Która próbowała złapać oddech.-Zostaw ją! Nik ona jest w ciąży! Sam cały czas mówiłeś, że nie chcesz tego dziecka, a gdy ona postanowiła się go pozbyć.
- tu przerwała na chwilę. A ja zrozumiałam, że nie każdemu mówi to co mi. I nie każdy dostrzega w nim to co ja.Hayley'i dalej nie mogła się uspokoić i tylko zerkała na Rebekah'ę i Klausa.
- Spokojnie.- powiedziałam sama próbując się uspokoić.
- Oddychaj, powoli wdech i wydech. - powiedziałam cicho i kojąco, jak tylko potrafiłam bo widziałam że Hayley'i nie może się uspokoić. Po chwili jednak dziewczyna się uspokoiła.- Okej Nik, troska jest dobra.
To dobrze, że czegoś pragniesz i właśnie to cały czas próbował przekazać ci Elijah'a. Ja próbowałam.
Wszyscy próbowaliśmy.- wtedy Klaus usiadł na schody, a Rebekah obok niego. Spojrzał na mnie, lecz dostrzegłam w jego spojrzeniu coś dziwnego.
Ja dalej stałam obok Hayley'i która teraz przypatrywała się jeszcze intensywniej tamtej dwójce. Chyba zrozumiała niektóre rzeczy.- Oddałem Elijah'e Marselowi.- powiedział po chwili pierwotny. A ja właśnie uświadomiłam sobie, że musiał go zasztyletować i to dlatego Rebekah przyjechała i pytała się o Elijah'e. Spojrzałam na niego, nie wiem co dokładnie oddawał mój wzrok. Wiem, że nie byłam zła, byłam trochę zszokowana i rozczarowana. To tak jakby magia z wszystkich poprzednich dni po prostu powoli znikała.
Z pewnością on dostrzegł to w moich oczach bo patrzył tylko na mnie.

CZYTASZ
Back To Pain. •Klaus Mikaelson
FanficKate Quinn, 801-heretyczka, z traumatyczną przeszłością co wywołało zmianę na zimną dziewczynę która ukrywa swoje emocje. Ma ona opinie wśród innych że nie jest zdolna "kochać" i nie zna znaczenia słowa miłość. Poznaje na swojej drodze rodzinę Mikae...