KATIE
Jedyne co pamiętam to, to że salon Mikaelsonów był pełen trupów. A przynajmniej tak to wyglądało. Udało mi się też dostrzec Elijah'e walczącego z wilkami.
Potem zgasło mi światło.
Obudziłam się w swoim domu. A dokładniej w swojej sypialni. Chciałam się ruszyć, ale nie mogłam.
To wystarczyło żebym zdała sobie sprawę, że jest źle.
Siedziałam związana na krześle na środku mojej sypialni.
W pewnym momencie usłyszałam dźwięk mojego telefonu. Rozejrzałam się po pokoju. W rogu pokoju siedział on, Aiden Wilson.
Chłopak który jest odpowiedzialny za wyłącznie mi człowieczeństwa. Za połączenie i sms-y.
A teraz widzę go w mojej sypialni. Wrócił. Dotrzymał słowa.
Spojrzałam na niego, a wszystkie wspomnienia zaczęły niekontrolowanie powracać.
- No proszę, proszę. Spodziewałem się bardziej entuzjastycznej reakcji.
Swoją drogą interesuję mnie co takiego zrobiłaś jak jej tam...- spojrzał na mój telefon.
- Rebekah'ce.
Posłałam mu nienawistne spojrzenie ale nie odezwałam się.
- Rozumiem, czyli standardowo nie masz humorku do rozmów. Ale spokojnie chyba dobrze pamiętasz, że szanuję to.
Tak, więc możemy odrazu przejść dalej.- stwierdził i odłożył mój telefon, poczym wstał i ruszył w moją stronę.
Podszedł do mnie i zaczął poprawiać coś przy łańcuchu. A chwilę później pociągnął tą swoją konstrukcję tak, że byłam zmuszona wstać.
- Zniszczyłeś mi sufit?!- krzyknęłam gdy uświadomiłam sobie co zrobił z moim sufitem.
- Oj Katie nigdy nie przestaniesz mnie zadziwiać.- stwierdził rozbawiony.- Jestem w stanie zabić cię w każdej chwili a ty przejmujesz się sufitem.
- Nawet nie wiesz ile razy już to słyszałam. " W każdej chwili mogę cię zabić." Bla bla bla kurwa zróbcie to w końcu, a nie wiecznie powtarzacie to samo i nikt nic nie robi. To staje się nudne. Przeciętna osoba słyszy takie coś raz w życiu a potem naprawdę ją zabijają.- powiedziałam beznamiętnie patrząc mu w oczy.
-Katie Quinn jest wyjątkowa. Żyjąc swoim życiem chyba powinnaś już się o tym przekonać.- W ręce miał jakiś sztylet. Zaczął powoli mnie okrążać
Jeżdżąc ostrzem po moim ciele.- Masz dużo wrogów.
Ale każdego do ciebie ciągnie.- stwierdził szepcąc mi do ucha.
- Jesteś ładna przez co każdy do ciebie lgnie. A ty to wykorzystujesz.- dodał przejeżdżając sztyletem po moim boku.
- Masz też niecodzienny charakter przez co każdego interesujesz. Dziewczyna ideał. I uwierz mi, że gdyby nie to co zrobiłaś mojej rodzinie sam bym z ciebie skorzystał.- odchylił mi włosy aby dotknąć mojej szyi.
- Minęło tyle lat, a ty dalej trzymasz urazę przez swoją walniętą rodzinkę. Wydaję mi się, że czas już odciąć pępowinkę.- odpowiedziałam.
- Kajtunia szejset lat temu zabiłaś mi połowę rodziny.
Chyba nie łudziłaś się, że zabójstwo kogokolwiek z rodziny Wilson zostanie ci odpuszczone za twoją ładną buźkę. Nie wszystko da się załatwić dużym dekoltem i ładną buźką.- powiedział wrednie. Skuriwel.
- Nie mów tak do mnie, pierdolony skurwielu.- warknełam w jego stronę.
- Bo co? Bo braciszek tak mówił?- zapytał zadowolony z siebie. A ja spojrzałam na niego wkurzona.- Myślisz, że nie pamiętam? Przypominam, że bawiliśmy się twoimi wspomnieniami. I chyba jesteś świadoma, że wiem dużo. Kto wie czy nie więcej niż któryś z twoich byłych.- powiedział z wrednym uśmiechem.
– Kocham ten twój niewyparzony język.
- powiedział boleśnie ściskając moją żuchwę.
CZYTASZ
Back To Pain. •Klaus Mikaelson
FanfictionKate Quinn, 801-heretyczka, z traumatyczną przeszłością co wywołało zmianę na zimną dziewczynę która ukrywa swoje emocje. Ma ona opinie wśród innych że nie jest zdolna "kochać" i nie zna znaczenia słowa miłość. Poznaje na swojej drodze rodzinę Mikae...
