To nawet bardzo skąplikowane.•42•

569 20 0
                                        

KATIE

Oboje patrzyli się na mnie zdziwieni, Rebekah'e było przykro, na co wyraźnie wskazywał jej wyraz twarzy. Klaus natomiast znowu miał to dziwne spojrzenie, którego nigdy nie rozumiałam. Teraz natomiast zaczynam rozumieć. Zawsze pojawia się kiedy innym jest przykro. Wtedy w mieszkaniu Alaric'a, przed naszym wyjazdem. Czy czasami podczas naszych kłótni. Tym spojrzeniem ukrywa wszystkie emocje których nie chcę pokazywać. Strach, ból, smutek, rozczarowanie i wyrzuty sumienia.

- Rób sobie ze mną co chcesz, ale nawet jeśli uda ci się przywrócić mi uczucia, nie zobaczysz we mnie już dziewczyny której "potrzebujesz". Jestem wtedy jeszcze gorsza niż teraz. - powiedziałam ostrym tonem, ale tak żeby było widać że mówię poważnie. Cały czas skupiając się na oczach pierwotnego.

- Nie wierzę w to.- powiedział skupiając się na otoczeniu.
- Rebekah idź na górę.- powiedział zerkając na nią.

- Co chcesz zrobić?- spytała lekko wystraszona, choć ja tego nie podzielałam , bo wiem że mnie nie zabije.
Przynajmniej tak mi się wydaje.

- Idź na górę.- powiedział nawet na nią nie patrząc, a ta spojrzała na mnie.

- Nie zatrzymuje cię tu.- powiedziałam po chwili, nie zamierzałam jej w to mieszać. A tym bardziej kazać jej mi pomagać.

Ta po chwili opuściła pomieszczenie, ale było widać że bardzo się tym wszystkim przejmowała. Ciekawe dlaczego. Aż tak bardzo zabolało ją to że jestem bez uczuć, trochę dziwnie.

- I co? Zamierzasz mnie zabić, zrobić mi krzywdę, wzbudzić we mnie strach.
Co planujesz?- spytałam znudzona, obserwując jego ruchy.

- Nie myśl sobie, że robienie ci krzywdy sprawia mi przyjemność.- powiedział poważnie.

- Nie? Wydaje mi się inaczej. Chcesz mnie ukarać. Zmuszasz mnie do robienia tego co ty chcesz. Nie pozwalasz mi żyć takiak ja tego chcesz. – stwierdziłam. – Jesteś pierdolonym egoistą.

- To wszystko dla twojego dobra. – zawsze to samo pierdolenie.—Dla ciebie. Wbrew temu co teraz myślisz jesteś dla mnie bardzo ważna, zależy mi na tobie i będzie zależało. Kocham cię Katie czy tego chcesz czy nie.- ostatnie zdanie coś we mnie wzburzyło. Obudziło we mnie uczucie, które zaraz potem stłumiłam. Przynajmniej próbowałam.
Klaus "ratując mnie" skazywał mnie świadomie na przegraną.
Miłość mnie zniszczy. Czując ją przegrywam.
Tym dłużej w niej będę tym mniejsza szansa na obudzenie się z niej.
Miłość do niego mnie zabije.
Jestem tego pewna, najpierw odbuduje mnie psychicznie, żeby zabić moją psychikę. Potem duszę i ciało.
Miłość ocala, żeby dać nadzieję i zabić.

- Zamknij się! Przestań kłamać i wygadywać takie bzdury. Zaczynasz wyglądać na bardzo zdesperowanego. - powiedziałam oschle.

- To żadne kłamstwa, ale jak sobie chcesz porozmawiamy o tym gdy będziesz sobą.- powiedział łagodniej, a ja się skrzywiłam.

- Gdybyś mnie kochał dał byś mi święty spokój. Odpuścił, przestał ranić a dobrze wiesz że zrobisz to kolejny i kolejny raz. Niby mnie kochasz, a nawet nie byłeś w stanie zdecydować się czy chcesz mnie czy Cami a może Caroline. To nie jest żadna miłość, to zwykła iluzja twojej pierdolonej miłości.- powiedziałam patrząc na niego gdy tylko skupił swój wzrok na mnie.- Ja to zrobiłam, dałam nam szansę na normalne życie. Uwolniłam nas od siebie, bo ty nie potrafiłeś. Ułatwiłam ci wybór. Zostawiłam tu wszystko, żebyś wreszcie mógł skupić się na tym co chciałeś zdobyć. Żebyś o mnie zapomniał, żebyś nie musiał widzieć jak dziewczyna którą ponoć tak dobrze znasz znika.
-stwierdziłam dalej na niego patrząc, tak samo jak on. Analizował każde słowo wypowiedziane z moich ust.
- Więc dlaczego ty teraz chcesz to wszystko zniszczyć?

 Back To Pain. •Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz