Zraniłam ich.•11•

1K 36 0
                                        

KATIE

Gdy tylko zadzwonił dzwonek, Stefan razem chyba z Eleną wyszli z sali natomiast na mnie czekała Caroline.
Z zamiarem oprowadzenia po szkole czy tym podobne.

- Gotowa na poznanie szkoły?- zapytała jakbym powinna się z tego cieszyć.

- Jak nigdy.- powiedziałam, choć w sumie chciałam aby to już się skończyło.

Gdy wyszłyśmy z sali Caroline zaczęła Mi pokazywać wszystkie najważniejsze jak dla niej rzeczy.

- Skąd przyjechałaś Katie?
Nie przeszkadza ci, że tak mówię?
Jeśli nie chcesz to nie odpowiadaj.
Nie chcę żebyś czuła się osaczona czy coś.
I nie chce żebyś mnie znielubiła..- zdecydowałam się przerwać jej gadaninę.

- Spokojnie, nic nie szkodzi. Wszytko jest okej.- powiedziałam lekko się uśmiechając.

-Okej....-wyczułam, że jest trochę zestresowana i zawstydzona.

- A odpowiadając na twoje pytanie, przyjechałam z Nowego Orleanu.- powiedziałam, a jej oczy lekko szerzej się otworzyły.

- A dlaczego? - zapytała zaciekawiona.

Faktycznie jest trochę ciekawska.

- Moi rodzice musieli wyjechać w delegację na trzy miesiące, do Francji. Zdecydowałam, że to dobra okazja odwiedzić na dłuższy czas moją babcię. Szczególnie, że dawno mnie tu nie było. Więc o to jestem.- wyjaśniłam wymyślając coś na szybko.

- Czyli gdy twoi rodzice wrócą z delegacji wracasz tam?
-zadała pytanie jakby z zawodem.

- Zależy, może zostanę tu nieco dłużej.- oznajmiłam.– Nie śpieszy mi się do powrotu do nich.

- Mam nadzieję, że nie wyjedziesz tak szybko, a teraz chodźmy poznam Cię
Z moimi znajomymi.- powiedziała podescytowana, a ja wiedziałam, że w przyszłości zacznie się modlić o to abym zniknęła.

- Okej tylko zadzwonię do babci, że  wszystko jest  w porządku, bo dobija się do mnie od początku przerwy.- powiedziałam czując kolejne wibracje.

Odeszłam na koniec korytarza, oczywiście, że nie dobijała się do mnie żadna babcia, tylko tą osobą był Klaus. Weszłam do pomieszczenia i odpaliłam małą gałązkę szałwi. Tak aby nikt nie mógł mnie podsłuchiwać.

Odebrałam piętnaste połączenie przychodzące od niego.

- Świetnie, że nauczyłaś się do czego służy telefon kotku.- powiedział zirytowany, gdy tylko odebrałam.

- Świetnie, że wiesz, że jeżeli ktoś nie odbiera to znaczy, że nie może rozmawiać.- stwierdziłam.– Już się stęskniłeś? Nie sądziłam, że stanie to się tak szybko. - powiedziałam rozbawiona.

– Ależ umieram z tęsknoty, kotku.
- stwierdził z ironią.
- A teraz tak na poważnie, jak ci idzie? Widziałaś coś ciekawego?
- zapytał i już mnie denerwował.

– No, no. Widzę właśnie, że umierasz ale jakoś masz siłę dzwonić, to nie dobrze.– powiedziałam.
- Tak, widziałam sobowtóra. Resztę powiem ci jak wrócę, więc nie dzwoń do mnie.- wyszłam z pomieszczenia, uprzednio gasząc gałązkę.

- O której kończysz?- zapytał.

- Nie twoja sprawa.- mruknęłam cicho.- Pa babciu.-Rozłączyłam się.
Ostanie słowa powiedziałam gdy byłam już blisko Caroline. Tak, aby naprawdę myślała że rozmawiałam z babcią, ciekawe co pomyślał Klaus gdy to powiedziałam.

 Back To Pain. •Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz