Rytuał i Pełnia•21•

613 26 0
                                    

KATIE

Wstałam z łóżka o 12.11 nie czuję się dziś najlepiej. Nie chodzi o to, że coś mnie boli czy coś ale po prostu czuje się dzisiaj źle psychicznie.
Dziś również jest dziś pełnia co równa się z rytuałem.

Postanowiłam się ogarniać
Zaczełam od wzięcia szybkiego prysznica i wyszuszenia włosów skończywszy na umyciu zębów.
Ubrałam się koronkowy czarny gorset i skórzaną spódniczkę, a do tego zwykle czarne botki na wysokim grubym słupku.

Zrobiłam wysokiego kitka wypuszczając dwa przednie pasemka.
Uprzednio lokując włosy.
Jako makijaż postawiłam na korektor,
Czerwone usta i
Ostrą kreskę którą robię zazwyczaj.

Przejrzałam się ostatni raz w lustrze i uśmiechnęłam się tak, aby przećwiczyć to co będę musiała za chwilę robić. Dlatego aby nie tłumaczyć każdemu z osobna dlaczego jestem smutna.

Gotowa zeszłam na dół razem z pieskiem. I powędrowałam do kuchni
dałam Titi jedzenie, a ja sama wzięłam sobie sok pomarańczowy. Usiadłam na kanapie. Chciałam coś porobić na telefonie ale nie miałam na to ani ochoty ani siły.

Nie wiem co się ze mną dzieje.

Siedziałam kilka minut patrząc w płonący kominek. I momentalnie w moich oczach poczułam zbierające się łzy. Zaczęłam szybko mrugać tak, aby pozbyć się niechcianych łez.

''''''

Siedziałam wieczorem na kanapie obok okna i wpatrywałam się intensywnie w księżyc, który dzisiaj przedstawiał pełnię.
Księżyc dziś był prawie identyczny co wtedy.

Retrospekcja 10 lipca 1231r.♦


Obserwowałam właśnie wyjątkową pełnie, która dziś gości na niebie, była wyjątkowo wyrazista można nawet rzecz, że magiczna.

Nagle zawołał mnie ojciec.

- Kate pozwól tu na chwilę.-odparł tonem nie znaczącym przeciwu.

Przerwałam swoje dotychczasowe zajęcie.

- Słucham Cię ojcze.- odezwałam się.

- Zrobiłaś wszystko to co ci kazałem?!- zapytał bardzo agresywnie.

- Oczywiście, że tak.- odpowiedziałam zestresowana.

- Dlatego masz więc czas wpatrywać się w niebo? Jeśli brakuje ci zajęć znajdę ci nowe.- zaproponował, a moje serce już biło mocniej.

- Ale ja tylko...- nie było dane mi dokończyć.

- Żadne ale!-wzdrygnełam się zaragowywszy na krzyk.
- Niedługo odwiedzą nas bardzo ważni goście, a ty masz zaprezentować się jak z najlepszej strony. A nie jak jakieś obłąkane dziewczę wpatrujace się godzinami w niebo. Zrozumiano?

- Tak.- odpowiedziałam siląc się na poważny głos.

- Że też mi musiała trafić się taka córka. Możesz odejść.- powiedział obdarowując mnie pogardliwym spojrzeniem.

W tamtym momencie oddaliłam się od ojca i szłam w kierunku pomieszczenia w którym znajduje się mój brat i moja matka. Rossaline Quinn i Vincenty Quinn. Moi rodzice, osoby które sprowadziły mnie na świat, aby mnie zniszczyć.
Oraz osoba która utrzymywała mnie przy życiu.
Leonardo Quinn.

 Back To Pain. •Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz