EPILOG

329 12 2
                                    


KLAUS

Słyszałem, że Katie była tutaj i kłóciła się z Marcelem.
Chciała mi coś powiedzieć, ale Marcel zablokował połączenie ze mną i nie zdążyła. Oznacza to też, że nie porozmawiam już z nią. To rozmowy z nią utrzymywały we mnie siły.

Nie miałem zielonego pojęcia co chce mi powiedzieć, ale czułem, że to może być coś ważnego.

W pewnym momencie słyszałem dźwięki szarpaniny.

- Przestań. - powiedział stanowczo Marcel chyba trzymając Katie.

- Okej. - powiedziała, ale po chwili słyszałem, że ruszyła w moim kierunku.

- I co ty wyprawiasz?- warknął w jej kierunku.

- Kłamałam. - odparła.
- Puszczaj mnie.

- Jak skoro ciągle nie odpuszczasz? - zapytał.
- Quinn, dobrze wiesz, że nie chce zrobić ci krzywdy. Dlatego odejdź stąd.

- Proszę bardzo. Zrób mi krzywdę, droga wolna. Nie będę Cię powstrzymywać, rób co chcesz. - mówiła poważnie, a ja miałem ochotę coś jej za to zrobić. Nie mogła ryzykować chęcią rozmowy ze mną aż tak bardzo.

- Nie dbasz już tylko o siebie Katie. - stwierdził. - Nie wiem co zamierzasz z tym zrobić ale ja nie mam zamiaru być za to odpowiedzialny. - westchnął.
- Nie patrz tak na mnie. Wiesz, że tak jest lepiej, zobacz możesz zrobić co tylko chcesz, możesz podjąć decyzję sama. Chcesz tego lub nie, to ty decydujesz.
- chwilę później słyszałem oddalający się stukot szpilek Katie, a chwilę później też kroki Marcela.

****

6 lat później

KATIE

Patrzyłam na bawiące się dwie dziewczynki. Czarnowłosą i brunetkę. Kylie i Hope.

- Mamo możemy iść nad rzekę?
- zapytała spoglądając na mnie swoimi niebieskimi oczami. Była bardzo podobna do mnie mimo to odcień jej oczu różnił się od mojego. Przypominał bardziej odcień Klausa. Momentami wydawało mi się, że ma identyczne spojrzenie co on. Ale wszyscy inni widzieli w niej tylko mnie. Z kolei Hope wyglądała jak Klaus. Nie widziałam w niej Hayley.

- Oczywiście, że tak. - uśmiechnełam się widząc jej radość. Chwilę później zniknęła z zasięgu mojego wzroku.

A ja mogłam wrócić do otaczającej mnie rzeczywistości.
Byłam na granicy i życia i śmierci. Lewitowałam nad tą barierą. Już dawno powinnam nie żyć, czułam to. Mimo to trzymałam się tu na siłę co czułam wykonując każdy najmniejszy ruch. Okropne uczucie.

Trzymałam się tu za pomocą połączeń i zaklęć. Lecz to wszystko w każdej chwili może puścić. Byłam już o krok od znalezienia ostatniego składniku do klątwy Rebekah'i.
Resztę już mam.

....

Zerwałam się z miejsca.
"Twoja paczka została doręczona."
Zebrałam wszystko. Teraz należy to dokończyć.
Chwyciłam kluczyki od samochodu i torebkę. Czekałam na tą wiadomość więc byłam gotowa. Koronkowy czerwony gorset opinał moje ciało co było dla mnie przyjemnym uczuciem.
Natomiast skórzana dopasowana spódniczka idealnie pasowała do gorsetu. Schowałam telefon do czarnej kopertówki  i zeszłam na dół.

- Dziewczynki, muszę wyjść a wy zostaniecie z ciocią, dobrze?
- zapytałam gdy te na mnie spojrzały.

- Ale wrócisz na nasz babski wieczór prawda, mamusiu? - zapytała mała brunetka wlepiając we mnie spojrzenie z nadzieją.

 Back To Pain. •Klaus MikaelsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz