12.

312 35 7
                                    

Budzik zadzwonił idealnie wpół do siódmej.

Zoe z cichym przekleństwem na ustach, wstała z ciepłego łóżka i wyłączyła ustrojstwo.

Czy to nie dziwne, że o godzinie 6:30, łóżko było bardziej przyciągające niż zwykle? Tak, jakby jego grawitacja sie podwoiła.

Mamrocząc cicho pod nosem, udała się do łazienki, wcześniej nastawiając wodę.

Po chwili, z szczoteczką do zębów w buzi, wyszła z łazienki, aby zalać sobie kawę.

Gdy po dwudziestu krótkich minutach, wyszła gotowa z łazienki, udała się do kuchni, aby przygotować sobie śniadanie.

Wybór był prosty; kanapki. Popijając chłodną kawę, wzięła się za przygotowanie śniadania.

Po skończonym posiłku, poszła się ubrać. Wybór był prosty; czarne rurki, czarną koszulka z The Beatles i koszula w kratę.

Jednak nadal czegoś jej brakowało..

Wyciągnęła malutkie pudełeczko z szafki i wyciągnęła z niego kolczyk, który szybko założyła na dolną wargę.

Uśmiechnęła się do siebie, zadowolona z efektu.

Chwyciła za plecak z książkami i wyszła ze swojego 'domu' wcześniej zamykając boczne drzwi na klucz.

Jako że do autobusu miała jeszcze trochę czasu, udała się na przystanek wolnym krokiem.

Mój Boże.. dlaczego muszę tam iść..?. Znów zostanę otoczona przez fałszywych ludzi, z błahymi problemami. myślała sobie. I jeszcze Frieddie.

Z niezadowoloną miną, wsiadła do autokaru, który akurat podjechał.

Żadna z osób w środku, nie zwróciła na nią uwagi, za co podziękowała Bogu w duchu.

Po dwudziestu minutach, była na miejscu. Wysiadła z autobusu i udała się wolnym krokiem w stronę gmachu szkolnego.

Nagle, jej uwagę przyciągnęły jakieś szmery i gwizdy.

Niewiele myśląc, udała się w tamtą stronę.

***

Harry stał, wraz z czwórką swoich przyjaciół, wśród tłumu nastolatków i jak każdy z nich, z zainteresowaniem, przyglądał się dwóm dziewczynom.

Jedna, niska szatynka, klęczała na zimnych płytach chodnikowych, podczas gdy druga, również niska szatynka, krążyła wokół niej.

-Nicole, Nicole, Nicole.- cmokała ta druga z dezaprobatą.- I co ja mam z Tobą zrobić, kochanie?

Stali, niedaleko od szkoły, ale przez bujną roślinność, która ich otaczała, ciężko było, cokolwiek dostrzec, tak więc wszyscy mieli pewność, że żaden z nauczycieli ich nie przyłapie.

-Carrie. Kończ to.- jęknął farbowany blondyn.- Jest strasznie gorąco.

Szatyn prychnął na słowa, najlepszego przyjaciela. Wszyscy bowiem wiedzieli, że Niall nie znosił takich pokazówek. Dla niego nie było ważne nawet to, że należy do elity szkolnej i jako każda ważna osoba w tej szkole, powinien dbać o własną reputację i nie dać się reszcie slumsów.

-P.przepraszam.- zachlipiała Nicole.

-Oj, mała przepraszam tu nie wystarczy.- Carrie zrobiła smutną minę, po czym uśmiechnęła się fałszywie.- Wiesz, że mogłyśmy tego uniknąć.

Harry rozejrzał się wokół. Już na pierwszy rzut oka, dało się dostrzec, jak duże było rozwarstwienie w jego szkole.

Tłum szalał, podburzony przez resztę popularnych. Tego typu pokazówki, były w tej szkole, na porządku dziennym. Nikt, nie śmiał sprzeciwić się elicie.

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz