36.

284 30 7
                                    

Pozostaw po sobie gwiazdkę lub komentarz! :*

Jessie weszła do domu, cicho zamykając za sobą drzwi.

Rozejrzała się po korytarzu i westchnęła z ulgą. Zarówno buty jak i kurtka jej brata zniknęły, a to oznaczało tyle, że był poza domem.

Miała już dość tego wszystkiego. Dość tej ciszy, pełnej niewypowiedzianych słów, dość smutnego a zarazem pełnego pogardy wzroku, którym raczył ją Luke, już od ponad dwóch miesięcy.

Czasem zazdrościła Mii za to, że Mike zareagował w zupełnie inny sposób jak jej brat.

Gdy on zupełnie ją od siebie odsunął, Clifford otoczył swoją siostrę jeszcze większą opieką.

Mimo iż za tak zwaną Opieką krył się również rygor i zakaz spotykania się Zayn'em czy nią, Jessie i tak bardzo by chciała aby Luke zachował się podobnie.

Miała już dość Louis'a. Jeżeli na początku myślała, że chłopak jest całkiem w porządku, tak teraz zmieniła zdanie.

Traktował ją jak rzecz. Towar, który kupił i którym mógł się chwalić.

Była niczym innym jak kartą przetargową, czymś aby utrzeć Hemmings'owi nosa.

Nie chciała tego.

Jedyną rzeczą o jakiej marzyła, to spokojna rozmowa ze starszym bratem, podczas której on jej wysłucha i może nawet przytuli, a następnie pozwoli się wyrwać ze szponów Tomlinson'a.

Chciała być znów potrzebna bratu, chciała aby ją kochał i troszczył się o nią, jak to było wcześniej.

On jednak unikał jej towarzystwa, mimo iż nadal mieszkali pod jednym dachem, w momentach gdy znaleźli się w jednym pokoju, po prostu wychodził.

Nigdy nawet nie pozwolił jej się wytłumaczyć z tego wszystkiego.

Zmęczona weszła na górę i rzuciła się na łóżko, nie mając ochoty nawet na jedzenie, mimo iż dziś nic nie zjadła.

Chciało jej się wyć z tej bezsilności. Nie mogła liczyć na niczyją pomoc. Owszem, Zoe coś wspominała, że porozmawia z Luke'iem, jednak jak na razie nic się nie zmieniło.

Nic poza tym, że Carrie i Frieddie dały jej spokój, po interwencji blondynki, jednak to nie rozwiązało jej głównego problemu.

Czuła się samotna i niepotrzebna. Niechciana i odrzucona.

To że jeszcze nie zwariowała, zawdzięcza faktowi, że Pannie Castillo nie przeszkadzało jej towarzystwo i czasem nawet wdawała się z nią w rozmowy na najróżniejsze tematy.

Muzyka, literatura, sztuka.. kto by pomyślał, że Zoe może się znać na takich rzeczach? Raz czy dwa wyszły nawet razem do kina.

Może to wszystko co się wydarzyło, nie przyniosło samych negatywów? zastanawiała się Jessie.

Nie miała na co narzekać. Mimo wszystko Panna Castillo, była dobrym towarzyszem. Nie była ciekawska, zawsze potrafiła wyczuć jej nastrój i jakoś jej pomóc.

Jednak nie była jej bratem i mimo wszystko nie czuła, że jest jej potrzebna.

Jessie wiedziała, że dziewczynie jest obojętne to czy ona jest, czy jej nie ma, bo Panna Castillo dobrze odnajdowała się w samotności.

Chciałabym aby wszystko wróciło do normy..

***

-Mia!- krzyknął Mike z dołu.- Chodź! Mama podaje obiad!

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz