2.

413 40 7
                                    

-Oh, wróciła córka marnotrwana.

-Witaj Frieddie.

Zoe dumnie przekroczyła próg, swojego nowego domu.

Rozejrzała się dyskretnie, po wnętrzu i zmarszczyła lekko nos.

Nigdy nie podzielała gustu swojej matki. Nie lubiła otwartego układu pomieszczeń, a tym bardziej, nie znosiła kiedy w pokojach, dominowała czerń z akcentami czerwonego i białego.

Zawsze kojarzyło jej się to, z brakiem rodzinnej atmosfery, która była zapełniana pieniędzmi. I nie pomyliła się z tym stwierdzeniem.

Jej rodzice, nigdy nie mieli dla niej czasu, w przeciwieństwie do Frieddie. Ona zawsze była ich oczkiem w głowie.

-Jesteś w końcu.- lodowaty ton głosu jej matki, sprowadził dziewczynę na ziemię.

Odwróciła się w jej stronę i przyjrzała uważnie.

Śmiało mogła stwierdzić, że Veronica, nie zmieniła się ani trochę. Jej długie blond włosy, miała jak zwykle, pięknie uczesane i spięte, makijaż był idealnie nałożony, a strój pod każdym możliwym względem, perfekcyjny.

-Witaj matko.- powiedziała sucho.

Blondynka nie potrafiła tego wyjaśnić, ale z jakiegoś powodu, jej matka, wzbudzała w niej złość. I nie musiała nic robić, czy też mówić, bo wystarczało, aby tylko weszła do pokoju, w którym była Zoe, a ta już czuła, jak rośnie w niej irytacja.

Kobiety od paru lat, nie potrafiły się dogadać i pałały do siebie wzajemną niechęcią.

-Nie sądziłam, że tak szybko Cię wypuszczą.- zadrwiła Veronica.

-Gdzie jest mój pokój?- zapytała Zoe, nie chcąc wszczynać awantury.

Wiedziała, że Frieddie przygląda im się uważnie i czeka na dalszy rozwój sytuacji, dlatego postanowiła nie dawać jej tej chorej satysfakcji i nie kłócić się.

Nauczyła się w końcu, że agresją i krzykiem, niczego nie załatwi. Czasem trzeba spuścić z tonu, dać sobie spokój z błahymi rzeczami.

-W garażu.- powiedziała śpiewnie jej siostra, klaszcząc w dłonie.

Zoe spojrzała się zszokowana, na swoją matkę, szukając oznak, że to co powiedziała jej siostra, było tylko głupim żartem.

Przecież to nie możliwe, żeby miała zamieszkać w garażu. Jak oni to sobie wyobrażają? Jak to ma w ogóle wyglądać?

-Wszystko jest już tam gotowe.- powiedział jej ojciec, który akurat schodził z góry.- Jest cały wyremontowany i dostosowany do mieszkania. Spodoba Ci się, zobaczysz. Chodź, zaprowadzę Cię.

Mark wziął jej torby i wyszedł przed dom. Skręcił w lewo i nie uszedł więcej, jak pięć metrów. Zoe szła cały czas za nim, mamrocząc pod nosem, że jej rodzice oszaleli.

-Razem z Veronicą, uznaliśmy, że tak będzie najlepiej.- powiedział sucho, nie zaszczycając jej nawet spojrzeniem.

-Najlepiej?- prychnęła.- Dla kogo, niby? Dla mnie, czy dla was? Aż tak bardzo się mnie wstydzicie?!

-Zoe, nie przesadzaj.- rzekł twardo, mrożąc ją wzrokiem.- Powinnaś się cieszyć, że masz gdzie mieszkać. Jesteś w końcu pełnoletnia i możesz się już wyprowadzić.

Zdenerwowny zachowaniem córki, mocno nacisnął guzik na małym pilocie, a duże drzwi od garażu, zaczęły unosić się w górę.

-Nie będzie aż tak źle, zobaczysz.- powiedział po chwili, gdy ochłonął i wręczył jej mały kluczyk.- Zapewniliśmy Ci wszelkie udogodnienia i jestem pewien, że Ci się spodoba. Sam go zaprojektowałem i wyremontowałem.

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz