51.

201 27 7
                                    

-Chyba lepiej będzie, jeśli sobie pójdziemy.- powiedział cicho Bob, delikatnie popychając swoją żonę w stronę wyjścia.- Chodź Anno. Do widzenia.

Rodzina Styles ubrała się szybko, po czym wyszła, kierując się do swojego domu.

Victoria siedziała na kanapie, tępo wpatrując się w ścianę. Było jej tak wstyd, za najstarszą z córek.. Zoe bywała nieprzewidywalna, jednak to co zrobiła dzisiaj przekroczyło wszelkie granice.

-Gdzie popełniłam błąd?- pytała samą siebie, a w jej oczach stały łzy.

-Mamo..- szepnęła Frieddie, łapiąc dłoń swojej matki.- Spokojnie.. To nie Twoja wina. Ona taka jest, mamusiu. Zawsze taka była.

-Nie. To moja wina. Powinnam być bardziej stanowcza, bardziej surowa. Powinna wiedzieć, gdzie leży granica.- syknęła, ocierając łzy.

W momencie podjęła decyzję, o tym co musi zrobić. Nie mogła pobłażać starszej z córek. Zbyt wiele nerwów i pieniędzy ją kosztowała. Sam pobyt w zakładzie karnym, był już wystarczającą ujmą dla Pani Castillo.

Victoria szybko przesiadła się na swój wózek i skierowała do wyjścia.

-Co zamierzasz zrobić?!- krzyknął Mark, krocząc za żoną.

-Zobaczysz.- powiedziała hardo, skręcając w stronę domku, w którym mieszkała jej córka.

***

-Co miałaś na myśli mówiąc, że to Frieddie jest winna śmierci April?- zapytał Harry, mocniej przytulając dziewczynę.

-To było ponad dwa lata temu.- powiedziała cicho, a jej wzrok był pusty.- Frieddie jak zwykle bawiła się na jednej z licznych imprez organizowanych przez popularnych w mojej byłej szkole. Zadzwoniła do mnie, że potrzebuje pomocy, bo ktoś ją zamknął w łazience i nie chce wypuścić.. Brzmiała na przerażoną. Razem z April pojechałyśmy do domu mieszczącego się po środku lasu i zaczęłyśmy jej szukać, jednak nigdzie jej nie było, a na dodatek nie odbierała. Przerażone zaczęłyśmy się pytać ludzi czy jej nie widzieli. Ktoś nam powiedział, że widział jak wychodziła zalana z Derek'iem, moim byłym i że poszli gdzieś do lasu.. Niewiele myśląc poszłyśmy za nimi. Wiedziałam jaki był i do czego potrafił się posunąć.. nie chciałam tego samego dla niej.. Krzyczałyśmy, jednak nikt nam nie odpowiadał. April zaproponowała, abyśmy się rozdzieliły, bo tak szybciej ją znajdziemy. Zgodziłam się, no bo co miałam jej powiedzieć? Że się boję? Wtedy to było dla mnie nie do pomyślenia, teraz dopiero widzę, jak wielki błąd popełniłam.. Nigdy nie powinnam była pozwolić jej iść samej..

-Zoe..- szepnął cicho, podejrzewając co się wtedy stało.

-Kazałam jej wrócić do domu i poczekać na nią, gdy ja sama będę szukać jej w lesie.. to ja powinnam być na jej miejscu, to ja powinnam umrzeć nie ona. To była moja wina.- po policzku Zoe, spłynęła jedna mała łza.- Byli pijani i chyba coś wzięli. Chcieli zobaczyć jak wygląda umierający człowiek.- jej głos zmienił się, był przesączony jadem.- Złapali ją w ośmiu i powiesili na pasku ze spodni, a Frieddie, która jak się okazało była razem z nimi, nie zrobiła nic. Siedziała na kanapie i patrzyła na to wszystko.

Harry poczuł, jak zaczyna robić mu się niedobrze. Jakim bydlęciem trzeba być, aby zabić człowieka dla zabawy?!

-Najgorsze jest to, że nigdy nie ponieśli za to kary.- syknęła.- Ich rodzice byli wysoko postawionymi urzędnikami. Raz dwa ich wybronili. A moi rodzice? Zaczęli udawać, że nic się nie stało. Że ona nigdy się nie urodziła, nigdy jej nie było. Zatarli każdy możliwy ślad jej istnienia, rozumiesz? Który rodzic tak robi?

Nagle po całym domu rozniosło się głośne pukanie do drzwi, a do tego dało się słyszeć czyjeś krzyki.

-Otwieraj!- krzyczała jakaś kobieta, nie przestając się dobijać.- Otwieraj!

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz