53.

213 24 8
                                    

Umm.. Cześć tak to ja..
No cóż mam powiedzieć. Zjebałam zupełnie. Na całej linii, wręcz. Nie potrafię powiedzieć jak mi przykro. Rozdział w końcu się pojawił, ale nie jest on taki jak bym tego chciała. Ostatnio mam też jakąś blokadę czy coś. Nie wiem, może straciłam ochotę na pisanie tego ff? Jedyne co wiem, to muszę je skończyć.. jakoś w miarę z sensem. Wiem, że ostanie rozdziały też nie były jakieś cudowne i chyba ogólnie jakoś od 20 rozdziału dziwnie przedłużam to wszystko. Muszę się ogarnąć jakoś..

Dobra dość smęcenia. Góra 15 i to koniec, a przynajmniej się postaram.

Dziękuję za ponad 8k wyświetleń, prawie 1.3k gwiazdek i 375 komentarzy. Jesteście cudowni. :*

Nie przedłużając; zapraszam.

-Carrie.- ktoś krzyknął imię niskiej brunetki, jednak ona zupełnie to zignorowała.. jak zwykle.

Nie miała na nic ochoty, na żadne rozmowy, wygłupy, żarty.. Przestało jej zależeć na jej makijażu, a raczej jego braku, na ubraniach, które wkładała, na tym co się działo wokół.. nic nie miało już sensu.

Mozolnym krokiem szła w stronę domu, w którym jak zwykle przywita ją cisza. Już dawno odprawiła całą służbę, a cała jej rodzina wyjechała dzień po pogrzebie. Nikt jej nie przeszkadzał. Była sama..

Codziennie rano wstawała, płakała, szła do szkoły, by na najdłuższej przerwie pójść do toalety i zalać się falą świeżych łez. Wracała do domu, kładła się na łóżku i patrzyła tępo w sufit, starając się nie myśleć ani o samotności, ani nie wspominając swojego taty, jednak łzy nieprzerwanie spływały jej po policzkach.

Wyjątkami były dni, kiedy Frieddie do niej przychodziła, jednak ze względu na szkołę, nie mogła robić tego zbyt często.

Nie doceniała go, tego co robił.. a teraz było już za późno.

-Carrie, wołam Cię.- Frieddie położyła rękę na ramieniu przyjaciółki i odwróciła ją twarzą do siebie.

-I co z tego?- zapytała smutno, a jej gałki oczne były całe zaczerwienione.

-Och Carrie..- widząc, w jakim opłakanym stanie była jej przyjaciółka, przytuliła ją, pocierając jej plecy.- Nie płacz.. jestem tu. Chodź, zaprowadzę Cię do domu.

-Nie potrafię.- szepnęła, odsuwając się od dziewczyny. Zaczęła iść w stronę domu, mamrocząc przekleństwa pod nosem.

Nie lubiła pokazywać, że jest słaba i że coś ją zabolało. Teraz jednak ciężko jej było udawać, że jest inaczej. Wpisała kod do furtki i wyciągnęła klucze z torebki, wcześniej oglądając się za Frieddie, która jak się okazało szła za nią niczym cień.

-Zbyt dużo tego wszystkiego..- powiedziała cicho, wchodząc do domu.- Frieddie ja..

Brunetka urwała nagle, nie wiedząc jak ma ubrać słowa w zdanie. To co miała do powiedzenia swojej przyjaciółce, na pewno nie było dobrą wiadomością. Usiadła na kanapie w salonie, spoglądając niepewnie na przyjaciółkę.

-Co? Co się stało?

-Ja.. Wyjeżdżam.. i nigdy tu nie wrócę.- powiedziała, zalewając się łzami.

-Co..? Dokąd..?- Frieddie była w szoku. Nie potrafiła skleić jednego porządnego zdania.

-Do moich dziadków. Mają mały domek na wsi, po drugiej stronie kraju.- wzruszyła ramionami, patrząc na swoje buty.- Nic mnie tu nie trzyma. Nie chce tu być, bo oszaleje. Ja.. nie potrafię tak dłużej. Nie chce takiego życia.

-Kiedy?- zapytała cicho, a w jej oczach stanęły łzy.

-W tę sobotę. Chciałabym.. żebyś przyszła się ze mną pożegnać.. jeśli to oczywiście nie problem. Jeśli nie będziesz chciała.. zrozumiem.

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz