62.

123 14 6
                                    

-No proszę Cię, Marcus..- prychnął gniewie Harry, wpatrując się w stopy mechanika, który leżał pod jego samochodem i jeszcze coś poprawiał.- Przestań jojczyć. Nic się nie stanie.

-Kurwa mać.- warknął na niego, popychając go.- Czy Ty już zupełnie upadłeś na głowę?! To nie jest bezpieczne! Czemu nie poprosiłeś Zoe, aby Ci pomogła?! Przecież jesteście razem!

-Nie jesteśmy.- warknął, rzucając się na niego i gdyby nie Liam, który pojawił się z niewiadomo skąd, na pewno doszłoby do bójki

-Stooop!- Payne złapał Harryego pod ramiona.- Co wam znowu odbija.

-Rzucił się na mnie, gdy tylko wspomniałem o Zo..

-Nie wypowiadaj przy mnie jej imienia!- przerwał mu, wyrywając się.

Oparł się o ścianę obok i zaplótł ręce na piersi, wlepiając gniewie wzrok w O'Connora.

-O co Ci chodzi?!- warknął na niego Mark.- Co Ty, nagle taki zazdrosny się stałeś?

-Wyprowadza się i to wszystko przez Ciebie!- syknął.

-Przeze mnie?- zaśmiał się kpiąco.- Ona nigdy nie chciała tu mieszkać. Z resztą, co Ty masz takie pretensje? Przecież masz jechać z nami.

-Słucham?- zapytał Liam nie potrafiąc uwierzyć w to co słyszy.- Wyjeżdżasz?

-Nigdzie, kurwa, nie jadę.- zaprzeczył od razu.- Szczególnie z nią.

-Harry, o co Ci chodzi?

-Okłamywała mnie, rozumiesz?- zapytał, a w jego oczach kryła się desperacja.- Cały czas mnie oszukiwała! Obiecywała mi gruszki na wierzbie, a ja jak ten ostatni idiota jej uwierzyłem.

-No to słucham, co Ci niby takiego naobiecywała.- zapytał brunet, od razu gotowy do obrony swojej przyjaciółki.

-Że zawsze będzie. Że jej zależy.- wymieniał cicho, czując się co najmniej głupio.

Oszukała go. Kłamała mu w żywe oczy. Jak mogła? Wcale nie była lepsza od Freddie czy Carrie. Ale czego innego mógłby się po niej spodziewać? Czego mógłby się spodziewać po którejkolwiek kobiecie? Wszystkie są takie same. Kłamliwe suki, które lecą tylko na hajs.

-Czego Ty tak właściwie chcesz od życia, Harry?- zapytał się go.- Masz ją na wyciągnięcie ręki. Wystarczy, żebyś kazał jej zostać, a by została.

-Zoe? Kazać Coś? Dobre sobie.- zaśmiał się Liam, jednak widząc minę szatyna, kaszlnął trzy razy i zamilknął.

-On jako jedyny, mógłby to zrobić.- powiedział twardo Marcus, patrząc jak mechanik wyjeżdża spod samochodu.

-Gotowe.- powiedział, podając Harryemu klucze. Wyszedł szybko z garażu nawet się nie żegnając.

-Teraz to ja mam to w dupie.- mruknął wsiadając do auta.

***

Luke siedział za kółkiem swojego auta, mówiąc coś do siebie, na kształt modlitwy. Miał szansę, jednak nikłą. Nawet do niego doszły słuchy, że ktoś zdołał zamontować Stylesowi do MClaren F1 nitro. Wiedział jednak, że nie była to Zoe. Była zbyt zajęta pracą i spotykaniem się z nimi i Harrym, aby to zrobić, a poza tym.. to jako jego przyjaciółka, by mu to chyba powiedziała, prawda? Miał taką nadzieję..

Ktoś zapukał w jego szybę, a on dość niepewnie ją opuścił.

-Co jest, Jess?- zapytał, uśmiechając się szeroko.

Panna Hemmings znała go jednak na tyle, że wiedziała, iż pod tym jego wyluzowanym uśmiechem kryje się coś większego.

-Luke.- zaczęła, a jej napięta mina, powiedziała mu wszystko.

-Nie wycofam się.- powiedział hardo.- Nie teraz. Nie gdy mam możliwość, zapewnienia Ci przyszłości.

-Kiedy coś Ci się stanie to..

-Nic mi się nie stanie.- przerwał jej.- Przestań sobie zaprzątać swoją śliczną główkę, takimi pierdołami, Jess. Wszystko będzie dobrze. Przyrzekam Ci to.

Pocałował ją w czoło i uśmiechnął się uspokajająco. Zamknął szybę i skupił się na drodze przed sobą. Trasa była standardowa: trzy okrążenia wokół starych magazynów, jednak trzeba było uważać, gdyż droga była skuta lodem. Obok niego stanął Harry, na twarzy którego malował się szeroki uśmiech. Czuł, że dziś wygra, dzięki czemu odzyska tytuł, jaki utracił jego przyjaciel. To będzie pestka.

Na zaśnieżoną drogę weszła wysoka dziewczyna o brązowych włosach. Ubrana była w krótkie spodenki i bluzkę sięgającą przed pępek, a minusowa temperatura zdawała się w ogóle jej nie przeszkadzać. Spojrzała wymownie na Harrego, a potem na Lukea i uśmiechnęła się drapieżnie unosząc wysoko czerwoną chustkę, którą po chwili puściła, dając im znak.

Harry spojrzał na Lukea i uśmiechając się drwiąco docisnął pedał gazu, zamiennie puszczając sprzęgło. Auto momentalnie ruszyło, a on zyskał przewagę. Wzrok miał wlepiony w drogę przed sobą i mimo śniegu zalegającego na ziemi, pokonywanie zakrętów, nie stanowiło dla niego przeszkody. Musiał wygrać ten wyścig. Silnik mruczał cicho, gdy co chwilę redukował biegi i przyspieszał. Spojrzał w lusterko. Luke siedział mu na ogonie i starał się go wyprzedzić, jednak on co chwilę zajeżdżał mu drogę. Pokonał ostrzejszy zakręt, na chwilę tracąc panowanie nad samochodem, a gdy je odzyskał, okazało się, że Hemmings zdołał objąć prowadzenie.

Luke widząc jak Harry wpada w poślizg i traci panowanie nad autem, zwolnił nieznacznie i wykorzystując słabą przyczepność kół, zaciągnął hamulec ręczny, by móc kontrolowanie wpaść w poślizg. Wykorzystując swoją szansę na objęcie prowadzenia, wyprostował swoje auto i wcisnął guzik z nitro. Auto wystrzeliło na przód, zostawiając Harrego cztery metry za nim.

Styles zaklnął pod nosem, dociskając gaz. Zacisnął szczękę, wpatrując się w mały, czerwony guzik na kierownicy. Niewiele myśląc wcisnął go, a auto wyskoczyło do przodu, wbijając go w fotel. Widział już metę, a auto Luke było tuż obok niego. Odwrócił głowę w stronę swojego wroga i uśmiechnął się drwiąco, gdy go mijał. Zapomniał jednak o jednej rzeczy. To nie były drogi, o które troszczyło się miasto. Nawierzchnia, którą przykrywała gruba warstwa śniegu, była całkowicie skuta lodem i wystarczyła tylko chwila nieuwagi, by jego życie, mogło się obrócić o 180 stopni.

***
Frieddie siedziała sama w domu, wpatrując się w nie zasłonięte okno. Po jej policzkach spływały łzy. Była smutna.. pusta w środku. Kiedyś udawało jej się oddychać to uczucie, teraz jednak, gdy została sama, zamknięta w czterech ścianach i zdana tylko i wyłącznie na siebie, zaczynało do niej docierać, w jaki wymiar samotności się dostała.

Nie miała nikogo. Carrie wyjechała, a z tego co blondynka zdążyła zaobserwować na portalach społecznościowych, zdążyła się zaaklimatyzować w nowym miejscu i znaleźć nowych przyjaciół. Nie odzywała się do niej, nie pisała czy dzwoniła. Potraktowała ją jak przedmiot, kogoś, kto teraz był jej niepotrzebny. Rodzice? Praca, praca i jeszcze raz praca. Ani razu nie zaszczycili jej spojrzeniem. A inni znajomi, czy przyjaciele? Przede wszystkim, czy kiedykolwiek nimi byli?

Było jej niedobrze z tego wszystkiego, a w jej głowie panował chaos. Była smutna, tak bez powodu, bo już dawno się pogodziła z samotnością, jednak chciałaby z kimś porozmawiać. Miała wrażenie, jakby coś ciężkiego leżało na jej klatce piersiowej, uniemożliwiając jej wzięcie wdechu. Cały czas, miała wrażenie, jakby ktoś coś do niej szeptał, jednak nie potrafiła zrozumieć pojedynczych słów. Była sama, a jednak ktoś ją wołał.

Nikt jej niepotrzebował. Nikt jej nie chciał. Wszyscy traktowali ją jak trędowatą. Jaki więc był sens  w trwaniu w tym?

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz