14.

348 38 14
                                    

Jeśli to czytasz, pozostaw po sobie gwiazkę lub komentarz.

Wszystkie spojrzenia były skierowane tylko na nią. Każdy ustępował jej z drogi, w obawie, że to na niego zostanie skierowany jej gniew.

Ona natomiast, szła samym środkiem korytarza i śmiało patrzyła każdemu w oczy.

Sylwetkę miała wyprostowaną, a dłonie zaciśnięte w pięści. Można było poczuć od niej złość.

Szeptali na jej temat, a ona nie mogła zrobić nic, aby temu zapobiec.

Nawet jej przyjaciele, zaczęli krzywo na nią patrzeć.

A to wszystko przez jej siostrę! Znów zniszczyła wszystko! Wystarczyło, że raz pokazała się w szkole, a teraz wszystko krążyło wokół niej! Ona już się nie liczyła!

Od tego ferelnego zdarzenia minęło już kilka dni, jednak ludzie nadal mówili. Mówili, mimo iż od tamtej pory, jej siostra nie pojawiła się ani razu w szkole.

Frieddie wiedziała, że dyrekcja nie wyciągnie z nieobecności jej siostry żadnych konsekwencji, bo jej ojciec zdążył już wszystko załatwić.

Do sekretariatu, zostały dostarczone dokumenty, iż Zoe się rozchorowała, jednak to ani trochę nie poprawiło pozycji Frieddie.

Ludzie czuli się trochę pewniej, wiedząc że w szkole jest ktoś, kto potrafi przeciwstawić się elicie.

W końcu jest ktoś, kto się ich nie boi i da im wszystkim radę.

Żaden z uczniów jednak, nigdy nie zauważył, że szóstka chłopców nie stoi po stronie dziewczyn, że są sami sobie panami i robią co chcą.

W kącie dostrzegła znajome postaci. Liam, Louis, Harry, Niall i Marcus pochylali się w swoją stronę, dyskutując nad czymś cicho.

Frieddie podeszła do grupy swoich przyjaciół, przybierając na usta najbardziej szczery uśmiech na jaki było ją stać.

-Hey.- przywitała się z pozostałą piątką i nie czekając na odpowiedzieć, zaczęła coś opowiadać.

Każdy z nich przyzwyczajony, do zachowania panny Castillo, ani na moment nie przerwał swojej czynności, zupełnie ją ignorując.

Jedynie Marcus zaczął przyglądać jej się ciekawie.

-Jaka ona jest?- zapytał w pewnym momencie, a wszyscy zamilkli.

Frieddie ściągnęła brwi i spojrzała na niego, zupełnie nie rozumiejąc do czego pije.

-Nie rozumiem..- powiedziała po chwili.

-Zdziwiłbym się, gdyby było inaczej.- prychnął cicho Louis, a pozostali zakrztusili się śmiechem.

-Twoja siostra.- Mark starał się zachować kamienny wyraz twarzy, mimo iż uwaga szatyna również go rozbawiła.

I on w ciągu tych kilku tygodni, zdążył zauważyć, iż panna Castillo nie grzeszy inteligencją. Była ona bowiem przykładem typowej blondynki.

-A co Ci do tego?- zapytała zła.

-Sukowata, złośliwa, zła, okrutna, podła, chamska, agresywna.- usłyszeli za sobą czyjś zachrypnięty głos.

Na korytarzu zapanowała zupełna cisza, więc jej słowa rozniosiły się echem. Wzrok wszystkich, sunął za małą dziewczyną, ubraną w czarne glany, tego samego koloru rurki i czarną, o wiele na nią za dużą bluzę z białym napisem z tyłu 'Kill yourself.' Na jej ramieniu wyjątkowo wisiał plecak typu kostka.

Jej skóra miała bledszy odcień, a ona sama była smuklejsza. Jej ucho zrobiło więcej kolczyków niż poprzednio. Ciemny makijaż i drobne kółko w wardze, tylko nadawało jej charakteru. Włosy miała rozpuszone, delikatnie opadały na jej ramiona.

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz