60.

149 16 2
                                    

-Zaczekaj!- krzyknęła za nim, wybiegając przed dom. On jednak, zupełnie ją zignorował, idąc dalej przed siebie.- Harry!- nie odpuściła. Biegła za nim, po zimnych płytach chodnikowych.- Nie chcę, żeby tak się to skończyło! Proszę!

Nigdy nie uwierzyłaby w to, że to słowo, kiedykolwiek opuści jej usta. Nie przywykła o nic prosić. A teraz? Biegła za facetem, prosząc o drugą szansę. Jak nisko upadła.. Czuła jednak wewnątrz siebie, że to nie może się tak skończyć. Przez nic nie znaczącą błahostkę, o której nie chciała mu powiedzieć, bo najzwyczajniej w świecie się bała. Chciała wyjechać nie tylko z Marcusem, ale także z nim. Zanim jednak zdążyła mu cokolwiek wytłumaczyć, jej wybuchowy charakter wziął górę i znowu wyszło jak wyszło.

-Harry!- krzyknęła płaczliwie, czym zdziwiła nie tylko szatyna, ale również siebie.- No żeż kurwa mać.- przeklęła pod nosem, stając w miejscu.

Harry odwrócił się i spojrzał na nią wielkimi oczami. Przez chwilę miał wrażenie, że nie stoi przed nim Zoe, a Frieddie, która chciała skutecznie podszyć się pod siostrę, bo w końcu takie akcje były jak najbardziej w jej stylu. To nie była jednak młodsza siostra dziewczyny, na której mu zależało, a ona sama. I dopiero wtedy dostrzegł, że pod maską obojętności i złości, kryje się coś jeszcze. Dziewczyna, która całe życie była krzywdzona przez innych. Zraniona, opuszczona i delikatna, niczym kwiat.

Zaczął powoli iść w jej stronę, dysząc przez otwarte usta. Tak bardzo przypomniała mu jego. Była do niego tak podobna, że nie mógł, nie potrafił przejść obojętnie obok niej.

-Zoe.- szepnął, obejmując ją w talii, a ona, mocno go objęła, płacząc cicho.

Ich uczucia były niezrozumiałe dla nich samych. Nie mogli żyć bez siebie, ale nie potrafili wytrwać u boku, drugiej osoby, gdyż różnice w ich przekonanich i charakterach, nie pozwalały im nawet normalnie porozmawiać.

-Po prostu mnie nie zostawiaj.- wyszeptała do jego ucha, mocniej go obejmując.

-Jesteś boso.- zauważył, podnosząc ją.- Chodź do domu. Musimy porozmawiać. Zajmę się Tobą.

Bolało go to, że chciała go zostawić, nie mówiąc ani słowa. Chciał odejść, nim ona to zrobi. Tak jest łatwiej. Sprawić, aby wszyscy Cię znienawidzili, a potem odejść bez żalu, czy strachu, że ktoś może kiedyś będzie Cię szukał. Może ona właśnie to chciała zrobić? Harry zupełnie nie rozumiał, o co w tym wszystkim chodziło. Po części nawet nie chciał się dowiedzieć.

Otworzył drzwi do jej domu i położył ją na kanapie. Usiadł na fotelu, stojącym na przeciwko, chcąc zachować pewien dystans, który miał go uratować, bo gdyby usiadł obok niej, jego uczucia przejęły nad nim górę i niczego by się już nie dowiedział.

Zoe poprawiła się na kanapie, po czym spojrzała smutnym wzrokiem na Harrego. Jej serce rwało się w jego stronę, jednak ona nie wykonała nawet najmniejszego gestu. Dał jej jasno do zrozumienia, siadając na fotelu, że przyszedł tutaj, aby usłyszeć prawdę.

-Chciałam Ci powiedzieć.- powiedziała zachrypniętym od emocji głosem, dlatego szybko odkaszlnęła.- Chciałam Ci zaproponować, żebyś wyjechał ze mną. I z Marcusem..

-Trójkącik.- prychnął.- Świetnie.

-Ugh. Dasz mi dokończyć?!- warknęła.

-Proszę. Kończ.- westchnął, teatralnie machając dłonią, aby kontynuowała.

-Od dawna zbieramy pieniądze na przeprowadzkę. Ani ja, ani on, nie chcemy prosić się nikogo o pomoc, czy pożyczkę. Dlatego zaczęliśmy odkładać wszystko, co tylko zarobimy. Już uzbierliśmy wystarczającą ilość pieniędzy, by móc sobie zapewnić jakiś start, nim znajdziemy tam pracę. Do tego doszły koszty wyjazdu, wynajem ciężarówki..

Niepotrzebna. || H.S.✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz