*Piotrek*
Wojtek zadzwonił, że Martyna zasłabła i jadą do szpitala karetką.
Pobiegłem na Sor i czekam na nich. Po chwili byli.
- co się stało? - pytam
- zasłabła - Wojtek - tu zaczęła uciekać. Wydurniać się i nagle leci.
Złapałem ją i położyłem.
- easy. To nie pierwszy raz. Oddychaj. - mówię
- Piotrek ona coś dzisiaj jadła? - Wiktor
- zrobiłem jej śniadanie...
- zjadła - Wojtek
Oddali ją na Sor. Odzyskała przytomność na badaniach.
- co się stało? - pyta
- straciłaś przytomność - mówię i daje jej buziaka.
Pobrali jej krew, zmierzyli jej Cukier, ciśnienie.
- ciśnienie podwyższone. Tętno przyśpieszone.
Wzięli ją na salę.
- odchudzała się, nie?
- no z jakiś miesiąc temu. Żyła na sałacie.
- umówię ją z psychologiem jeszcze. Niech z nim porozmawia.
- ok
Poszedłem do Martyny. Wojtek stoi koło niej.
- wyjdę dzisiaj? - pyta
- nie wiem. Na razie to masz spotkanko z Franiem i psychologiem.
- po co ten drugi? - pyta
- pamiętasz jak żyłaś na salacie?
- tak. - mówi - ale to było dawno. Nie robiłam nic żeby schudnąć. Przyrzekam.
- no, ale to jest po tym - mówię - i lekarz sam powiedział, że psycholog z tobą porozmawia.
- a ty się zgodziłeś?
- bo jestem za - mówię - jakby zaczął pierdolić od rzeczy to przestań go słuchać.
- a gdzie są dzieci? - pyta
- Twój tata je wziął - mówię - idę się przebrać. Zaraz przyjdę
- ok - mówi
Poszedłem.
- i co z nią?
- serce. Na bank - mówię - mogę...
- leć - Szef
Przebrałem się i Pobiegłem do Martyny a oni się śmieją. Wojtek stoi przed drzwiami.
- psycholog do niej przyszedł - mówi
- szybko - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- podziwiam twój spokój - Wojtek
- jak zacznę panikować to ona też.
A uwierz, że to nic dobrego. Po badają ją. Wypiszą leki i ją wypuszczą.
- ja dostałem zawału - mówi
- zaprowadzić cię do Frania? - pytam
Zaczęliśmy się śmiać.
Przyszedł lekarz który ją przyjmował.
- patrzyła na mnie z nienawiścią - mówi
- na mnie też - mówię - nie zaszkodzi jej. Chociaż ja już jej wykład o tych jej dietach zrobiłem.
- wypisać ci ją dzisiaj?
- wypisz - mówię
- a może ty też chcesz pogadać z nim.
- nie. Już kiedyś z jednym rozmawiałem to kazał mi skoczyć przez okno. - mówię
Zobaczyłem przez szybę.
- nie patrz - lekarz
- ona płaczę. - mówię
- obróć się. Usiądź. - mówi - zaufaj mu. Jest dobry w tym co robi.
Obróciłem się.
- jej łzy na ciebie działają
- zawsze działały - mówię - i zawsze będą.
Po chwili wyszedł psycholog. Też ma zaszklone oczy.
- a tobie, co? - Lekarz się śmieje
- wyglądam tak samo jak z nią rozmawiam - mówię
- mówiła, że mąż już o tym rozmawiał. Ale jednego ci nie powiedziała.
- czego? - pytam
- że boi się co powiedzą ludzie jak przytyje. Podziwiają ją za jej figurę. To przedyskutowaliśmy i Zrozumiała, że tylko ona może decydować jak chce wyglądać i nie powinna się zmieniać.
- bingo - mówię i podałem mu rękę. Wszedłem na salę.
- jesteś.
- jestem - mówię - chcesz się przytulić?
- yhym.
Przytuliłem ją.
- co teraz?
- dostaniesz prochy i idziemy do domu.
- znowu? - pyta
- nom. Tyle dobrze, że tylko. - mówię i daje jej buziaka. - nie płacz. Nie ma po co.
- powiedział ci?
- powiedział - mówię - i ma rację. To ty decydujesz i nie powinnaś się przejmować kilkoma kilogramami więcej. Zawsze wyglądasz świetnie.
- a podobam się tobie? - pyta
- no a nie? Kobieto. - mówię - brakuje mi słów żeby opisać jak mi się podobasz.
Śmieje się
- dla mnie zawsze będziesz tą Najpiękniejszą i najlepszą i najwspanialszą. Hmm. No chyba, że schudniesz znowu poniżej 30 kg to wtedy się zastanowie.
- kocham cię - mówi
- a ja ciebie. I z tym ostatnim żartowałem.
- wiem, ale nie mam zamiaru się już odchudzać
- i bardzo dobrze - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Poprawiła makijaż.
- bez tego też jesteś piękna. - mówię
- wyglądam jak umarlak - mówi
- przesadzasz tuptuś - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili przyszedł Franio i wziął ją do swojego gabinetu a my poszliśmy za nimi.
- O Martynka. Kopę Lat - Franio
- siema Franio - Martyna
- porywam ci żonę
- ok - mówię
Wojtek trzyma jej kurtkę a ja torebkę.
- ktoś pomyśli, że ma dwóch mężów - Lekarz
- dostałbym w mordę od niego i tak by się skończyło - Wojtek
Śmiejemy się.
- to jej ochroniarz - mówię - a mój się gdzieś zgubił.
- jestem - Henryk
Zaczęliśmy się śmiać.
- jej to jeszcze rozumiem, ale tobie? - Lekarz
- no. Ja się zapominam i lecę - mówię
- tak. Czuję się nie potrzebny - Henryk
Zaczęliśmy się śmiać.
- Kubicki ma za dużo pieniędzy .
- fajny ma kontakt z tym lekarzem
- on jedyny umie z nią rozmawiać, że się nie denerwuje.
- no tak. On już ją zna.
- no. A ona jego i idzie do niego tylko po to żeby sobie z nim pogadać.
Śmiejemy się.
- I o to chodzi. - lekarz
Po chwili wyszła Martyna. Z kartkami i lizakiem w ustach.
- co to znowu? - pytam Frania
- a jej się pytaj. Adrenalina?
- chciałam mu uciec - Martyna pokazuje na Wojtka
Śmiejemy się.
- a tak serio? Ja wiem, że chcesz lizaka ode mnie - Franio - ale nie kosztem twojego zdrowia. Podejdź a dostaniesz.
- ok. Będę częstym gościem
Śmiejemy się.
- dobra. Siadaj - mówię - trzeba wezwać taksówkę
- przejdziemy się - Martyna
- no to jak chcesz - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- możemy jechać my bmw - Wojtek
- tak - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
Ubrałem jej kurtkę. Wziąłem jej papiery i wsadziłam do koperty z wypisem. Podałem jej rękę i poszliśmy do auta. Wojtek otworzył nam drzwi. Wsiedliśmy a on wsiadł za kierownicą. Henryk wsiadł koło nas.
- pierwszy raz jedziemy jak on prowadzi
- pierwszy raz prowadzę - Wojtek
Zaczęliśmy się śmiać.
- to jak możesz to podjedź jeszcze do apteki - mówię
- nie rób tego - Martyna
Zaczęliśmy się śmiać.
- tuptuś nie chce więc nie - Wojtek dziwnym głosem - a ty nie wiem co tu robisz. Masz swojego ochroniarza który też tu wrył dupe. Do my bmw.
Śmiejemy się.
- mam mniejszą dupe niż ty - Henryk
- ekhem - Wojtek - nie sprawdzałem
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili zaparkował pod apteką i wysiadłem wraz z Henrykiem.
*Martyna*
- zawału przy tobie dostanę, wiesz? - Wojtek
- mam leki. Podzielę się
Śmiejemy się.
- musisz się przyzwyczaić - mówię a on się obraca i puścił muzykę.
- spierdolimy im? - pyta
- ok - mówię - jak będą wychodzić, odjedź kawałek.
- dobra - mówi i się śmiejemy. - wyrobiłaś się
Po chwili.
- dobra idą. - mówi - jadymy.
Odjechał a ja im macham.
Zaczęliśmy się śmiać.
Wycofał i chcą wsiąść ale on ruszył
- ej - Piotrek
Śmiejemy się i przybijam piątkę.
Wsiedli a my dalej się śmiejemy.
- wy się świetnie bawicie - Henryk
- no ba - Wojtek - ja nie ty
Śmiejemy się wszyscy.
- jestem głodna - mówię
- to do męża - Wojtek
- podjedź pod chińczyka - Piotrek
- a co ja taksówka? - Wojtek
Śmiejemy się.
- za coś ci płacę, nie? - Mówię
- nie ty tylko twój ojciec - mówi i puszcza do mnie oko
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy pod chińczykiem. Weszliśmy, zamówiliśmy i czekamy.
Odebraliśmy nasze jedzenie, zjedliśmy i Piotrek sobie przypomniał, że nie dał mojego l4 do szefa. Więc dzwoni.
- ok. To dziękuję. Tak. Do jutra.
- adios - mówię do Piotrka.
Zaczęliśmy się śmiać.
Rozłączył się.
- idziesz do pracy? Masz dyżur?
- mam dyżur - mówi i wystawia do mnie język
- hmm. Kajdanki - Wojtek
Śmiejemy się.
Po chwili byliśmy w domu a tam armagedon. Maluchy płaczą. Tamci krzyczą a tata zatyka uszy.
- ja biorę maluchy - mówię
Piotrek zagwizdał a ja uspokajam maluchy. Po chwili przestali płakać. Puściłam im bajkę a Piotrek rozmawia z Antkiem i z Tośką. A ja idę do taty.
- co tu się stało? - pytam a Wojtek i Henryk się śmieją.
- ja nie wiem - Tata - Antek się o coś kłóci z Tosią. Chyba komuś dojebał. Geny Strzeleckiego. A maluchy po prostu płaczą bo chcą mamę i tatę.
- dobra tato. Ogarniemy to - mówię
- ok. To ja lecę. - mówi i poszedł.
Piotrek przyszedł z Antkiem i Tośką.
- siadać tu - Piotrek - i spokój ma być.
- co się stało? - pytam
- nic się nie stało mamo - Antek - usłyszała coś i wojnę robi.
- kogo chciałeś lać?
- nie lać zwróciłem mu uwagę
- widać, że to twój syn - Wojtek do Piotrka.
- ja nie wiem o czym mówisz - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
- a ty Tosia co nam powiesz?
- nic - mówi - mogę iść do siebie?
- chodź na huśtawkę - mówię
Poszłam z Tosią na huśtawkę.
*Piotrek*
- Zamorduje cię - mówię do Antka
- ale on ją chciał uderzyć - mówi
- dobrze zrobiłeś - mówię - ale trzeba było nie przy niej
- aaa - mówi - ok
Zaczęliśmy się śmiać.
- wiesz gdzie mieszka ten koleś? - pytam
- wiem, ale Tośka mnie zabije
- ubieraj strój na motor i jedziemy.
- tato
- cicho. Jedziemy po gofry - mówię
- ok
Poszedł. Ja też.
- a ja? - Henryk
- skończyłeś pracę na dziś - mówię
- weź bmw - Wojtek mu daje kluczyki.
Przyszedł Antek.
- wychodź szybko - mówię a potem do Wojtka - luknij na nie od czasu do czasu
- ok - mówi
Pojechaliśmy do tego chłopaka.
Otworzył jego ojciec.
- słucham - mówi
- dzień dobry. Piotr Strzelecki. Czy jest Pana syn.
- jest - mówi - coś się stało?
- chcieliśmy tylko porozmawiać. Próbował uderzyć moją córkę.
- Zapraszam.
Weszliśmy do domu.
- Filip! Chodź - ojciec go woła
Idzie a jak zobaczył Antka.
- a ty tu czego? - mówi
- grzeczniej - mówię - przyszedł ze mną wyjaśnić raz a porządnie tą sytuację.
Usiedliśmy przy stole.
- co się stało? - jakaś kobieta
- gówniarz chciał uderzyć jakąś dziewczyne
- uderzył?
- nie bo Antek go powstrzymał.***
*Martyna*
Weszliśmy z Tosią do domu a tam nie ma Piotrka, ani Antka. Wojtek siedzi i patrzy na maluchy.
- a oni gdzie?
- pojechali po gofry - Wojtek
- kłamiesz - mówię
- nigdy nie kłamie - puszcza do mnie oko i dzwoni jego żona. Odrzucił ją.
- czemu nie odbierasz?
- bo nie mam zamiaru - mówi
- problemy - mówię
- nie. Jej mamusia przyjechała - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- aha. Czyli to. Mamy przytulne pokoje.
- nie Kuś - mówi
Śmiejemy się.
Po chwili wrócił Piotrek i młody z goframi. A za nimi wszedł Henryk.
- mamy gofry - Piotrek
Maluchy przybiegły. Zjedliśmy i Piotrek zaczyna moje tortury a Wojtek tylko się przygląda.
- jesteś ochroniarzem? - mówię do Wojtka - To zrób coś
- kajdanki? - pyta
Podał mi prochy. Połknęłam i czekam na coś. Dostałam buziaka i zeszłam z blatu.
- byłeś u tego chłopaka? - pytam a on się rozgląda czy nie ma Tośki.
- tak - mówi po cichu
- ona i tak z nim zerwała przed chwilą
- i zajebiście - mówi i zobaczył Tosię - zajebiste gofry, nie?
Wojtek i Henryk się śmieją.
- co zrobiłeś tato? - Tosia
- nic - Piotrek się uśmiecha
- nie byłeś u niego?
- u kogo? - pyta
- tato!
*Piotrek*
- poczekaj. Jak To było? - pytam Martyny - a już wiem. To nie jest chłopak dla ciebie. Sprowadza cię na złą drogę.
-wiem. Mama to samo powiedziała, ale nie powinieneś tam jechać - Tosia
- powinienem. Przynajmniej wie gdzie jego miejsce - mówię
Przyszedł Antek a Tośka go mierzy.
- on siedział cicho. To ja - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- to wszystko dla twojego dobra Sisters - Antek
- teraz uciekaj - mówię on ucieka a ona go goni.
Zaczęliśmy się śmiać.