73. Nie Będę Zagrażała Swojemu Życiu

22 0 0
                                    

*Martyna*
Idziemy do bazy. Dzisiaj Wojtuś ma kontrolę pracy.
- to co mogę a czego nie? - pytam
Śmiejemy się.
- nie możesz siedzieć mi na kolanach i się przytulać. Zobaczymy jaki pedał przyjdzie. Nie stresuj się. Dzisiaj musi wrócić mój profesjonalizm.
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili byliśmy w bazie.
*Wojtek*
Martyna poszła się przebrać i przyszła. Ogarnia się przed lusterkiem i przyszedł facet z kontroli.
- dzień dobry.
- dzień dobry - mówię i podaliśmy sobie ręce
- potrzymasz? - pyta i daje mi Kosmetyczke
- potrzymam
Facet zaczyna notować.
- ups - Martyna a oni się śmieją.
Poszliśmy zanieść Kosmetyczke i usiadła tak jak zawsze a ja stoję koło niej.
Facet usiadł przy stoliku i notuje.
- poproszę Pana legitymację - mówi
- proszę - mówię i mu dałem
Spisuje.
- Martynko blado wyglądasz. Masz napij się herbaty - Wiktor
- to krem - Martyna - zaraz się wchłonie
- przejmę - mówię i biorę tą Herbatę od niego - co to za osad?
Patrzy na mnie, na faceta.
Wzywam gości.
Facet notuje.
- proszę odwołać. Test zdany
- aaa. - mówię - takie rzeczy. No dobra
Śmieją się. Ten facet też.
- wylej to żeby nikt tego nie wypił - mówię do Wiktora i mu daje.
Poszedł wylać a ja usiadłem obok Martyny na oparciu kanapy.
Kornelia idzie do Martyny.
Patrzy na mnie. Kiwnąłem jej głową.
Gościu cały czas notuje.
Usiadły i przeglądają sukienki.
- nic nie widzisz - Martyna do mnie jak daje zamów a ten facet się śmieje. W sumie wszyscy.
- udam, że nie widzę - mówię
Śmiejemy się.
- no. Za to cię lubię. - mówi
Śmieją się. Martyna patrzy na mnie.
- dla Oli też zamówiłam - mówi i się uśmiecha.
Umierają ze śmiechu a ja patrzę za okno.
Nikogo nie ma. Cisza spokój.

***
Poszedłem z Martyną po kawę i ciasto.
Ona pije i je. Ale ja nie mogę.
Patrzy na mnie. Kiwam jej na gościa.
Zrobiła minę i wracamy do bazy.
Przed każdymi drzwiami. Wychodzę pierwszy. Sprawdzam czy nikogo nie ma.
- czysto. Zapraszam - mówię i ją przepuszczam.
Poszliśmy do bazy.
Usiadła tam gdzie zawsze.
Jest smutna.
- kontrola jakości - mówię a ona się uśmiecha. - usiadłem koło niej. Spróbowałem kawy i ciasta.
-  możesz jeść tu... Martyno
Śmieją się a Martyna je.
Musiałem wstać bo chciała się przytulić i mnie karmić.

***
Jesteśmy na wezwaniu. Napad na sklep spożywczy. Dużo rannych. Ubrałem Martynie kamizelkę. I trzymam ją blisko mnie. Wynoszą poszkodowanych. Ratują ich. Strzelanina. Zasłaniam Martyne i prowadzą pacjenta do karetki. Podpinają go tak jak trzeba i jedziemy do szpitala. Ten facet z przodu.
Martyna ma oczy zaszklone a ten facet patrzy na nas przez okienko.
Ani ją pocieszyć, ani przytulić.
Wytarłem jej tylko łzy i się uśmiechnąłem. Tego nie widział bo akurat się odwrócił żeby zapisywać.

***
Wróciliśmy do bazy. Martyna poszła do łazienki. Regulamin mówi, że może być sama przez 2 minuty. Patrze na zegarek.
I pukam.
- wszystko ok?
- tak - mówi - już wychodzę
Wyszła. Płakała.
Facet poszedł sobie usiąść.
Przytuliłem ją szybko i dałem buziaka.
Uśmiechnęła się.
- nie płacz. To tylko dzisiaj - mówię szeptem do jej ucha.
Facet idzie. Szybko ją puściłem a ona otworzyła szafkę i udaje, że coś szuka.
Wzięła Kosmetyczke i poprawia się przed lusterkiem. Oparłem się o ścianę.
Facet poszedł do łazienki. Patrzę za nim.
Rozwaliłem jej włosy a ona mnie za nie ciągnie.
- pozwól, że cię rozbiorę - mówię po cichu a oni się śmieją. Ściągnąłem jej kamizelkę.
- jaka ulga
Zakładam sobie.
- to mogłeś zrobić? - Tomek
- ubrać tak. Rozebrać nie - mówię.
Śmiejemy się

***
Dyżur dobiega końca. Martyna znowu płakała. Najgorszy dzień ze mną.
- kontrola dobiega końca. - ten facet - wszystko zgodnie z regulaminem. Dziękuję.
- również - mówię. Podaliśmy sobie ręce i poszedł.
Wyszedł.
- Tuptuś co to za płacz? - pytam i ją przytulam.
- to był najgorszy dzień z tobą. - mówi
- dziękuję - mówię
- proszę.
Śmieją się.
- Zrobiłem coś co cię uraziło? - pytam
- nie
- mów szczerze - mówię
- nie. Właśnie na odwrót.
- wiele rzeczy które robimy normalnie, według regulaminu po prostu nie mogę.
Niestety. Musiałem zgodnie z zasadami.
Ale to tylko dzisiaj
- ale dlaczego? Co jest złego, że zjesz ze mną śniadanie, wypijesz kawę lub zjesz ciasto?
- według regulaminu nie mogę.
Mam cały czas zachowywać czujność.
To nie jest zwykła praca, to jest służba. Tak Jak w Wojsku. Nie. Oni mają gorzej.
Nie mogę i tyle.
Łamie te zasady. Szufunio o tym wie, ludzie z komisji już też. Ale jak ten facet wyda mi opinie, że zajmuje się tym co nie trzeba to po mnie. I od nowa. Szkolenia, testy. I zaczynam od początku. Razem z tymi pedancikami.
- W skrócie Wojtuś nieźle cię rozpieścił
Zaczęliśmy się śmiać.
- to dlatego żaden inny mi nie odpowiada. Oni nie są dziwni tylko stosują się do regulaminu.
- dokładnie tak - mówię - ja też powinienem taki być. To co było dzisiaj to namiastka tego. To jeszcze jest daleko.
Bo i tak gdzieś się do ciebie uśmiechałem, ciasta spróbowałem, kawy napiłem. A nie powinienem.
Więc proszę mi nie marudzić i nie płakać. Bo zrobimy odwyk.
- no i lepiej się ogarnij bo jak Piotrek zobaczy to mu wojnę zrobi - Agnieszka
- zostaw ją w spokoju - mówię - ma prawo się tak poczuć.
- a jutro wróci Wojtuś czy dalej będzie Kowalem?
Śmieją się
- to zależy. Bo jak będziesz zagrażała sobie to będzie Kowal. Co to miało być za szarpanie się? Co?
- nie chciałeś mnie puścić...
- bo po to za tobą chodzę. Dbam o twoje bezpieczeństwo.
- ta dziewczynka nie żyje - mówi
- trudno. Ty masz zasady, że najpierw dbasz o siebie - mówię - ja na odwrót.
Nie mogę Ci na to pozwolić
A po drugie straż była już na miejscu.
- co zamierzasz?
- oczekuje od ciebie odpowiedzi - mówię
- powtórz pytanie
- co to było za szarpanie z Wojtusiem?
- To nie był Wojtuś - mówi
- i chuj - mówię
Śmieją się a ona na mnie patrzy i robi minę słodkiej dziewczynki.
- nie działa - mówię
- powiem Oli żeby cię przeprogramowała - mówi
- tak się bawisz? - pytam - dobrze. Wleci kazanko od mężusia
Patrzy na mnie a oni się śmieją.
- nie zrobisz tego - mówi - czego oczekujesz?
- obietnicy - mówię - Że nie będziesz zagrażała swojemu życiu.
- a co dostanę w zamian?
- Wojtusia a nie Kowala.
- ok. Obiecuje
- pełnym zdaniem - mówię - ja mam czas
- Wojciechu Kowalu, uroczyście obiecuje ci, że nie będę zagrażała swojemu życiu.
- mało przekonujące - mówię
- ej
- co Ej? - mówię - najbliższa możliwa okazja i zrobisz to samo.
- nie zrobię - mówi
- przekonaj mnie, że tak będzie
- to trudne zadanie. Wojtusia było by łatwiej
Śmieją się.
- powtórz jeszcze raz
- obiecuje nie będę zagrażała swojemu życiu.
- jeszcze raz. Niech Ci się wbije to do twojej główki - mówię
- obiecuje nie będę zagrażała swojemu życiu
- jeszcze raz - mówię.
- obiecuje nie będę zagrażała swojemu życiu.
- jeszcze raz - mówię - ostatni. Ale patrz mi prosto w oczy.
Patrzy mi prosto w oczy.
- obiecuje. Nie Będę zagrażała swojemu życiu
- amen - mówię
- nie powiesz mu?
- możliwe
- ej
Śmiejemy się.
- no.
- nie powiem - mówię - ale ostatni raz.
- yhym
Przytuliliśmy się.
- no.
- tul - mówi.
Śmiejemy się.

***
































In my Dreams 3Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz