*Martyna*
Robimy śniadanie z Piotrkiem. Przyszedł Wojtek z Olą.
- siema - mówią
- siema - mówimy
- pierwszy raz was widzę razem w kuchni - Wojtek - a bywam tu często
- zwykle jak jesteś to nie mamy czasu - Piotrek
Zaczęliśmy się śmiać.
Dzwoni Piotrka telefon. Jego mama. Nie odbiera tylko odrzuca.
- czemu nie odbierasz od mamy?
- bo wiem co mi powie a ja nie mam zamiaru tak tego zostawić - mówi
- odbierz od niej. Ona jest chora. Chcesz żeby coś jej się stało?
- i co mam jej powiedzieć? Że wszystko wporządku?
- no nie. Ale chociaż odbierz. Wiesz jaka jest twoja mama
- ok. Odbiorę - mówi i wziął telefon. Odebrał i poszedł dalej.
- coś mu zrobiła? - Wojtek - jeszcze go takiego wściekłego nie widziałem
- to słabo go znasz - mówię - bo jest lekko powkurwiony
Zaczęliśmy się śmiać.
- i chodzi o młodego - mówię - jego ojciec wyrzucił Antka z domu. Zabrał mu telefon.
- no ja go znalazłem dwie ulice z Tąd. Siedział na trawie. - Wojtek
- jak można dziecko wyrzucić z domu - Ola
- nie można - Piotrek
- i właśnie o to chodzi - mówię
- a reszta? - Wojtek
- pojechałem po nie wczoraj - Piotrek
- ojciec coś z tobą rozmawiał?
- udawał, że go nie ma - Piotrek - a mama próbowała mnie przekonać żebym zostawił dzieci bo śpią.
- co mówiła?
- pytała się jak młody - mówi - i, że jest jej przykro. Powiedziałem, że nie jej wina. To trochę się uspokoiła. Chciała ich wziąść, ale się nie zgodziłem.
- tak o go wyrzucił z domu? - Ola
- zaczęło się, że zaczął prowokować Antka tylko po to żeby się wkurzył. No ma to po mnie. Szybko się wkurza. Chciał iść się uspokoić. Nie dał mu tego zrobić tylko zamknął go w ciemnym pokoju. Co tym bardziej Antka wkurzyło i zaczął uderzać i krzyczeć żeby go wypuścił. Mama usłyszała. Wypuściła go a ojca opierdoliła. Ten i tak nie dał mu spokoju. Mama zadzwoniła do mnie. Porozmawiałem z Antkiem. Uspokoił się. Mama powiedziała, że ma kontrolę nad wszystkim i żebym nie przyjeżdżał bo nie ma potrzeby. A później znowu zaczął go prowokować. Mama zareagowała. Ogarnęła dzieci do spania i sama poszła spać. A ten go obudził. Wziął go za fraki i wyrzucił z domu bo nikt nie będzie mu pyskował. To dobrze, że trafił na ciebie a nie na kogoś innego.
- mielibyście problemy - Wojtek - on nie wiedział jak się nazywa
- bo był w szoku - mówię - był przerażony. W sumie się nie dziwię.
- nie można tego tak zostawić - Ola
- no nie można - Piotrek - tylko nie chce narobić nam problemu bo to prawnik on się umie wybronić. Jeszcze zrobi tak, że nam dzieci odbiorą, więc nie chce zaczynać.
- jak się tata dowie - mówię
- to go zabije - Piotrek
Po chwili wstały dzieci. Zjedliśmy śniadanie, ogarnęliśmy się i poszliśmy do domu naszych sąsiadów.
Chłopaki malują a my rozmawiamy.
- i co? Było Kazanko? - Ola
- nie. Miał zajętą głowę czymś innym. A u was?
- prawił kazanie 2 godziny
Śmiejemy się.
- spokojne masz te dzieci - Ola
- nie mów głośno - mówię - są w nowym miejscu. Sprawdzają teren.
Śmiejemy się.
- jak wam się udało tak porówno? 4 dziewczynki i 4 chłopców
- uparłam się i powiedziałam, że musi być równo - mówię - miało się skończyć na Tosi ale wyszło jak wyszło. I nie żałuję.
Śmiejemy się
Po chwili chłopaki skończyli
- że już? - pytam - za szybko
Zaczęliśmy się śmiać.
Wróciliśmy do nas. Usypiam maluchy a Piotrek się gdzieś zbiera. Patrze na niego.
- siadaj na dupie - mówię
- yym. Zaraz wracam - mówi i dał mi buziaka i idzie a ja mu zagradzam drogę
- wróć się. Nie chcę więcej problemów - mówię
- będę grzeczny - mówi - nic mu nie zrobię
- Henryk z nim jedzie? - pytam
- ta. Czeka w bmw - Wojtek
- możesz iść - mówię
Poszedł a ja patrzę przez okno.
Wsiadł do bmw.
Położyłam maluchy spać.
- uspokój się - Wojtek - zaraz wróci
- ta? Pozabijają sie - mówię
- nie przesadzaj - Wojtek - Piotrek ojca nie uderzy
- ale ojciec go tak a on się będzie bronił
- od Tego jest Henryk
Zaczęliśmy się śmiać
Przyszedł Antek.
- gdzie tata? - pyta
- pojechał do sklepu - mówię - zaraz wróci
- yhym - mówi i poszedł.
- kłamca - Wojtek
- zamknij mordę - Ola
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili przyszedł tata. Też wkurwiony
- oho. Już wiesz - mówię
- wiem. No przecież tam mieszkam. Mówię, że wezmę dzieci do kina a ona mi mówi, że ich nie ma. Piotrek je wziął o północy. Coś mi nie pasowało. Nie budziłby dzieci i wszystko mi powiedziała.
- no - mówię
- a ten gdzie?
- pojechał się wyładować - mówię
- ale jego tam nie ma
- to poczeka - mówię - ma czas
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie odpuści mu - mówię - oj nie ma szans
- co teraz z dziećmi? - pyta
- zostaje w domu - mówię - to co powinnam zrobić już dawno.
- Mogę przychodzić - tata
- zostanę. Jakby i tak Piotrek bierze moje wezwania. Więc to bez sensu.
- to raczej powinnaś z nim pogadać
- poczekam jak ochłonie - mówię