*Martyna*
Przyszłam z Wojtkiem na dyżur.
- o jesteście - Góra - miło was widzieć
- siemanko - mówimy
Poszłam się przebrać i słyszę jak Wiktor zaczepia Wojtka. Wojtek się wkurza i chciał go wziąść za kołnierz, ale...
- Wojtuś... - wołam
- grubo - Wojtek się śmieje i przyszedł jakby nigdy nic - coś zrobiła?
- masz moje leki? - pytam
- mam - mówi i poszliśmy do wszystkich. Nalałam sobie wody do leków.
- masz tą - Wojtek mi daje butelkę którą nosi przy sobie - ta niewiadomo ile tu stała.
- już coś dosypałem, wiesz? - Wiktor
- możliwe - mówię i wylewam tamtą.
Połknęłam i poszliśmy sobie usiąść.
- już cię nabuntował - Wiktor
- widzę co robisz - mówię - z nim ci się nie uda.
- wkurwiony tuptuś - Wojtek - nowy okaz.
Śmiejemy się.
- najwidoczniej jeszcze jej nie znasz - Wiktor - potrafi się nieźle kłócić
- Mamy to po tatusiu - Wojtek
Zaczęliśmy się śmiać.
- ty. Właśnie. Co na to tatuś? - Wojtek
- jeszcze o tym nie wie - mówię
- to muszę zadzwonić - mówi
- nie rób tego - Wiktor
- Bo co? - Wojtek
- Bo nie - mówię
- wiesz co? - Wojtek - na mnie Nie nie działa
Zaczęliśmy się śmiać.
- na mnie też - mówię
- zauważyłem - Wojtek
Śmiejemy się.
Przyszedł Gościu z komisji.
- Witam. Mogę Pana na chwilkę.
Przyszedł Bartek do Martyny.
- przypilnuje - Bartek
- tylko dobrze - Wojtek wyszedł z tym facetem
- Co znowu na niego na gadałeś? - pytam
- nic - Wiktor - przysięgam
Patrzę na ochroniarza.
- co się stało? - pytam
- tajne informacje - mówi - nie mogę. Przepraszam. Ale pogadają i tu wróci.*Wojtek*
- niestety muszę zabrać ci legitymację i broń - mówi
- ale dlaczego?
- badania kontrolne. Testy sprawnościowe. Musisz je przejść. Zrób je i zgłoś się. A oddam i będziesz mógł dalej pracować.
- to ja ją muszę odprowadzić do domu - mówię - nie może tu zostać.
- Bartek przecież jest
- nie chodzi o to. Jak tylko wyjdę z dala od niej Wiktor zacznie nagadywać. Ona się zdenerwuje i zasłabnie.
- dobrze - mówi - to zrób to. Ale Bartek musi was odprowadzić.
- dobrze.
Oddałem mu wszystko. Obserwują przez okno. Wróciłem do bazy.
Martyna na mnie patrzy.
- odpisz się - mówię - wracamy do domu
Bartek nas odstawi.
- ale co się stało? - pyta
- nic. - mówię - zapomniałem o badaniach i testach sprawnościowych.
Muszę je ogarnąć.
Poszła się przebrać.
- ile ci to zajmie? - Bartek
- nie stresuj się - mówię - Góra dwie godziny. Odstawie ją do domu. Posiedzisz sobie z nimi w razie gdyby wybiegła z domu.
- a jak owalisz? - Wiktor
- nie owale - mówię
Przyszedł Piotrek.
- zmykaj - mówi do mnie - jestem. Wbije się do zespołu.
- ooo - Martyna - dawne czasy wracają
Zaczęliśmy się śmiać.
- dobra. To Bartek. Pilnuj ich*Martyna*
Wojtek poszedł. Piotrek się przebiera.
- ściema z tym. Zwolnili go
- nie ciesz się - Piotrek robi sobie kawę - nie wygrałeś. Dajcie mu godzinę.
Zaczęliśmy się śmiać.
- oby zdał - mówię - trochę go utuczyłam
- zda - Piotrek - on tylko udaje, że kondycji nie ma.
Śmiejemy się.
- a rano jak zapierdala wokół domu? Nie widzisz bo jeszcze śpisz. - Piotrek
- ostatnio jak zapierdzielał do ciebie - Tomek. - tylko zadzwoniłaś, że wyszłaś
Zaczęliśmy się śmiać.
- oszust - mówię - a tak to kawałeczka nie przebiegnie
Śmiejemy się.
Piotrek usiadł koło mnie.
Przytuliłam się do niego.
- no. I odrazu lepiej - Wiktor - on jest jej nie potrzebny.
- potrzebny - Piotrek. - te twoje komentarze są nie potrzebne.
- on mnie chciał dzisiaj po szarpać
- i bardzo dobrze - Piotrek - ile można to wytrzymać
- ale tego nie zrobił - Tomek - Martyna w odpowiednim czasie go zawołała
- bo by miał przejebane - mówię*Wojtek*
Przyjechałem do przychodni.
- nazwisko?
- Kowal - mówię
- yhym. Najbliższy termin za dwa tygodnie...
- wcześniej proszę. Najlepiej dzisiaj
Potrzebuje tylko pieczątkę. Naprawdę.
- każdy tu po nią jest - pielęgniarka
- no to jaki problem?
- to że musi Pan zrobić badania. Morfologia to podstawa. Okulista. To też.
I słuch.
- bardzo panią proszę. Zrobię wszystko.
Ale dwa tygodnie to dużo a w między czasie kobiecie może stać się krzywda.
- kim pan jest z zawodu?
- ochroniarzem - mówię - to jak?
- to jeszcze psycholog
Załamałem się a ludzie się śmieją.
- pani mnie nie rozumie - mówię
- rozumiem wszystko. Chcę pan pieczątkę i adios. Ale to nie urząd miasta tylko przychodnia. Został pan wysłany na badania.
- no dobrze - mówię - to na kiedy te badania
- już Panu mówiłam
- za długo - mówię
Śmieją się.
- panie Wojciechu - mówi - do kiedy ma Pan wykonać badania?
- do wczoraj - mówię
- i dopiero teraz pan tu przychodzi?
- tak. Jestem w trudnej sytuacji. Nie Mam legitymacji ani broni. Wie pani jak ja się z tym czuje?
- dobrze. Badania krwi jutro godzina 6.30. Okulista. Jutro godzina 8. Badanie słuchu. Możemy zrobić dzisiaj. A psychologa to też. Chyba jeszcze jest.
Lekarz orzecznik po jutrze godzina 17.
- a nie można tego lekarza jutro?
- sprawdzę. Lekarz przyjmuje tylko 10 pacjentów na dzień.
- ale ja to mu tylko chwilkę zajmę. - mówię
Śmieją się.
- dobrze. Pan poczeka. Przedzwonię i może ogarniemy to dzisiaj
- cudownie - mówię i poszła.
Wróciła.
- niestety. Lekarz wziął urlop. Będzie dostępny dopiero za 2 tygodnie. Dzisiaj też go nie ma. Bardzo państwa przepraszam.
- a inny lekarz? - pytam
- mamy tylko jednego
- to są jakieś żarty - jakiś facet wkurwiony podszedł
- spokojnie - mówię - ja wiem. Nie wygodna sytuacja, ale po co ta agresja?
- to co? Robimy ten słuch i psychologa
- zróbmy - mówię
Poszliśmy.
- proszę usiąść - mówi
Usiadłem. Zamknęła drzwi.
- lekarz dzisiaj Pana przyjmie - mówi szeptem
- cudownie - mówię
- tylko te badania jutro. Niech Pan pamięta
- dobrze dobrze - mówię - dziękuję