*Martyna*
Piotrek poszedł na dyżur a my siedzimy w domu. Tosia z Antkiem poszli do przyjaciół. A maluchy broją.
- gagaty - mówię jak malują po ścianie - nunu
- tata pozwolił - Mania
- tak - Lenia
- yhym - mówię - tata pozwolił
Zaczęliśmy się śmiać.
- to tatuś pomaluje - Wojtek
- ta - mówię i robię Piotrkowi filmik jak dzieci malują po
ścianie. - jeszcze raz? Kto wam pozwolił?
- tata - wszystkie maluchy. Odwróciłam kamerkę na siebie i pokazałam, że go zabije. Skończyłam nagrywanie i wysłałam do Piotrka. Śmiejemy się.
Dzwoni. Odebrałam.
- ej - mówi
- no co Ej - mówię - nie miałam w planach salonu. Kiedy pomalujesz?
Dałam na głośnik.
- kiedyś na pewno - mówi
- nie wkurzaj mnie - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- 24s
- dobra adio. Pracuj
Zaczęliśmy się śmiać
Rozłączyłam się i Poszłam do dzieci.
- miśki. Starczy - mówię
- jeszcze nie - Mania
- je nie - Lena
- ju - mówię i się śmiejemy. - Oki?
- he? - Lena
Śmiejemy się.
Kacper i Kamil poszli się bawić autkami a dziewczynki domkiem dla lalek. Zabrałam pisaki i schowałam.
- ej mama. Nunu - Lena
- he? - mówię
Śmiejemy się.
Pozamykałam bramki na schodach i ktoś puka. Otworzyłam a tam babcie z mamą Piotrka.
- siemanko - mówią
- siemanko - mówimy
Mama patrzy na ścianę pomalowaną.
- tatuś pozwolił - mówię
Śmiejemy się.
Zrobiłam kawy i dzwoni mók telefon. Wiktor. Odebrałam.
- Martyna siedzisz?
- co się stało? - pytam
- Wieziemy go do szpitala.
- idziemy - mówię do Wojtka - zajmiecie się?
- tak. Co się stało? - babcia
- nie wiem - mówię
- chodź - Wojtek
Biegnę do szpitala a Wojtek za mną. Akurat go wyciągają.
- Piotrek - chce do niego podejść a Wiktor mnie powstrzymuje.
- wyjdzie z tego - mówi
- ale...
- zaraz do ciebie wyjdę.
Poszliśmy do szpitala.
Wojtek mnie przytula.
*Wojtek*
Rozkleiła się. Przyszli wszyscy z bazy.
- wyliże się - mówię - zaraz pójdzie kogoś lać
Patrzy na mnie a oni się śmieją.
- co się patrzysz? - pytam i wycieram jej łzy.
Przytuliła się i wyszedł Wiktor.
- co z nim? - pytam a on patrzy na Martyne i na mnie.
- został postrzelony. Na szczęście oberwał w ramię. Ale stracił dużo krwi. W tym momencie jest operowany. - mówi a Martyna mi mdleje
- usiądź usiądź - mówię i posadziłem ją na krześle.
- gdzie był jego ochroniarz? - Wiktor
- Kazał mu spierdalać - mówię - i idiota posłuchał
Dałem Martynie wody.
- oddychaj - mówię - proszę
Oddycha razem ze mną.
Kucnąłem przed nią.
- chodźmy tam - mówi
- gdzie? - pytam
- pod blok - mówi
- Ok
Poszliśmy pod blok operacyjny.
Wszyscy. Przyszedł Tomek. Ochroniarz Piotrka.
- jesteś zwolniony - mówię - idź
- ale...
- nie będę się powtarzał - mówię
Poszedł wkurwiony a ja nadal przytulam Martyne. Drży.
Dałem jej buziaka i się uspokoiła.
- jestem tu. - mówię - wyjdzie z tego. Przecież wiesz. Kawał chłopa z niego. Jak wyjdzie to dam mu kamizelkę kuloodporną w prezencie.
- już dawno powinien mieć - Wiktor
- nie chciał - mówię a potem pytam Martyny - ale go zmusimy. Pomożesz mi?
- yhym - Martyna
- 00 do 211
- 211 zgłaszam się
- Szef do was jedzie - mówi.
- o kurwa - mówię i się śmieją. Martyna też. - przejebane
Po chwili przyjechał szefunio czyli mój teść.
- Witam - mówi
- siema - mówię
- przepraszam za...
Patrzę na niego i pokazuje na Martyne i żeby przestał.
- gdzie ten idiota?
- poszedł w piz...
Wcale go nie zwolniłem.
- to moja działka - mówi a oni się śmieją - Wojtek...
- pardom, ale nawalił więc ym.
Grzecznie powiedziałem żeby sobie poszedł.
Patrzy na mnie a oni się śmieją.
Martyna też.
- tak. To teraz będziesz pilnował Obojga?
- musiał bym go przywiązać - mówię - ale da się załatwić.
- zabierz mu scyzoryk najpierw - Martyna
Mrugam a oni się śmieją.
- kogoś mu dam, ale nie wiem kogo
- jego ochroniarz musi być dwa razy większy od niego. - mówię - i jak mu powie spierdalaj to żeby został.
- taki się nie urodził - mówi
- a Krzysiu? - pytam
- on pilnuje psa - mówi.
- policjanta? - pytam
- nie. Psa. Pudla - mówi - klient nasz pan
Załamałem się.
- zadzwoń do niego - mówię - do pieska daj Henryka. Raczej sobie poradzi.
- a możesz ty? - pyta - on jest groźny
- kto? - pytam
- Krzysiek
- się nie dziwię, że jest wkurwiony. Kazałeś mu psa pilnować.
Śmiejemy się.
- dobra zadzwonię - mówi
Poszedł i po chwili przyszedł.
- i co? - pytam
- on pilnował yorka - mówi - już tu idzie.
- z yorkiem?
- nie - mówi - Henryk się z nim zamienia
Po chwili przyszedł Krzysiek.
- dlaczego ty? - pyta jak mnie zobaczył
- ej. Uwolniłem cię od pieseczka - mówię
- no i to jest dobry ochroniarz dla niego - Wiktor
- no nie wiem. Pamiętasz jak się strzela?
- ściągnij kamizelkę - mówi - sprawdzimy
- to ja idę - mój teść
Poszedł a my się śmiejemy.
- gdzie twój profesjonalizm? - Krzysiek do mnie
- poszedł się jebać odkąd ją pilnuje
Śmieją się. Martyna też.
- czyli to prawda - mówi
- ta. Tworzymy czworokąt. Możesz się dołączyć z pieseczkiem - mówię
Śmiejemy się.
Pielęgniarka wybiegła. Martyna wstała. Pielęgniarka wraca z krwią. Martyna się załamała.
Przytuliłem ją.
Krzysiek się patrzy a ja mu pokazałem środkowy palec.
Powstrzymują śmiech.
- Foto do Oli
- Ola wie - mówię
- są rodziną - Wiktor - jest jej bratem
- tego miał nie wiedzieć - mówię
- wiesz, że nie możesz teraz jej pilnować?
- a wiesz gdzie ja to mam? - pytam
Martyna na mnie patrzy.
- nie mówiłeś, że masz siostrę
- sam nie wiedziałem - mówię
- Szef wie? - pyta a ja uciekam wzrokiem.
- co robi? Je? Aha - mówię a oni się śmieją. Martyna też.
- co mi dasz...
- zajebie cię jak mu powiesz - mówię
- kto kogo?
- ja cię uwolnił od złego psa - mówię dziwnym głosem a oni się śmieją.
- sam mnie tam wjebałeś - mówi
- nie. Gdybym decydował wysłał bym Henryka odrazu - mówię.
- nie jesteś szefem a rządzisz - mówi
- ta - mówię
Po chwili wyszedł lekarz.
Martyna stanęła na baczności.
- operacja przebiegła pomyślnie.
Jeśli będzie zbyt marudził obiecuje, że go uśpię.
- nie pozwolę na to - Krzysiek a lekarz się wystraszył
- dziękuję - Martyna - mogę go zobaczyć?
- za chwilkę pielęgniarki go przewiozą na salę. Możesz iść za nimi - Lekarz mówi i patrzy na Krzyśka.
Poszedł wystraszony a ja patrzę na Krzyśka.
- co? - pyta a oni się śmieją.
- wy dwaj jak będziecie szli to cała warszawa będzie spierdalać - mówię
Zaczęliśmy się śmiać
- mrał. Ty Też? - Krzysiek - chce zobaczyć jak przede mną spierdalasz
- zapomnij - mówię
Śmieją się.
Po chwili pielęgniarki wiozą Strzeleckiego a Martyna idzie za nimi. W sumie wszyscy.
Weszła na salę i dzwoni Ola.
Odebrałem.
- no cześć. Nic się nie odzywacie. Co się stało? - Ola
- Piotrek został postrzelony - mówię - jest po operacji. Nie znam się, ale na moje oko jest wporządku.
- a Martyna?
- załamana - mówię - dajecie radę z dziećmi?
- tak - mówi. - tym niech się nie przejmuje. Przytul ją czy coś.
- no przecież to robię - mówię - ale ja jej go nie zastąpię.
- no tak. Czyli wporządku?
- tak - mówię
- to ok - mówi
- a jak tam? Nikt się nie kręci wokół domu?
- nie, ale jest pełno ochrony
- no. Tatuś pomyślał - mówię
- jak coś to dzwoń - Ola
- ok - mówię
Rozłączyła się.
- rozumiem, że mam tu zostać razem z nim? - Krzysiek
- ta - mówię
- to potrzebuje kawy - mówi i poszedł do automatu który jest blisko.
- profesjonalizm - mówię
- spieprzaj - mówi i przeładowuje broń. Rozejrzałem się i idzie typ. Strzelił w niego i pije kawę.
Patrzę na niego.
- dobra kawusia - mówi
Śmieją się.
Lekarze się zajęli tamtym i idzie za nimi jeden z naszych.
- możecie nie dodawać nam roboty? - Franio
- ja się nie pierdole tak jak Wojtuś - Krzysiek - piw paw. Sayonara
- starczy ci naboi? - pytam
- dużo mam. Byłem w bazie - mówi
- podziel się - mówię
- wziąłem ci wziąłem - mówi i mi daje.
- no - mówię - prawidłowo
- zawitał byś tam a nie - mówi
- musiałbym ją wziąść ze sobą - mówię - a to nie jest dobry pomysł