*Piotrek*
Przyszli wszyscy z bazy.
- i co? Odwołałeś się? - Tomek
- nie.
- czemu?
- bo nie mam zamiaru zostać szefem - mówię - Góra sobie poradzi. Będzie z rygorem, ale na luzie.
- Martyna... Zaciągnij go siłą
- podjął decyzję - Martyna się do mnie tuli - nikt go nie przekona.
- nie rozumiem problemu. Góra aż tak daje wam popalić?
- nie - mówią
- no to o co chodzi? Ja rozumiem, że chcecie mnie, ale to jest za duża odpowiedzialność. I tak długo wytrzymałem.
- ymm - spuścili głowy - co z naszym wyjazdem?
- musicie pogadać z górą - mówię
- co?
Zaczęliśmy się śmiać
Martyna poszła się na pić wody.
Obserwuję ją.
- hmm? - patrzy na mnie
- wszystko wporządku? - pytam
- tak - mówi i pije wodę. Przyszła i Usiadła.***
Wbiegłem do bazy.
- ej ludzie. Sprawa jest - mówię
- co się pali? - Góra - ja tu regulamin czytam.
- pardom doktorku. Ale obiecałem dyrektorowi szkoły, że wpadniemy dzisiaj po opowiadać dzieciaką o pierwszej pomocy... I zapomniałem o tym. Więc dyla.
- bierz kogo chcesz. - Góra.
- jazda na sygnale do szkoły.
Martyna już pojechała z dzieciakami.
Wziąłem ludzi i stroje. Pobiegliśmy do karetki i jedziemy do szkoły. Na miejscu przebrałem się z Martyną w stroje. Ubraliśmy Adriana w misia ratownisia i idziemy.
Dyrektor przyszedł.
- Witam. Przepraszamy za spóźnienie - mówię
- oj tam. Rozumiem że były wyjazdy do chorych.
Uśmiecham się. Zaprowadził nas na salę gimnastyczną.
- miś miś miś - dzieci
- ooo - mówię - misiu zachowuj się
- jej. Kocham dzieci - Adrian poszedł do dzieci. Robi sobie zdjęcia i przybija dziecią piątki.
- kto gada? - pytam
- ty - mówią
- nie - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- Mnie nie powinno tu być - mówię
- ty no. - Martyna - ale chrzanić.
Dostałem mikrofon.
- halo halo czy mnie słychać
- tak - dzieci odpowiedziały
- ale czad. - mówię
Zaczęliśmy się śmiać.
- Witamy wszystkie dzieci oraz nauczycieli i dziękujemy za zaproszenie Panu dyrektorowi.
Mam nadzieję, że uda mi się was nauczyć, rozbawić i nie zanudzić.
To jak? Zaczynamy?
- tak! - dzieci.
- Kto zna numer...
- ja! - wszyscy
- no to wszyscy
- jeden jeden dwa - mówią
- super - mówię - a jak już odbierze ta miła pani lub miły pan to co musimy powiedzieć?
- co się stało! - dziewczynka.
- tak. Jak najbardziej. Co się stało.
Jeszcze musimy się przedstawić.
Musimy też powiedzieć gdzie jesteśmy. Żebyśmy mogli szybko do was trafić.
Potem odegraliśmy scenkę jak jak Martyna leży. Miś ratowniś ją zauważył i razem z dziećmi dzwonił po karetkę. Wtedy przyszli Kornelia, Tomek i Mateusz. Z całym sprzętem.
Pokazali jak udzielać pierwszej pomocy a ja byłem lektorem.
Potem dzieci bili brawo.
Potem omówiliśmy sprzęt i stroje. Następnie każde dziecko włączyło sygnał w karetce. Pamiątkowe zdjęcie i poszli na lekcje a my mamy przerwę.
Przyszła szycha z ministerstwa.
- idą kłopoty - mówię
- co? - Martyna
Podszedłem do tego faceta.
- dzień dobry. - mówi
- Witam. - mówię - wiem. Nie powinienem....
- Panie Strzelecki... Został pan zawieszony. Nie zwolniony. Co znaczy, że może Pan pokazywać się publicznie w stroju. Przyjechałem na prośbę dyrektora szkoły.
- yhym.
- porozmawiamy później.
- dobrze
Poszedł a ja odetchnąłem z ulgą.
- jak bardzo? - Martyna
- chyba mi się upiekło. Porozmawiamy później.
Zaczęliśmy się śmiać.
Wyszliśmy z sali i Robert chciał zepchnąć Antka ze schodów, ale się mocno trzymał.
- Próbuj dalej tępy ch... - zobaczył
nas - Emm chłopczyku
- Antek. - Martyna
- Mamusiu. Wolę Antoś
Zaczęliśmy się śmiać.
- gdzie masz siostrę? - pytam
- hmm. - Antek się rozgląda - nie wiem. Nie Ładnie być kablem.
- yhym. - mówię
Dyrektor się śmieje.
- teraz wy, nie? - Martyna
- tak. Tylko proszę. Przedłużcie - mówi
- yhym. Jaką macie lekcje?
- obstawiam angielski
- yop. - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
Dyrektor też.
- dziwnie was tak widzieć w szkole
- przyzwyczajaj się. Tata będzie woźnym od września - Martyna
- co? - Antek
- ha. Będę miał cię na oku. - mówię i zacieram ręce a dyrektor się śmieje.
- raczej zostań w swoim
zawodzie - Antek
Zaczęliśmy się śmiać.
- nie wierzę wam - mówi
- za mądry - mówię
Przyszła Tośka.
- siemanko - mówi i trzyma książkę w ręce.
- siemanko - mówię - gdzieś była?
- trzymam się z daleka od niego - mówi i pokazuje na Antka - poprawiałam Matmę.
- właśnie wisisz mi 15 ziko
- daj mu ten angielski i niech też poprawi.
- tato. Ja nawet nie mam plecaka - Antek a ja patrze na Martyne.
- no co? - Martyna - śpieszyliśmy się
Zaczęliśmy się śmiać.
- także jakbyście tak zwolnili swojego synka - Antek
- no na pewno. Tyle spokoju - mówię
Śmiejemy się razem z dyrektorem.
- jak odpowiesz na wszystkie pytania jakie zadam to się zastanawie - mówię
- ale niech nie będą trudne
Zaczęliśmy się śmiać.
- ja też chcę. - Tosia
- kto pierwszy - Antek jej podaje rękę.
- przegrasz - Tosia uścisnęła jego rękę.
Zaczęliśmy się śmiać
- Antoni i Antonina. Jak miło, że się interesujecie pierwszą pomocą. Wpisze wam po 6 z aktywności co z pewnością podniesie wam średnie na koniec roku. - nauczycielka
- dziękujemy
Nauczycielka poszła.
- właśnie was synuś ma piąteczkę z angielskiego na koniec. - Antek
- zapraszamy częściej - Tosia
- gdzie ta pani. Ja jej wytłumaczę
- tato nie. Przecież bardzo się interesujemy.
- a powiedzcie to po angielsku.
- I love paramedic - Antek
Zaczęliśmy się śmiać.
- paramedic is my life - Tosia
Śmiejemy się.
Zadzwonił dzwonek i weszliśmy na salę.
- łijo łijo - Antek
- puknij się - Tosia
Śmiejemy się. Weszła reszta dzieci i nauczyciele.
Jak zwykle. Zacząłem wykład a reszta pokazuje. Następnie zadawałem pytania i Antek z Tośką rywalizują. Aż chce się śmiać. Potem poszliśmy zwiedzić karetkę i to tyle.
- jakieś pytania? - pytam
Antek patrzy na zegar i pokazuje kciuk w górę.
- nie ma pytań - Dyrektor i zadzwonił dzwonek. Dzieciaki poszły został tylko Antek i Tosia.
- to jak będzie? - Antek
Zaczęliśmy się śmiać.
- Tośka idziesz - Jakiś chłopak
- na razie nie
Poszedł.
- kto to? - pytam
- kolega
- hmm. Chcę go poznać
Śmieją się.***
*Martyna*
Jesteśmy w domu. Piotrek rozmawia z facetem z ministerstwa. Dość długo.
Zaczynam się martwić i chodzę tam i spowrotem.
- ile można - mówię
- będzie dobrze - Tosia - a kto to?
Zaczęliśmy się śmiać.
Po chwili wyszedł ten facet a za nim Piotrek.
- proszę. Przemyśl - ten facet
- no dobrze. Ale podjąłem już decyzję.
- rozumiem. Ale jeśli. To znasz numer. Do widzenia.
- do widzenia.
Piotrek zamknął drzwi.
- i? - pytam
Patrzy na mnie.
- no mów
- zluzuj - mówi - nie zwolnił mnie.
- co masz przemyśleć?
- przeanalizował mój życiorys.
- o kurwa...
Zaczęliśmy się śmiać
- nie ten - mówi - easy. I zwolniło się miejsce w lotnicznym pogotowiu ratunkowym. A że ja mam takie uprawnienia to chciał mnie tam wysłać.
Patrzę na niego.
- ale nie zgodziłem się. - mówi - dopiero byś dostawała szału.
- ej. To jest bezpieczniejsza opcja. Bo masz nieprzytomnych pacjentów.
- właśnie. - mówi - czyli nuda. A jak zauważyłaś, kocham adrenaline.
Dzieci się śmieją.
- po drugie. Chcę mieć cię na oku. A wtedy ty byś była w leśnej Górze a ja na drugim końcu Warszawy.
- a. To o to chodzi. - mówię - wszystko jasne. Nie Możesz pracować beze mnie
- no ba - mówi
Zaczęliśmy się śmiać.
- to napisz im. Bo się martwią
- nie - mówi - mam chęć się z nimi podrażnić
- Piotrek....
- Martyna....
Zaczęliśmy się śmiać***