Rozdział 92: Zbieżność osób i nazwisk

292 38 9
                                    

– Siema, Prusy! – Feliks wpadł do pokoju, potykając się o próg. – Przez telefon brzmiałeś, jakbyś zobaczył ducha, ha, ha... – Zatrzymał się jak osłupiały, a z każdą wydawaną sylabą jego głos słabł. – ha... ha... haaaa...

Łotwa otwierał i zamykał usta, jakby nie wiedział, co powiedzieć. Litwa był raczej blady i milczał zawzięcie, podczas gdy Gilbert udawał obecne sygnalizację świetlną, na przemian czerwieniejąc i zieleniejąc i mając zaskakujące trudności z wykrztuszeniem z siebie słowa.

Ale to nie ta trójca i ich nietypowe zachowanie przeraziła Feliksa; nie, oto przed nimi stał, nagi jak go bogowie stworzyli, nader wkurwiony mężczyzna, o którego niegdysiejszym istnieniu Polska zdążył już zapomnieć.

– Prusy? – zapytał, niebezpiecznie mrużąc oczy. – Nazwałeś go „Prusy"?

– Zbieżność osób i nazwisk jest... eee... przypadkowa – wymamrotał Feliks, cofając się o krok. Zmartwychwstania to były jego specjalności; co on tu robił? – Eeee... Stary, nie widziałem cię całe...eee... wieki... – Rzucił błagalne spojrzenie Litwie, ale ten jedynie ciężko westchnął i pokręcił głową. – Tak, eee... Prusy, tak... Znaczy się, Zakon Krzyżacki, znacie się...

– Znamy – Gilbert odzyskał w końcu rezon. – Doskonale cię pamiętam – dodał z uśmieszkiem, uderzając pięścią w dłoń i patrząc na nagiego mężczyznę z wyrazem triumfu w oczach. – Świetnie się wtedy bawiłem.

Litwa usiadł ciężko przy stole i podparł głowę dłonią, dalej nic nie mówiąc; Polska zerknął na jego grobową minę, potem na błyszczące złośliwie ślepia Gilberta, a następnie w szarobłękitne oczy Prus.

Tych... bałtyckich Prus.

– Glappo... – wymamrotał Feliks, samemu siadając na kolejnym krześle i żałując, że odebrał ten nieszczęsny telefon. – Może siądziesz... porozmawiasz... o.... eee... starych czasach...

Zapowiadała się bardzo dziwna i bardzo niezręczna rozmowa.


[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz