Rozdział 113: Mecz o honor, część trzecia

162 34 13
                                    

A/N: Kończymy tę piłkarską trylogię... pruspolowym akcentem :P

– Mówiłeś coś o z trudem wywalczonym remisie, Polen, czy może pamięć mnie myli? – Prusy zdjął z szyi francuski szalik i zaczął starannie go składać w kostkę. – Podpowiedź, mnie pamięć nigdy nie myli, więc...

– Nie mów nic więcej, proszę – Feliks siedział na łóżku, oplatając ramionami poduszkę. – Przynajmniej... obronili honor. Jeden gol. Jeden gol... Pozwól mi się nacieszyć chociaż tym.

Z ustami wygiętymi w podkówkę, w wymiętej piłkarskiej koszulce i wilgotnymi włosami spiętymi w niedbały koczek Polska wyglądał tak żałośnie, że Prusy w przypływie litości postanowił odpuścić sobie kolejny przytyk.

Śledzony ponurym spojrzeniem Feliksa przeszedł do łazienki, włożył szalik do kosza na pranie, sprawdził, czy pralka skończyła już pracę – Polen niech nawet nie myśli, że wrobi Gilberta w wieszanie jego gaci na suszarce, to gruba przesada – i wpadł na pewien pomysł.

Feliks tymczasem odwrócił się plecami i na leżąco przeglądał na laptopie tabelki.

– Może ja naprawdę powinienem to sobie odpuścić... – mamrotał do siebie. – Jest tyle fajnych sportów, które lubię... Siatka, skoki przez przeszkody, flyball...

Coś głucho tąpnęło o parkiet; raz, drugi, trzeci. Polska, gotów złorzeczyć na Gilberta za doprowadzanie jego mieszkania do ruiny – nawet fakt, że robił pranie i sprzątał, mu nie pomoże – natychmiast poderwał się do siadu.

I zamrugał, widząc, co toczy się po podłodze.

– Skąd masz piłkę do siatki? – zapytał ożywiony.

– Świętej pamięci Siara mi dał – Gilbert spoglądał na niego z uniesioną brwią. – Chodź na orlika, nim się rozmyślę.

I tak właśnie Feliks Łukasiewicz, Polska we własnej osobie, zapomniał o piłce nożnej na zawsze... to znaczy, aż do mistrzostw świata.

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz