A/N: Kończymy tę piłkarską trylogię... pruspolowym akcentem :P
– Mówiłeś coś o z trudem wywalczonym remisie, Polen, czy może pamięć mnie myli? – Prusy zdjął z szyi francuski szalik i zaczął starannie go składać w kostkę. – Podpowiedź, mnie pamięć nigdy nie myli, więc...
– Nie mów nic więcej, proszę – Feliks siedział na łóżku, oplatając ramionami poduszkę. – Przynajmniej... obronili honor. Jeden gol. Jeden gol... Pozwól mi się nacieszyć chociaż tym.
Z ustami wygiętymi w podkówkę, w wymiętej piłkarskiej koszulce i wilgotnymi włosami spiętymi w niedbały koczek Polska wyglądał tak żałośnie, że Prusy w przypływie litości postanowił odpuścić sobie kolejny przytyk.
Śledzony ponurym spojrzeniem Feliksa przeszedł do łazienki, włożył szalik do kosza na pranie, sprawdził, czy pralka skończyła już pracę – Polen niech nawet nie myśli, że wrobi Gilberta w wieszanie jego gaci na suszarce, to gruba przesada – i wpadł na pewien pomysł.
Feliks tymczasem odwrócił się plecami i na leżąco przeglądał na laptopie tabelki.
– Może ja naprawdę powinienem to sobie odpuścić... – mamrotał do siebie. – Jest tyle fajnych sportów, które lubię... Siatka, skoki przez przeszkody, flyball...
Coś głucho tąpnęło o parkiet; raz, drugi, trzeci. Polska, gotów złorzeczyć na Gilberta za doprowadzanie jego mieszkania do ruiny – nawet fakt, że robił pranie i sprzątał, mu nie pomoże – natychmiast poderwał się do siadu.
I zamrugał, widząc, co toczy się po podłodze.
– Skąd masz piłkę do siatki? – zapytał ożywiony.
– Świętej pamięci Siara mi dał – Gilbert spoglądał na niego z uniesioną brwią. – Chodź na orlika, nim się rozmyślę.
I tak właśnie Feliks Łukasiewicz, Polska we własnej osobie, zapomniał o piłce nożnej na zawsze... to znaczy, aż do mistrzostw świata.
CZYTASZ
[aph] Bóle fandomowe
FanfictieGarść hetaliowych drabbli i okruszków, just for your entertainment :) Komedia, oklepane motywy, absurd bez większego sensu, pisane z doskoku one-shoty. Zbiorek wszystkiego, co jest zbyt małe na własną opowieść i miejsce na ewentualne eksperymenty z...