Rozdział 21: Językowe nieporozumienia

1K 87 18
                                    

SHIP: PrusPol w domyśle.


– To, że prusaki zalęgły mi się w pokoju, to wiedziałem od dawna – stwierdził spokojnie Polska, stając w drzwiach sypialni. – Ale nie wiedziałem, że są już na tyle rozwinięte cywilizacyjnie, by korzystać z komputera...

Gilbert, siedząc ze skrzyżowanymi nogami na łóżku Feliksa, z jego laptopem na swoich kolanach, nawet nie podniósł wzroku.

– ...i na tyle cwane, by odgadnąć do niego hasło – dokończył Polska.

– Hasło „polandstronk1410madafaka" odgadłaby usmażona pieczarka, a karaluchy są o niebo inteligentniejsze – odparł Gilbert równie spokojnie, uderzając palcami w klawiaturę. – Zaraz... Nie jesteś wkurzony, czy coś? – zapytał nagle, unosząc głowę i przyglądając się Feliksowi podejrzliwie.

– Pomyślmy, co mógłbyś zrobić, znając hasło do mojego lapka... – Polska zawiesił głos i uniósł brew.

– Udostępnić historię wyszukiwania z PornHuba na twoim Facebooku, zrobić zakupy na Allegro i zamówić ci do domu pół tony pierdół, przesłać państwom ościennym prywatne dokumenty... – Gilbert zaczął wymieniać swoje możliwości, marszcząc lekko brwi. – To i wiele innych opcji, a każda kusząca...

– No właśnie – Polska opadł na łóżko. – Myślisz, że dlaczego zdalnie blokuję laptopowi dostęp do routera, gdy tylko pojawiasz się w okolicy? – zapytał, wyciągając telefon z kieszeni i machając nim znacząco w powietrzu.

Gilbert spojrzał na laptopa.

– A więc dlatego Internet nie działa... – mruknął do siebie. – A ja od godziny się pieprzę z konfiguracją sieci... – Zamknął klapę laptopa i westchnął. – Punkt dla ciebie, Polen... – Poklepał się po kieszeniach.

– Nie szukaj pendrive'a. Nie mam tam żadnych krytycznych dokumentów, znajdziesz co najwyżej zdjęcie twojego pijanego brata z imprezy na Słowacji – Polska zerknął na laptopa. – Ale skoro już położyłeś łapy na moim komputerze... Za dziesięć minut muszę być u szefa, a trzeba mi coś zamówić na Allegro, i to jak najszybciej.

– I niby dlaczego miałbym...?

– Bo lubisz zakupy on-line i aktualnie nie masz nic do roboty.

– Jakoś mnie to nie przekonuje, wiesz – Gilbert przeciągnął się i ziewnął. – Postaraj się bardziej, Polen.

Feliks zerknął na zegarek w telefonie i westchnął. Nie miał czasu.

– Możesz kupić dwie sztuki i jedną sobie wziąć – powiedział szybko i wstał. Poprawił koszulę, potem krawat i uznał, że wystarczy elegancji jak na półoficjalną wizytę u szefa. – To uczciwy układ. Zamówisz mi na Allegro te, no... Czekaj, włączę ci Internet... – Na szybko zaczął szukać w telefonie odpowiedniej aplikacji.

– No dobra – Gilbert podniósł klapę laptopa i znowu wpisał hasło. Polska zanotował sobie w myślach, by je potem zmienić. – Ale tylko dlatego, że z tych nudów dostaję kurwicy... Co chcesz? Kartę masz podpiętą, żebym do ciebie nie dzwonił i nie pytał o numery?

– Tak, tak... – Feliks już był w drzwiach. – Zamów mi tą... jak to się nazywa... Przyłbicę. Tylko taką lepszą, droższą, porządniejszą... Płatność z góry, kurierem... Hajs na koncie jest, miałem dopiero co wypłatę...

– Jasne – Gilbert, nie patrząc na Polskę, odpalił przeglądarkę i zagłębił się w Internet. – Całkiem słuszna decyzja... chyba twoja najlepsza od paru stuleci, żeby się zabezpieczyć...

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz