Rozdział 41: Nocne personifikacji rozmowy

778 75 27
                                    


A/N: Kto i kiedy nabił tu 12k wyświetleń? :O 
901 słów na lepszy dzień...


To była zwykła, typowa impreza personifikacji. Leżący na kanapie Polska westchnął ciężko i przymknął oczy, biorąc solidny łyk ze szklanki. Jaki miły wieczór, tyle wódki, tyle piwa...

– Ej, Feliks – zagadnęła go Erzsébet, gdy dyskusja zeszła na tematy łóżkowe. W tej kwestii nie istniało już tabu, przynajmniej nie po siedmiu butelkach domowej roboty przepalanki. – A tak w ogóle, czy ty kiedyś nie miałeś romansu z Francisem?

– A kto nie miał romansu z Francisem? – Feliks uchylił jedno oko i uniósł brew. Wierzchem dłoni trzymającej pustą szklankę muskał dywan w saloniku jego warszawskiej kawalerki.

– Właśnie – Francja odchylił się na krześle i przytknął swoją szklankę do warg. – Kto nie miał ze mną romansu? Przyznajcie się, kochani!

– Ja nie miałem – stwierdził Gilbert, marszcząc lekko czoło. Siedział za stołem i hobbistycznie szturchał ramię śpiącego na blacie Litwy.

Francis zerknął na niego zdumiony.

– Nie? – zapytał, prostując się nieco i poprawiając włosy. – To z kim ja się bawiłem w Sylwestra w tysiąc siedemset... zaraz... to był pięćdziesiąty siódmy, na pewno...

Prusy najpierw wypił zawartość szklanki, którą właśnie podsunęła mu polewająca alkohol Węgry, potem nieco się skrzywił – ale tylko odrobinę, regularne picie w towarzystwie Polski skutecznie minimalizowało odruchowy grymas po wódce – i zastukał palcami o stół.

– Nie – stwierdził z pewnością. – Jak to było w Sylwestra, to wtedy Rusek wchodził mi z butami do Królewca, a ja go bluzgałem z okna. Musiałeś spać z kimś innym. A tak w ogóle, to wtedy byłeś po drugiej stronie tamtej wojny.

– A dałbym sobie rękę uciąć, że to byłeś ty – westchnął Francja. – To musiał być ktoś do ciebie podobny, pamiętam takie jasne włosy rozsypane jak srebro na poduszce... – Gilbert na to poetyckie stwierdzenie tylko wywrócił oczami. – No nic, przyjacielu, to trzeba kiedyś nadrobić!

– Psuję ci statystyki w kajecie? – Prusy wrócił do stukania Taurysa w ramię. – E, stary, budzimy się, fajnie się robi, nie zamulamy... Nie, Polen? Na ile oceniasz imprezę?

– Na jakieś osiem gwiazdek – Feliks z trudem podniósł powieki. – Polej mi ktoś – poprosił, wyciągając przed siebie szklankę. – Dużo.

Francja zwinnie wstał i odebrał od niego naczynie.

– Dla odmiany, zrobię ci drinka, Pologne – zaoferował się i ruszył do parapetu. Tam, obok doniczki z aloesem, stał jakiś owocowy syrop, napoczęta butelka Sprite i pokrojona cytryna. Zmieszawszy to wszystko z solidną porcją wódki, postawił szklankę na stole, posyłając Feliksowi zadziorne spojrzenie.

Ten westchnął i z trudem usiadł, wpatrując się w szklankę tak, jakby próbował przywołać ją do siebie telekinezą. Do stołu było aż półtora metra, a Polsce bardzo nie chciało się wstawać.

– To kiedy? – zagadnął rzeczowo Prusy, gdy już dopiął swego i Litwa, mrugając nieprzytomnie, podniósł się do pozycji wyprostowanej.

– Kiedy tylko zechcesz, przyjacielu.

Węgry wywróciła oczami.

– Musicie...?

– Musimy.

– A co się dzieje...? – spytał Taurys, przecierając twarz dłonią.

– Umawiamy się na seks – wyjaśnił spokojnie Prusy.

– My? – Taurys uniósł brew, zastanawiając się przelotnie, co przegapił i czego nie pamięta. – Ty i ja?

– Nieee, ja z Francisem – Gilbert lekceważąco machnął dłonią.

– A, to w porządku... – Litwa powiódł przymulonym wzrokiem po stole w poszukiwaniu swojej szklanki.

Polska zareagował na tę wymianę zdań stłumionym śmiechem.

– Właśnie, Taurys – Francja zlitował się nad kolegą i podsunął Litwie szklankę Feliksa. Uśmiech na twarzy Polski natychmiast zbladł, gdy doszło do niego, że właśnie stracił gotowego drinka. – Już wiem! Z tobą nie spałem, Lituanie!

Litwa, lekko zdziwiony, obrzucił go spojrzeniem, ale ponieważ nie była to pierwsza impreza, na którą Prusy zaciągnął Francisa, szybko przeszedł nad tym stwierdzeniem do porządku dziennego.

– Chyba nie – zgodził się spokojnie.

– Dajcie mi tej wódki... – jęknął Polska z kanapy, gdy okazało się, że nikt jednak nie jest skory podać mu pomocnej szklanki.

– Rusz dupę i sam sobie weź – Prusy przesuwał wzrokiem od Litwy do Francji, jakby obserwował mecz ping-ponga. – I siedź cicho, bo to się robi interesujące...

Polska, oburzony, skierował wzrok na Erzsébet, ale Węgry, siedząc z lekko uchylonymi ustami i dziwnie płonącymi oczami, chyba była podobnego zdania, bo przytknęła palec do ust.

– Powiew świeżości w fandomie... – mruknęła do siebie. – Całkiem ciekawe... Ale kto byłby na...

– Erzsébet, bez urazy, ale tobie chyba już wystarczy, nie wchodźmy w to tak głęboko... – zaczął Litwa.

Prusy mruknął pod nosem jakiś komentarz, a potem wyszczerzył się złośliwie, gdy Taurys wypił zawartość szklanki duszkiem i rozkaszlał się.

– Nie ma się czego wstydzić... – zaoponował sugestywnie Francis. – Nic, co ludzkie...

– Ela – Polska w końcu wstał z kanapy. Podszedł do stołu, zgarnął szklankę Gilberta i przytknął sobie do ust. – Ela, ja mówiłem, że ten sztywny podział na górę i dół zabija kreatywność i wprowadza rutynę...

– Oddaj moją wódkę! – przerwał mu oburzony Prusak.

– Jest moja, sam ją przepalałem – Feliks pokazał Gilbertowi środkowy palec. Ten podniósł się z krzesła. – Nie będziesz mi mówił, co...

– To oddaj twoją wódkę w mojej szklance!

Polska pośpiesznie wypił zawartość. W międzyczasie Francja pochylił się nad stołem z szerokim uśmiechem.

– To co, jakaś kolacyjka w najbliższym czasie, Taurysie?

– Daj mi czas, żebym przemyślał to na trzeźwo – odparł Litwa, zerkając na swoją szklankę. Francja pokiwał głową ze zrozumieniem. – Ile... ile to ma procent, Feliks?

– Żebym ja to wiedział – Polska pod wpływem ostrzegawczego spojrzenia Węgier cofnął dłonie z gardła Prusaka i spróbował pozbyć się jego rąk z własnej krtani. – Wlewałem spirytusu i wódki na oko, jak zwykle...

– Chłopcy – Francja pokręcił głową. – Są przyjemniejsze sposoby rozładowywania energii... A Erzsébet ma pod stołem patelnię.

Polska i Prusy natychmiast od siebie odstąpili, chociaż ciężkie do określenia było, który argument był skuteczniejszy.

– Zamawiamy pizzę? – zapytał Gilbert głośno. – Włoską, nie ma sprzeciwu?

– Z ananasem! – krzyknął Feliks.

– Z owocami morza – podsunął pomysł Francis.

– Z borowikami? – zasugerował Litwa.

– Zjadłabym hamburgera...

– Ostatni raz z wami imprezuję.

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz