Rozdział 85: Rozmówki barowe

344 45 11
                                    

A/N: Ale bym na piwko do baru poszła... Nie wiem, czy zastawianie legitymacji za planszówkę w barze typowo studenckim dalej jest rzeczą (mało to zgodne z prawem), ale jeszcze parę lat temu było ;)

Wszystkiego najlepszego!


– Myślałem, że taki nerd jak ty lubi gry bez prądu – rzucił Prusy z wyrzutem, gdy stało się jasne, że nikt nie chce kontynuować rundy. Wypuścił powietrze z płuc i zajął się układaniem kart w idealny stosik.

– „Pięć sekund bez cenzury" jest koszmarnie nudne, gdy jest się aseksualnym – wyjaśnił spokojnie Estonia, wkładając plastikowy czasomierz do pudełka. – Sam słyszałeś, że na połowę pytań odpowiedziałem „nie mam pojęcia", a na drugą „was naprawdę coś takiego kręci"?

– Dobra, pojąłem... A jakbym tak wyrzucił wszystkie karty związane z seksem i zostawił... – Gilbert szybko przetasował karty w ręce, rzucając każdej z nich krótkie, oceniające spojrzenie, a potem z westchnieniem ułożył je ponownie. – Nie, wtedy się gra znowu skończy po trzech rundach... Polen, skocz na bar po coś innego.

– Sam se skocz – prychnął Feliks niewyraźnie przez trzymaną w ustach słomkę. Odrobina piwa pozostała w pokalu zabulgotała w rytm jego słów. – Ostatnim razem, jak oddałem legitkę w zastaw, to nie chcieli potem oddać.

– Bo to nie była twoja legitymacja studencka – przypomniał uprzejmie Litwa. Siedział po drugiej stronie stolika, spokojnie sącząc portera. Udziału w ostatnie grze odmówił, i sądząc po pytaniach, które Prusy wykrzykiwał na głos, wydawało się to słuszną decyzją. – Kupiłeś ją na OLX, razem z kompletem naklejek... kolekcjonerskich.

– Przecież oni tego nie sprawdzają...

– Fotografię sprawdzili, nie jesteś szatynem metr dziewięćdziesiąt.

– Jakbym coś złego zrobił – żachnął się Polska, unosząc głowę znad pokala. – Zaraz – zmrużył nagle oczy i spojrzał na Gilberta, dalej układającego zawartość pudełka. – Mówiąc o studentach, na co ty zniżkę na piwie brałeś? Nie jesteś studentem, żadna uczelnia w Polsce cię nie przyjmie, ja się już o odpowiedni zapis w Konstytucji postarałem.

– I nikt nie zwrócił ci uwagi, żebyś nie wprowadzał do Konstytucji osobistych porachunków? – zdziwił się Estonia.

– Myślisz, że ktoś to czyta? Mam czasami wątpliwości – Polska zmarszczył brwi, widząc jak Gilbert z triumfalną miną wyciąga na stół legitymację studencką AGH. – Dobra, już nie mam żadnych...

– Prawdziwa? – Litwa spojrzał zdziwiony na plastikową kartę.

– Czemu widok prawdziwych dokumentów budzi w was takie zdziwienie? – Gilbert pokręcił zdegustowany głową. – Banda zdeprawowanych przemytników.

– To była konieczność – Polska posłał Gilbertowi złe spojrzenie.

– Nawyki pozostają – przyznał Litwa, sięgając po legitymację po otrzymaniu uprzednio oszczędnego skinięcia głową. Obrócił ją w palcach.

– Chyba mam u siebie jeszcze kilka twoich książek z przemytu – zastanowił się Estonia, patrząc na Litwę. Ten potwierdził. – Oddam ci po nowym roku.

– Spokojnie, nie śpiesz się.

– Ze wszystkiego, co mogłeś przemycać przez granicę, przemycałeś książki – powiedział sceptycznie Prusy. – Ja pierdolę, ale z ciebie nudziarz.

Polska uderzył pustym pokalem o blat stolika; wszyscy aż się wzdrygnęli.

– Prusak, idź po alko – zarządził podniesionym głosem. – Zanim przypomnę sobie kilka rzeczy i trzasnę cię za nie po łbie.

Gilbert tylko prychnął; wyrwał legitymację z rąk Litwy, podniósł się od stolika, zabrał puste kufle i ruszył w kierunku baru, nie dlatego, że Feliks mu kazał, tylko dlatego, oczywiście, że i jemu chciało się pić.

Litwa sięgnął po pudełko z grą i zaczął przeglądać pytania. Estonia zerkał mu przez ramię.

– „Wymień trzy rzeczy, które można postawić" – przeczytał. – Moje odpowiedzi byłby mało podobne do waszych, jak sądzę.

Polska i Litwa wymienili spojrzenia.

– A co byś powiedział?

– Windowsa, Linuxa i maszynę wirtualną, ale to akurat kwestia zainteresowań, nie orientacji.

Litwa położył dłoń na ramieniu Estonii i lekko się uśmiechnął.

– Gej, bi, pan i as wchodzą do baru... – mruknął pod nosem Feliks, zerkając w kierunku kontuaru. Prusy właśnie stamtąd wracał, niosąc w ramionach cztery kufle z gracją, której nie powstydziłaby się stereotypowa Bawarka z Oktoberfestu. – A barman się pyta, czy to festiwal headcanonów...

– Macie i pijcie z tego wszyscy – Prusy pchnął piwa po blacie. – Jeszcze byłem taki wspaniałomyślny, że wam też wziąłem na zniżkę studencką – dodał, unosząc legitymację w górę. Opadł na siedzenie i upił pierwszy łyk. – Nawet znośne – rzucił tonem znawcy.

– Dlaczego AGH? – zapytał Feliks, przechwytując legitymację. Przyjrzał się jej i z zawodem zauważył, że jest prawdziwa. Nie miał wątpliwości; swojej fałszywce przyjrzał się aż za dobrze.

– A co na to NATO? – odparł pytaniem na pytanie Gilbert.

– NATO na to nic – odpowiedział posępnie Polska i osunął się na siedzeniu. – Nie było pytania. Gry nie przyniosłeś.

– Nie mają nic, co nie uwłaczałoby mojej inteligencji.

– Nie sądziłem, że znasz takie trudne słowa, karaluchu...

– Zamknij się, kleszczu.

– Awansowałem w taksonomii? – zdziwił się Polska.

– Jaki kierunek studiujesz? – zapytał głośniej Litwa, nie chcąc spędzić tego, do tej pory przyjemnego, wieczoru, wysłuchując standardowych pyskówek polsko-pruskich. Podziałało, bo Gilbert zapomniał całkowicie o odzwierzęcych obelgach i przyłożył palec do brody.

Po trzydziestu sekundach ciszy pozostała trójka wymieniła zdezorientowane spojrzenia.

– Więc...? – zaczął Estonia.

– Nie mam pojęcia, Dania mnie zapisywał po pijaku. Nie byłem na żadnych zajęciach. Myślisz, że jakiekolwiek studia są mi potrzebne? – Ton Gilberta świadczył o tym, że jest przekonany, że nie, studia wyższe absolutnie nie są w stanie czegokolwiek dorzucić do ogółu jego wiedzy, bo absolut już osiągnął.

Polska zmarszczył brwi, zupełnie bez powodu zastanawiając się, czy butelka szwedzkiej wódki, skitrana swego czasu pod jego łóżkiem, dalej się tam znajduje.

– Ale, w każdym razie, jestem na trzecim roku.

– Nie takie rzeczy u mnie przechodziły – Feliks machnął ręką na widok zdezorientowanych min Litwy i Estonii. – Ale postaram się o wilczy bilet dla ciebie – dodał, posyłając Gilbertowi złe spojrzenie.

– O co ci chodzi? Piwo ci przyniosłem! Zawsze masz ze mną jakiś problem!

Polska wciągnął powietrze przez zęby i przygotował się do wybuchu.

Litwa zerknął na Edwarda, który zajął się swoim alkoholem i udawał, że nic nie słyszy, a potem ukradkiem odsunął pokale z piwem na drugi koniec stolika.

– Następnym razem ty wybierz grę – poprosił. – Coś zajmującego.

– Może być Monopoly? – Estonia zerknął na drugą stronę stolika. Blat lekko zadrżał, gdy z rozmówek polsko-pruskich pozostała dwójka przeszła na mowę ciała. Odruchowo otoczył pokale dłońmi, by alkohol nie skończył na stoliku.

– Może – Litwa skinął głową. – Gorzej i tak nie będzie.

Legitymacja studencka AGH przeleciała mu koło ucha.


[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz