A/N: Byłam dzisiaj przy portalu Lublin-Wilno. Machałam do ludzi, a oni odmachiwali, 10/10 :D
Gabinet.
– Licia, masz czasem tak, że nachodzi cię ochota na poezję, tak zupełnie bez powodu? – zagadnął nagle Polska, odrzucając na bok stos papierów. – Bo mnie naszła, mogę...?
– Mhm... – mruknął nieopatrznie Taurys, wpatrując się w zapisany drobnym maczkiem dokument; o sekundę za późno zorientował się, na co właśnie dał przyzwolenie. Gdy tylko Feliks otworzył usta, oparł rękę o blat biurka i schował w niej twarz, powstrzymując się od uderzenia dłonią w czoło.
Przecież był poniedziałek – w poniedziałki, z jakiegoś powodu, którego Litwa nie znał, obsesja Feliksa ujawniała się najczęściej – a jednak Taurys dał się podejść... Dobrze, że tym razem wiedział, co odpowiedzieć.
– Litwo, Ojczyzno moja, ty jesteś jak zdrowie, ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, kto cię stracił – wyrecytował Feliks na jednym oddechu. – Adam Mickiewicz. Fajnie, nie?
Taurys zerknął na niego przez palce.
– W takiej ciszy tak ucho natężam ciekawie, że słyszałbym głos z Litwy – odparł. – Jedźmy, nikt nie woła – dodał z naciskiem. Mina Feliksa nieco zrzedła. – Też Mickiewicz.
– To zabolało, Licia – Polska teatralnym gestem przyłożył dłoń do serca, a potem, widząc jak Litwa unosi wysoko brew, pokręcił głową i znów zajął się papierologią, porzucając temat poezji.
Pół godziny pracy później usłyszeli nieludzkie wrzaski dochodzące z sali konferencyjnej – a więc poniedziałek nie odbiegał od normy i w tym aspekcie.
CZYTASZ
[aph] Bóle fandomowe
FanficGarść hetaliowych drabbli i okruszków, just for your entertainment :) Komedia, oklepane motywy, absurd bez większego sensu, pisane z doskoku one-shoty. Zbiorek wszystkiego, co jest zbyt małe na własną opowieść i miejsce na ewentualne eksperymenty z...