– Polen, szybko – Prusy wpadł do warszawskiej kawalerki z gracją rozpędzonej kawalerii. – Dawaj mi tu namiary na tego ziomka z Warszawy, co tak zajebiście podrabia dokumenty tak, że są lepsze od oryginalnych. Już.
– Nie da rady. Zmarł w siedemdziesiątym drugim, dożywszy sędziwego wieku stu dwóch lat – Feliks nie odrywał wzroku od książki. – Był prawdziwym artystą w swoim fachu, czasem wciąż za nim tęsknię...
Prusy zmiął w ustach przekleństwo, po pierwsze dlatego, że taki obrót sytuacji stanowczo komplikował jego plany, a po drugie dlatego, że autorka lubi ten zwrot i zdecydowanie go nadużywa.
– Naucz się w końcu brać poprawkę na ludzką śmiertelność – Polska przewrócił kartkę z wypiekami na policzkach. – A w ogóle, po co ci fałszywe dokumenty? Twój łeb jest w każdym podręczniku do historii. Musiałbyś zrobić coś z wyglądem, żeby podziałać sobie incognito i po tajniacku.
– Zapomnij, drugi raz na czarno się nie będę farbował – Gilbert skrzywił się z obrazą na samo wspomnienie. – A i tak nie chodzi mi o zmianę wyglądu... – Nagle zmarszczył brwi. – Co ty czytasz?
Feliks zerwał się z kanapy jak oparzony i wcisnął książkę z twarzą jakiegoś przystojnego mężczyzny na okładce pod poduszkę.
– Nic! – rzucił, starając się zachować twarz.
Prusy patrzył na poduszkę z odrazą.
– Widziałem tytuł – Brzmiał, jakby głęboko żałował, że nie oślepł w jakiejś dawnej wojnie. – Jak możesz czytać takie gówno, Polen?
Polska obronnie założył ręce na piersi.
– Lepsze od twoich wypocin z Onet Bloga rocznik dwa tysiące trzy, które każesz mi i Licii czytać na głos za każdym razem, gdy spotykamy się na fanfikowe katharsis! – rzucił, podnosząc głos. – Tutaj nikt przynajmniej nie miesza czasów, stosuje znaki przystankowe i nie zmienia POV trzy razy na akapit...
Spojrzenie Gilberta mówiło jasno, że jeszcze jedno słowo, a Feliks pożegna się z losowo wybraną kończyną, ale Polska zdążył już przyzwyczaić się i do takich spojrzeń, i do takich gróźb. Do ich realizacji również.
– To – wydusił Prusy przez zaciśnięte zęby. – To była awangarda pisana strumieniem świadomości, znawco literatury od siedmiu boleści...
– I nie umiałeś zdecydować się na narratora, pierwsza osoba czy jednak trzecia, bo niby wszechwiedzący, a zachowuje się jak bohater...
– TO MOWA POZORNIE ZALEŻNA! – wrzasnął Gilbert pełną mocą własnych płuc, wpatrując się w tego polskiego idiotę jak bazyliszek; zaraz go udusi. Cholerny Polen, udusi go tą poduszką, za to poniżające traktowanie, za to, jak lekceważył jego wspaniałe twory... A na koniec, zadzwoni do Ludwisia i jakoś go wkręci w ukrycie ciała. Tak, był genialny w swoim planie, jak zawsze.
Polska zamrugał, spojrzał uważnie na Prusy i chyba się nieco opanował; osunął się po oparciu kanapy i westchnął.
– Dobra – powiedział pojednawczo. – Ty nie będziesz krytykował... eeee... klasyków literatury erotycznej... – Gilbert z trudem powstrzymał prychnięcie, za to wymownie wywrócił oczami. – A ja nie... będę krytykował... eeee... twoich klasyków.
– Po tysiącu lat padła z twych ust mądra myśl – Prusy aż schylił głowę. – Dziękuję Bogu, że mogłem ją w końcu usłyszeć.
Polska zazgrzytał zębami.
– Dobra – powtórzył, siląc się na spokój. – Po co ci są fałszywe dokumenty? Może... ale tylko może... znam kogoś, kto aktualnie działa w fachu... Wizy ci nie trzeba? – zapytał mimochodem, patrząc w okno.
– Nie, potrzebuję tylko dowodu osobistego – odparł zdumiony Prusy. – Po chuj mi wiza?
– Nieważne – Polska odkaszlnął. – Mogę załatwić, tylko powiedz po co ci to.
Prusy rozejrzał się dookoła, co było całkowicie zbędne, bo w kawalerce byli całkiem sami.
– Słuchaj – powiedział poważnie. – Swoje w życiu przeżyłem i zrobiłem. Po tylu latach zasługuję na podstawowy szacunek i minimalną opiekę ze strony państwa, w którym sobie aktualnie żyję – Posłał znaczące spojrzenie Polsce; ten westchnął w duchu. – A ponieważ nie mam odpowiedniego kawałka plastiku, okazuje się, że – stopniowo podnosił głos. – Moje potrzeby są ignorowane, a ja sam jestem traktowany...
– Chcesz fałszywy dowód osobisty, by korzystać ze zniżek dla emerytów – domyślił się Feliks.
– Dokładnie, Polen.
Feliks westchnął, wyciągnął z kieszeni telefon i wysłał smsem numer. Pancerna Nokia Gilberta zapikała.
– Powołaj się na Postraszka.
CZYTASZ
[aph] Bóle fandomowe
FanfictionGarść hetaliowych drabbli i okruszków, just for your entertainment :) Komedia, oklepane motywy, absurd bez większego sensu, pisane z doskoku one-shoty. Zbiorek wszystkiego, co jest zbyt małe na własną opowieść i miejsce na ewentualne eksperymenty z...