Rozdział 24: Praca zdalna

857 89 28
                                    

SHIP: PrusPol


Ja jestem chłop z Mazur, i tak wołajcie na mnie, chłop z Mazur...

Ludwig sięgnął po telefon komórkowy i wybrał numer.

– Cześć – zaćwierkał mu w uchu głos Feliksa. – A co to się stało, że dzwonisz do mnie o tej porze?

– Polsko – Niemcy starał się zachować spokój. – Ty mu pokazałeś tę piosenkę, prawda?

– Jaką? – spytał niewinnie Polska. Ludwig odsunął komórkę od ucha i przyłożył do drzwi łazienki. – Aaaa, tą... W czym problem, że śpiewa ją pod prysznicem?

– Nie chodzi o prysznic – odparł Niemcy. – Chodzi o to, że śpiewa ją poza prysznicem co godzinę, jak pieprzony hejnał! A ja mam przez cały dzień spotkania na Teamsach! Próbowałeś kiedyś pracować, gdy ktoś drze mordę na cały głos, śpiewając disco polo?! Flet był przynajmniej miły dla ucha!

– Nie próbowałem, bo mieszkam sam, a politycy nie ogarniają pracy zdalnej, cyrk na kółkach tu mam... – Polska wydawał się nie rozumieć, o co Ludwigowi chodzi, a przynajmniej dobrze udawał.

– Feliks! – jęknął Ludwig w słuchawkę. – Weź go zamknij!

– Jak?

– Nie wiem! Wymyśl coś! Zadzwoń do niego, zabierz na wycieczkę albo do kina, poproś, by zrobił ci loda, utop w jeziorze, cokolwiek, byle albo go tu nie było albo żeby miał usta zajęte czymś innym niż śpiewaniem Boysów!

Po drugiej stronie przez chwilę panowała cisza.

– Mam kilogram mordoklejek, zaraz przywiozę – stwierdził Polska. – Ale zwracasz mi hajs za paliwo.

– Stoi.

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz