Rozdział 102: Złoto dla zuchwałych, część druga

238 42 6
                                    

A/N: ten moment, gdy życie przebija każdy fikcyjny absurd...
PS Polowanie na łabędzia ma nowy rozdział, zapraszam 😊


– Hahahah! Buahahaha! Nie wierzę w to! Hahahha..!

– To nie jest, kurwa, śmieszne! – Polska przerwał mocowanie się z torbą podróżną i spojrzał spode łba na Gilberta. Policzki miał zaczerwienione z oburzenia.

– Czy ja wiem, ja się bawię zajebiście – Prusy otarł łzę. – Mówiłem, że pomysł genialny, ale nie sądziłem, że tak szybko się dorobimy. W tym tempie jeszcze dwa dni, a sam sobie kupię tę enklawę w Memelu, co mi Lit nie chce załatwić...

– Ta... – burknął Feliks, z ogromnym trudem zasuwając oporny zamek błyskawiczny do końca. Westchnął, podniósł się z podłogi, zarzucił torbę na ramię i aż się ugiął pod jej ciężarem. – Dobra. Jakby mnie szukali, to mnie nie widziałeś i nie wiesz, gdzie jestem.

– Masz to jak w banku – Gilbert zatarł ręce i zaczął na telefonie przeglądać domy na sprzedaż w Kłajpedzie. – Miłej zabawy na Madagaskarze!

– Wracam na wiosnę – Polska zatrzymał się w drzwiach, zakładając na czapkę okulary przeciwsłoneczne i znacząco spojrzał na Prusy. Gdy ten nie ruszył się z miejsca, Feliks parsknął zniecierpliwiony. – Wypad z mojego mieszkania. Idź być pasożytem gdzie indziej.

Gilbert ze zwłoką opuścił kawalerkę; gdy znalazł się sam na korytarzu, odpalił wiadomości ze świata.

Czas rozszerzyć biznes na rynki zagraniczne.


[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz