Rozdział 46: Gracz ciężki żywot ma

635 65 17
                                    


A/N: Jako graczka związana z IT, trzymam kciuki, by Redzi szybko ogarnęli problemy z Cyberpunkiem na konsole <3 A dzisiaj na tapecie moja trójca <3



Feliks przyglądał się historii ostatnich przelewów na swoim koncie bankowym i coraz bardziej marszczył brwi.

– Możesz mi powiedzieć, coś ty kupił na Allegro za tysiąc dwieście złotych? – zapytał, siląc się na spokój. – Znowu jakieś niepotrzebne pierdoły?

– Prezenty pod choinkę, same praktyczne. Nie kupuję pierdół, w przeciwieństwie do ciebie rozsądnie gospodaruję pieniędzmi – odparł Prusy beznamiętnie, naciskając przycisk na padzie. Leżał na kanapie przed konsolą i od pół godziny tworzył postać w Cyberpunku. – Mówiłem, po cholerę nam kolekcjonerka, trzeba było kupić edycję zwykłą...

– Ty i rozsądne gospodarowanie pieniędzmi, jasne – prychnął Feliks, wywracając oczami i zamykając klapę laptopa. – A jak kiedyś byliśmy w Krakowie, to kto przejebał cztery tysiące euro na smsy do Smoka Wawelskiego, żeby ział ogniem na zawołanie?

– Jestem człowiekiem oszczędnym, jeśli idzie o moje pieniądze. Tamte były Ludwiga – wyjaśnił uprzejmie Gilbert. – I nie rozumiem, czemu wyłączyli tę opcję, zajebista była.

– Bo uznali, że to forma prania brudnych pieniędzy, tydzień to odkręcałem... – wymamrotał Polska pod nosem. – Powiesz, jakie prezenty kupiłeś? – zapytał przymilnym tonem, rzucając się na kanapę obok Gilberta. Ten stanowczo pokręcił głową, więc Polska zwinął się w kłębek i owinąwszy ramiona wokół poduszki, zerknął na telewizor. Odkąd rozpakował kolekcjonerską edycję gry i ustawił figurkę na biurku, nie mógł się już doczekać rozpoczęcia rozgrywki.

– Większego mu zrób – zasugerował.

– Myślisz...? – spytał Gilbert, przyglądając się krytycznie dolnej części ciała postaci.

– No... – przytaknął Polska. Jego oczy zamigotały psotnie. – Ty, a da się biegać nago, jak w Saints Row?

– Zaraz sprawdzimy – Gilbert przechylił gałkę na padzie maksymalnie w prawo.

Drzwi mieszkania otworzyły się powoli.

– Cześć, co robicie? – zagadnął Litwa, wchodząc do środka z torbami pełnymi zakupów. Polska natychmiast poderwał się i dopadł ich zawartości; butelki głośno zadźwięczały.

– Ustawiam sobie rozmiar genitaliów w najnowszej dumie narodowej Feliksa – wyjaśnił Prusy, wskazując podbródkiem konsolę. Widząc nierozumiejące spojrzenie Taurysa, westchnął cierpiętniczo i wywrócił oczami. – Tworzę postać w Cyberpunku. Tej grze, w którą mieliśmy dzisiaj grać, pamiętasz?

Taurys zamrugał.

– Nie wiedziałem, że te gry są już tak... zaawansowane.

– Chcesz sobie poleczyć kompleksy...? – zasugerował Gilbert z błyskiem w oku, wyciągając dłoń z padem w kierunku Litwy.

– Dzięki, ale nie mam kompleksów na tym polu – Litwa kontynuował wyciąganie zakupów, podczas gdy Feliks, bezgłośnie poruszając ustami, liczył zakupiony alkohol i przekąski. – Zamówiliście już pizzę?

– Tak – Feliks, zadowolony z wyników swoich matematycznych obliczeń, skinął głową. – Po sześć butelek na łebka, idealnie... Tylko nie wiem, czemu Prusak wyrywał mi telefon – zerknął z wyrzutem na Gilberta.

Ten wzruszył ramionami.

– Próbowałem ratować moje kubki smakowe – wymamrotał pod nosem Prusy, nie odrywając wzroku od telewizora. – Wy macie jakieś spaczone preferencje. Jak można jeść pizzę z grzybami i owocami?

– Nie dramatyzuj, tobie zamówiłem klasyczną, nudną... Łap! – Feliks rzucił otwieracz w kierunku Gilberta; ponieważ ten zdecydowanie bardziej był zainteresowany Cyberpunkiem niż pozostałymi istotami nieludzkimi w salonie, oberwał nim w głowę. – O, sorry, stary...

– Litauen, przytrzymaj mi go....

– Jak rzucisz w niego padem z tej odległości, to będziesz musiał kupić nowego – zauważył trzeźwo Taurys, unosząc kącik ust.

Gilbert zawahał się z uniesioną nad głową ręką, a potem ją opuścił. Polska teatralnie wypuścił powietrze z ulgą i przyłożył dłoń do serca.

– Dzięki, Licia, życie mi ratujesz – Skłonił lekko głowę, a potem złapał za cztery butelki piwa i, uważając, by ich nie upuścić, przeniósł na stoliczek przed telewizorem. – Dobra – powiedział, zakładając ręce na piersi. – Chłopaki, czekałem na tą chwilę osiem długich lat. Dzisiaj gramy w Cyberpunka 2077 – obwieścił uroczyście, mierząc dwie pozostałe personifikacje czujnym wzrokiem. – Hot seat, jak za starych, dobrych czasów. Wyrywanie sobie pada dozwolone, ale bez wybijania nim zębów. Wymieniamy się co misję, jasne?

– Jasne – Gilbert, wystawiając lekko język, bawił się suwaczkami w kreatorze postaci. – Hehe, zajebiste, Litwa, patrz jakie mu zrobię...

– Słyszałem od Edwarda, że podobno jest tam dużo błędów – zauważył Litwa, siadając na kanapie obok. Chwilę szukał otwieracza, by wyciągnąć go spod kolana Prus. Kolejno rozległy się trzy syknięcia. – Feliks, jesteś pewny, że chcesz w to zagrać?

Feliks wciągnął powietrze przez zęby. Podszedł do kanapy i wyciągnął z ręki Gilberta pada.

– Ej, nie ustawiłem mu jeszcze włosów ło...

– Słuchajcie – przerwał mu Polska, opierając się łokciami o oparcie kanapy i wpatrując się w siedzących. – Premierę przesuwano w tym chujowym roku dwa razy. Czwarty raz nie dadzą mi urlopu, jak teraz nie zagramy, to nigdy. Będziemy w to grać do rana i żaden bug nas nie powstrzyma, rozumiecie? – dodał groźnie. – A poza tym, to nie może być tak źle, prawda? – spytał jeszcze, a w jego głosie rozbrzmiała błagalna nuta.

Prusy i Litwa wymienili spojrzenia, a potem skinęli głowami. Na ten znak Polska przeskoczył przez oparcie kanapy, by znaleźć się dokładnie między nimi.

– No to do roboty! – zawołał wesoło.

Trzy piwa i trzy pudełka pizzy później:

– Nieee... – wychrypiał Gilbert, gapiąc się w ekran zrezygnowany. Leżał z wyciągniętymi nogami, sącząc ostatki piwa wprost z butelki. – Znowu zbugowałeś misję!

– Nie ja – żachnął się Litwa, trzymając jedną dłoń na padzie, a drugą próbując pozbyć się stopy Gilberta ze swoich kolan. – Widzisz, dochodzę tu do ściany, te drzwi powinny się otworzyć, ale coś jest nie tak...

– Jak ja przechodziłem, to się otwierały!

– Ale za to nie potrafiłeś wyciągnąć broni – Taurys odsunął od siebie ręce Prusaka, który próbował odebrać mu pada. – Od kiedy z ciebie taki pacyfista? Zostaw...

– Daj, nie umiesz w to grać...!

– To nie bug, to feature... – wymamrotał Feliks słabym głosem, siedząc pod kanapą i wpatrując się z rozpaczą w telewizor, ignorując sprzeczkę i szarpaninę ponad swoją głową. – To nie bug, to feature... Tak ma być...

– O, samochód wziął i zniknął.

– Znowu?

Feliks przymknął oczy i westchnął przejmująco i boleśnie.

– A miało być tak pięknie.

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz