Rozdział 57: Co cię nie zabije...

601 78 5
                                    

A/N: Chyba przekroczyłam jakąś granicę absurdu :D Monty Python - Najzabawniejszy dowcip świata i Hetalia to jednak jest combo :D

***

– Mój drogi Ludwigu, opowiem ci dowcip – Polska przyskoczył do Niemiec, gdy tylko sala konferencyjna opustoszała; jedynie Estonia, mrucząc coś pod nosem o byciu darmową pomocą techniczną, grzebał jeszcze przy projektorze.

– Jeśli to jest... – zaczął Ludwig, ale Feliks, zerknąwszy na trzymany w dłoni świstek, zaczerpnął głośno powietrza i przerwał mu płynną niemiecczyzną:

Wenn ist das Nunstück... – zaczął wolno, wyciągając z kieszeni zatyczki do uszu.

– Nie! – Niemcy, siedzący na obrotowym krześle przy stole, gwałtownie się od niego odsunął. – Nawet! Nie! Próbuj! To na mnie nie działa, jestem personifikacją, nie śmiertelnikiem! Idź nękać kogoś innego, nie wiem, ludzi na ulicy, a mnie zostaw w spokoju!

– Nie będę zabijał niewinnych! – Polska zamachał chaotycznie rękoma. – I wcale cię nie nękam, ja tylko przeprowadzam eksperyment medyczny...

– Niby jaki? – prychnął Niemcy, posyłając Feliksowi zirytowane spojrzenie. – Zastanawiasz się, czy jak będziesz ciągle powtarzał ten dowcip, to w końcu nie wytrzymam, dam ci w mordę i trzeba będzie cię szyć w szpitalu? Tylko tyle to ma wspólnego z medycyną!

– Zasadniczo, to nasz gatunek wie, ile cięć czy postrzałów jest w stanie wytrzymać, nim popadnie w stan „o cholera, chyba przesadziliśmy, myślisz, że się wyliże?" – odparł lekko Feliks, ignorując wyraźne ostrzeżenie. Włożył zatyczkę do prawego ucha. – Ale nikt z nas jeszcze nie zbadał, ile razy trzeba usłyszeć Najzabawniejszy Dowcip Świata – Te słowa wymówił z powagą, jakby przynajmniej była to inkantacja starożytnego zaklęcia albo skrywana przez wieki masońska tajemnica. – Żeby to zrobiło nam krzywdę... Nie patrz się tak, ja wolałbym wiedzieć, znać bezpieczną granicę, rozumiesz...

– A czy musisz testować ten bełkot na mnie? – Ludwig zatrzasnął neseser.

– Wiesz, dowcip jest po niemiecku...

– Nie jestem jedyną osobą w twoim otoczeniu, która rozumie niemiecki – prychnął Niemcy i rozejrzał się dookoła. – Eduardzie, może pomożesz Feliksowi w tym eksperymencie?

Estonia, który ukradkiem prześlizgiwał się do wyjścia z projektorem pod pachą, pokręcił jedynie głową.

– Do pełnego zbadania potęgi tego dowcipu potrzeba native'a – odparł przepraszającym tonem, a potem szybko zniknął za drzwiami, nim Niemcy zdążył go zatrzymać.

Polska wyszczerzył zęby.

– Czyli zostaliśmy we dwóch – oznajmił triumfalnie, wsuwając zatyczkę do lewego ucha. – Wenn ist das Nunstück git und Slotermeyer? Ja...

– Polen!

Estonia, stojąc za drzwiami, przez kolejne miny przysłuchiwał się wrzaskom Ludwiga i, dla pewności, gdy tylko Polska zaczynał skandować Dowcip, przytykał uszy. Po chwili zauważył, jak do sali konferencyjnej zbliża się Gilbert.

Prusy uniósł tylko brew.

– Co tam się znowu dzieje? – zapytał, łapiąc Estonię za ramię i przysuwając się bliżej niedomkniętych drzwi. Razem zerknęli przez szparę.

– Feliks próbuje zamordować twojego brata Monty Pythonem – wyjaśnił cicho Eduard.

Razem przyglądali się, jak Polska zrywa się do ucieczki. Lewa zatyczka, wypadłszy mu z ucha, potoczyła się pod stół, ale Feliks zrezygnował z jej poszukiwań, najwidoczniej wliczając ją w straty wojenne.

– Nie uda mu się – Gilbert, niezbyt przejęty, wzruszył jedynie ramionami. – Och, daj spokój – dodał, wywracając oczami i oderwał dłonie Estonii od uszu. – Dopiero po dwusetnym powtórzeniu zaczyna boleć głowa, Polen odpuści po maks czterdziestym, bo mu się znudzi. Zero niebezpieczeństwa.

– Skąd wiesz? – Estonia skrzywił się lekko; awantura po niemiecku stawała się coraz głośniejsza.

Prusy uśmiechnął się szeroko.

– Jak upadł Mur, to najpierw mocno uściskałem Ludwisia – wyszeptał konspiracyjnym szeptem. – To była pierwsza rzecz, którą zrobiłem na jego widok.

– A jaka była druga? – Estonia uniósł lekko brew.

– Co cię nie zabije, to cię wzmocni. Wyrecytowałem mu ten dowcip pięćset razy – odparł Prusy głośniej, a jego oczy zajaśniały. – Potem dał mi za to w mordę, ale kompletnie nic mu nie było. Twardy jest, moja krew!

Słysząc dumny ton Prusaka, Estonia jedynie pokręcił głową.

– Powinni ci zabronić wychowywania dzieci.



[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz