Rozdział 48: Legendy

578 70 8
                                    

Siedzieli na barierkach oddzielających parking od stromego zbocza. Dolina poniżej pogrążona była w mlecznej mgle. Taka sama biel otulała szczyty Tatr.

– I co, romantyku? – Gilbert, dalej zły za to, że został siłą zaciągnięty w góry, uniósł kpiąco brew. – Ten twój Śpiący Rycerzyk dalej tam leży? – Palcem wskazał mniej więcej kierunek Giewontu. – Ma zajebiście mocny sen, nie? – zadrwił.

– Staaary, daj spokój – Polska, wcale nie urażony wyraźną prowokacją, machnął lekceważąco dłonią; między palcami trzymał odpalonego papierosa, który jarzył się pomarańczowo w ciemnościach. – Kojarzysz ten motyw, jak dzieciak układa ubrania pod kołdrą, by wyglądało, jakby ciągle spał, i ucieka w nocy? – zapytał spokojnie, strzepując popiół na ziemię.

– Ludwig mi raz tak zwiał, jak był gówniarzem i przechodził jakiś bunt – Prusy skinął głową, marszcząc lekko brwi na to wspomnienie. – Aleśmy zrobili aferę, na całe Cesarstwo... Dobra, ale co to ma wspólnego z tym twoim obrońcą, co, Polen?

– No to, że Rycerz to już wieki temu spierdolił za granicę – wyjaśnił wesoło Feliks. – To to – wskazał na zarys góry, przypominający ludzką sylwetkę. – To tylko dla picu jest.

Prusy zerknął na niego z ukosa, potem westchnął i bezceremonialnie odebrał mu papierosa i sam się zaciągnął.

– Nie jesteś normalny.

[aph] Bóle fandomoweOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz