A/N: 333 słów :D
Impreza trwała w najlepsze; alkohol lał się strumieniami, a podłoga drżała z powodu ogromnych głośników postawionych w kącie sali, ledwie widocznych za tłumem ludzi. Odkąd Prusy, mając czas na zasłużonej emeryturze, przejął rodzinną tradycję urządzania urodzinowych imprez, te stały się o wiele bardziej swobodne. Wydawało się, że cała niemiecka ferajna bawi się teraz lepiej niż na dawniejszych balach.
– Nawet dobra ta muzyka – stwierdził Saksonia, biorąc łyk zimnego piwa. W ramach wieczornego rozluźnienia rozplątał swoje długie włosy, które teraz swobodnie opadały mu na ramiona. – To się akurat Polakom udało, nie ma co.
– Prawda? – Hesja pokiwał głową i zanucił refren pod nosem. – Ustawiłem to sobie jako dzwonek, wpada w ucho... Takie wesołe... Ciekawe, o czym to w ogóle jest... W ogóle, mówiąc o Polsce, to Brandenburgia dalej z nim nie gada?
– Bynajmniej nie z własnych chęci – Saksonia wzruszył ramionami. – Ale nie psuj mi teraz humoru, przyszedłem tu pić i świętować, a nie rozmawiać o historii i polityce. Weźmy jeszcze po piwie i poszukajmy Prus. Powinien gdzieś tu być, widziałem go przed chwilą... Złapmy go, dopóki jest jeszcze względnie trzeźwy...
– A po co wam Gilbert? – spytał Ludwig, podchodząc do starszych braci z kuflem piwa w ręce. Włosy miał nieco rozczochrane; najwidoczniej dorwał się do nich Feliciano, wieszający się teraz ramienia Niemiec i wyraźnie mający już dość alkoholu.
– Chciałbym przez niego przekazać Feliksowi podziękowania za ten gatunek muzyki – wyjaśnił Saksonia. – On często w Polsce teraz siedzi...
– Nie musisz, Polen też tu jest. Gilbert go przyprowadził.
– Och?
Ludwig wskazał za siebie; za gromadką pozostałych braci, gdzieś pod ścianą, ujrzeli pijącego alkohol, bardzo z siebie zadowolonego Gilberta i bladego na twarzy Polskę. Prusy wyszczerzył zęby i zaprosił ich do siebie szarpnięciem głowy.
Gdy trójka braci się zbliżyła, Feliks jako jedyny nie odpowiedział na powitanie.
Oczy miał utkwione w pozostałych przedstawicielach rodziny. Szczególnym przerażeniem napawał go kompletnie pijany Holsztyn, który właśnie tańczył półnago bardzo widowiskową choreografię, oblewając wszystkich dookoła szampanem i głośno skandując tekst hitu disco polo.
– Ryczeszem jesteeem jaaaa, a ty króloooowooo nociiii...!
– Mój Boże – wyszeptał Polska. – Stworzyłem potwora.
CZYTASZ
[aph] Bóle fandomowe
Fiksi PenggemarGarść hetaliowych drabbli i okruszków, just for your entertainment :) Komedia, oklepane motywy, absurd bez większego sensu, pisane z doskoku one-shoty. Zbiorek wszystkiego, co jest zbyt małe na własną opowieść i miejsce na ewentualne eksperymenty z...